sobota, 17 maja 2014

"Teufel"


Izabela Żukowska "Teufel"


Wolne Miasto Gdańsk, sierpień 1939 r. W wodzie przy molo dwaj chłopcy znajdują zwłoki kobiety. Prowadzenie śledztwa powierzono rutynowanemu policjantowi z długoletnim stażem, komisarzowi Franzowi Thiedtke. To jego ostatnia sprawa, niebawem ma odejść na zasłużoną emeryturę. Identyfikacji dokonuje młoda asystentka policyjna, Lotte Meier. Stan zachowania ciała utrudnia rozpoznanie. Niemka spostrzega jednak znajomy medalion na szyi denatki. Wg niej ofiara to Marianna Walewicz, Polka pochodząca z zamożnej gdańskiej rodziny, dawna pracodawczyni panny Meier.

Wkrótce komisarz Thiedtke zostaje odsunięty od sprawy, a policja polityczna zamyka śledztwo. Thiedtke nie może się z tym pogodzić. Przecież raport z sekcji zwłok wskazuje, że kobieta została zamordowana przed wrzuceniem do wody. Również Lotte Meier wbrew zakazom przełożonych próbuje wyjaśnić prawdę. Zwraca się z prośbą o pomoc do starego komisarza. Okazuje się, że tylko jemu może zaufać.

Powieść Izabeli Żukowskiej trudno nazwać kryminałem, choć na pierwszych stronach wszystko wskazuje na to, że krok po kroku będziemy zbliżać się do rozwiązania zagadki zbrodni, łącząc ze sobą szereg wątków i eliminując kolejnych podejrzanych. Autorka zaskoczyła mnie przesuwając środek ciężkości powieści w kierunku przedstawienia portretu miasta w ostatnich dniach pokoju. Zamiast zaglądania do oszczędnie umeblowanych policyjnych gabinetów z okien tychże pomieszczeń patrzymy na rozbiórkę synagogi. Jesteśmy świadkami pełnych napięcia stosunków pomiędzy mieszkańcami miasta, widzimy przemarsze chłopców z Hitlerjugend. Żukowska za pośrednictwem Lotte Meier zabiera nas w podróż w przeszłość do poukładanego z pozoru świata Marianny Walewicz. Jak się okaże świat ten to nie tylko dostatnie życie, przyjęcia i romansowanie. Kryje się w nim tajemnica, która splata losy dwóch kobiet. Skomplikowane relacje pomiędzy nimi, gierki wywiadów, wypełnione bibelotami domy bogatych gdańszczan, zapachy ulicy, setki detali zamieszczonych na kartach książki nieco przytłaczają czytelnika, ale właśnie dzięki temu udało się Autorce doskonale oddać klimat wielokulturowego miasta w przededniu wybuchu wojny.

Dobiega końca ustalony porządek świata, dobiega końca służba komisarza Thiedtke. Co można powiedzieć o doświadczonym śledczym? To ambitny, uczciwy i dobry policjant. Z lektury wynika, że takich jak on można policzyć na palcach jednej ręki. Dlatego trochę szkoda, że wątek kryminalny jest tylko dopełnieniem powieści,  podobnie zresztą jak dwie nieszczęśliwie zakończone miłości naszych bohaterek.

Zbrodnia, Trójmiasto i klimat nadciągającej wojny to przepis na książkę sprawdzony przez wielu polskich autorów. Izabela Żukowska sięgnęła po wypróbowane składniki, doprawiła je gęstym dziejowym sosem ze szczyptą pierwiastków obyczajowych i poczęstowała czytelników daniem, które zadowoli podniebienia wielu miłośników powieści historycznych. Polecam.


Wydawnictwo: Oficynka
Seria wydawnicza: Komisarz Franz Thiedtke
ISBN: 978-83-64307-15-7
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 292

Moja ocena: 4+/6

środa, 14 maja 2014

"Król Tyru"


Tomasz Białkowski "Król Tyru"


„Drzewo morwowe,” „Kłamca” oraz „Król Tyru” wchodzą w skład trylogii kryminalnej Tomasza Białkowskiego. Czytelnikom sugeruję lekturę tych powieści właśnie w tej, właściwej kolejności.

Powieścią „Król Tyru” Tomasz Białkowski zamknął swoją trylogię poświęconą dramatycznym przygodom warszawskiego dziennikarza śledczego Pawła Werensa. Ta książka znacznie odbiega od poprzednich części cyklu. Nie znajdziemy tu aż tylu odniesień do Biblii i  makabrycznych zbrodni. Nadal jednak życie głównego bohatera dalekie będzie od spokoju i stabilizacji. W jego życiu zaszło bowiem kilka zmian. Dziennikarz porzuca pracę w redakcji warszawskiej gazety i podejmuje decyzję o przeprowadzce do Olsztyna, gdzie zamierza opiekować się chorym na Alzheimera ojcem. Pewnego dnia odbiera telefon, który burzy wszystkie jego plany. Dzwoni córka generała Szuberta, przywódcy sekty kainitów.  Szubert, zwany przez wtajemniczonych Montalto, doprowadził m.in. do zabójstwa stryja Pawła. Poruszony Werens na spotkaniu z córką decyduje się jej pomóc w odnalezieniu wnuczki generała – Klaudii.

W tym samym czasie w lesie na Mazurach, w słynnej piramidzie nieopodal Rapy zostają znalezione spalone zwłoki z odciętą głową. Sprawą zainteresował się policjant Adam Dera, którego zesłano karnie do niewielkiej miejscowości. Komisarz otrze się o śmierć, na własną rękę próbując rozwikłać tajemnicę piramidy.  W powieści pojawi się także kolejna nasza dobra znajoma z powieści „Kłamca” – piękna doktor Lena Lipska. Jak się okaże, w jej życiu również kryje się tajemnica. Dopadną ją cienie przeszłości, z którymi nie będzie mogła sobie poradzić. Możemy się domyślić, że drogi Leny i Pawła ponownie się skrzyżują, a młodzi pomogą sobie nie tylko w rozwiązywaniu problemów.

Tradycyjnie jak we wcześniejszych powieściach Białkowskiego często podróżujemy a więc i akcja jest bardzo dynamiczna. Umiejscowienie jej w okresie świątecznym (puste drogi, przydrożne bary i szpitalne korytarze, zaśnieżone lasy) sprawia, że zostajemy otoczeni niepokojącym, nieco mrocznym klimatem. Dlatego mimo iż intryga kryminalna nie należy do zbyt skomplikowanych z dużym zainteresowaniem przeczytałem powieść do końca i stwierdziłem, że chętnie dłużej zagościłbym z naszymi bohaterami w białej, mazurskiej scenerii.

Czyje zwłoki kryje piramida w Rapie? Czy Werensowi uda się odnaleźć wnuczkę swojego prześladowcy? Kogo obawia się Lena? Czy odpowiedzi na te pytania mają ze sobą jakiś związek, dowiemy się z trzeciej, ostatniej i najlepszej części trylogii Tomasza Białkowskiego „Król Tyru.” Polecam.


Wydawnictwo: Szara Godzina
ISBN: 978-83-935772-8-6
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 240

Moja ocena: 4+/6

wtorek, 13 maja 2014

"Kłamca"


Tomasz Białkowski "Kłamca"


„Drzewo morwowe,” „Kłamca” oraz „Król Tyru” wchodzą w skład trylogii kryminalnej Tomasza Białkowskiego. Czytelnikom sugeruję lekturę tych powieści właśnie w tej, właściwej kolejności.

„Kłamca” to druga powieść Tomasz Białkowskiego, której bohaterem jest Paweł Werens, którego poznaliśmy już przy okazji lektury „Drzewa morwowego.” Dziennikarz napisał bestsellerową książkę o sekcie, którą z narażeniem życia udało mu się rozpracować.[1] Nie musi martwić się o pieniądze, w redakcji pojawia się sporadycznie. Czas spędza na spotkaniach autorskich promujących książkę, wizytach w barach i klubach.

Niestety oprócz sławy niewiele pozytywnych zmian nastąpiło w jego życiu. Na domiar złego przywódca sekty, który dzięki Werensowi trafu za kratki  odzyskał wolność. Ofiarą zemsty tajemniczego Montalto pada Mariusz Werens wraz z żoną Elizą. Paweł jest wstrząśnięty śmiercią stryja. Żona krewnego została ukrzyżowana, a na plecach zamordowanego stryja odkryto napis „Szadrak.”

Podobnie jak w pierwszym tomie cyklu okazuje się, że inspiracja dla zabójców ukryta jest w Biblii. Ginie kilka kolejnych osób związanych ze sprawą. Ich ciała także są upozowane. I tym razem Paweł Werens nie musi sam zmagać się z tropieniem psychopatycznego szefa sekty i jego ludzi. Pomaga mu doświadczony policjant, podkomisarz Adam Dera oraz piękna doktor - Lena Lipska, absolwentka Instytutu Nauk Biblijnych specjalizująca się w historii starożytnej. Morderca bawi się naszymi bohaterami, stawiając przed nimi trudne do rozszyfrowania wskazówki, mające doprowadzić ich do jemu tylko wiadomego celu.

Z powieści Tomasza Białkowskiego dowiemy się co wspólnego ze sprawą ma historia chłopca znalezionego pod koniec II wojny światowej w barokowym pałacu w Joachimstein, zaginiony „Portret młodzieńca” pędzla Rafaela, tajne archiwa wojenne oraz Bazylika Mariacka w Gdańsku.

„Kłamca” częściowo powiela schematy powieściowe znane Czytelnikom z „Drzewa morwowego.” Jest to jednak powieść z o wiele bardziej skomplikowaną fabułą, której ukoronowaniem jest rozplątywanie biblijnych wątków przez parę bohaterów (głównie Lenę). Trochę szkoda, że główny bohater Paweł Werens jest nieco bezbarwną postacią. Zarówno w pierwszej jak i drugiej książce serii czarną robotę wykonuje za niego ktoś inny. Mimo, że jego postać znajduje się w centrum akcji, odniosłem wrażenie że znajduje się gdzieś obok. Szybkie tempo, sensacyjna akcja z domieszką zagadek historycznych sprawia, że powieść Tomasza Białkowskiego mogę polecić jako dobrą lekturę na kilka wiosennych lub letnich wieczorów.


Wydawnictwo: Szara Godzina
ISBN: 978-83-935772-3-1
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 252

Moja ocena: 4/6

poniedziałek, 12 maja 2014

"Drzewo morwowe"


Tomasz Białkowski "Drzewo morwowe"


„Drzewo morwowe,” „Kłamca” oraz „Król Tyru” wchodzą w skład trylogii kryminalnej Tomasza Białkowskiego. Czytelnikom sugeruję lekturę tych powieści właśnie w tej, właściwej kolejności.

Olsztyn to rodzinne miasto Pawła Werensa, dziennikarza pracującego w warszawskiej gazecie „Wieści.” To zdolny młody człowiek. W dodatku przystojniak i kobieciarz. Nie lubi komplikować sobie życia, dla tego nie wiąże się z paniami, które pojawiają się u jego boku. Kiedy powierzono mu napisanie reportażu o szeregu makabrycznych zabójstw, których dokonano właśnie w Olsztynie, nasz bohater nie jest tym zachwycony. To tam właśnie w dzieciństwie przeżył rodzinną tragedię. Kiedy nie udaje mu się znaleźć noclegu w hotelu, przypomina sobie o stryju Mariuszu, który oferuje mu gościnę. To właśnie Mariusz, były ksiądz, pomaga młodemu Werensowi. I nie chodzi tu o zwykły reportaż. Dociekliwy dziennikarz rozpoczyna bowiem własne śledztwo. Nie zdaje sobie sprawy, że kiedy odkryje zbyt dużo, jego życie stanie się zagrożone.

Ktoś zabija ludzi, odtwarzając historię sprzed wielu wieków. Ofiary, starsi mężczyźni są przed śmiercią torturowani a ich ciała dziwacznie upozowane. Werensowie odkrywają, że zbrodnie inspirowane są egzekucjami pierwszych chrześcijańskich męczenników. W ustach każdego z zabitych policja znajduje motyla. Trop prowadzi do starego pałacu, w którym w latach 70-tych spotykają się członkowie tajemniczej sekty.

Mimo licznych odniesień biblijno-historycznych czytelnik nie traci w nich orientacji. Zawsze pod ręką jest sympatyczny stryj głównego bohatera (ex-duchowny), który zna odpowiedź na większość pytań zadawanych przez krewniaka. Podobnie Tomasz Białkowski umiejętnie kieruje czytelnika antycznymi meandrami. Przyznam się, że kilka razy odniosłem wrażenie, że wszystko mam zbyt łatwo podane na tacy, a wolałbym sam nieco więcej pogłówkować prowadząc wraz z głównym bohaterem dziennikarskie śledztwo.

Kobiety w powieści pełnią rolę dekoracyjną. Podają obiad lub pozwalają się uwieść głównemu bohaterowi, kusząc go wcześniej swoimi wdziękami. Czarne charaktery nie mają skrupułów a policji nie można do końca zaufać.   

Książki  Tomasza Białkowskiego to lektury nie tylko dla miłośników kryminałów, ale także dla mieszkańców Olsztyna i okolic, którzy mogą w nich odnaleźć wiele znanych sobie miejsc. Już niebawem podzielę się wrażeniami po przeczytaniu drugiej książki cyklu pt. „Kłamca.” Na jej okładce z otwartej walizy wysypują się stare papierzyska. Ogołocone z liści, pokrzywione drzewo samotnie opiera się burzy. Nadlatują czarne ptaszyska. A ja już wiem, że na pierwszych stronach drugiego tomu zostanie zamordowany jeden z bohaterów książki, której recenzję właśnie zakończyliście czytać. 


Wydawnictwo: Szara Godzina
ISBN: 978-83-933462-5-7
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 302

Moja ocena: 4/6

czwartek, 8 maja 2014

"Morderstwo w Miłowie"


Alicja Minicka "Morderstwo w Miłowie"


Niewielka podpoznańska miejscowość Miłów jest tłem powieści Alicji Milickiej. Tam właśnie mieszka zamożna rodzina Górskich. Pan domu to wzięty architekt. Zaprojektowana przez niego rezydencja wyróżnia się z otoczenia niebanalną, nowoczesną jak na 1928 r. architekturą. Młoda malarka Samanta Greenwood nie spodziewała się, że przyjeżdżając na wakacje do Miłowa znajdzie się w centrum dramatycznych wydarzeń. Sielankowe z pozoru życie Górskich przerywa zabójstwo pana domu. Wkrótce giną kolejne osoby przebywające w pięknej, lecz pechowej budowli. Do akcji wkracza komisarz Łukasz Darski. Wychodzą na jaw skrywane tajemnice rodzinne, niemal każdy z domowników ma motyw aby pozbyć się kogoś z kim sąsiaduje przez ścianę.

Powieść Alicji Minickiej doskonale nawiązuje do klasycznych kryminałów. Dzieła Agaty Christie stoją co prawda kilka półek wyżej, ale czytaną nie tak dawno powieść Antoniego Marczyńskiego „Kłopoty ze spadkiem” książka pani Alicji zdecydowanie wyprzedza w moim prywatnym rankingu. Ocena byłaby zdecydowanie wyższa, gdyby autorce udało się lepiej oddać realia epoki, przekazać barwy i zapachy Miłowa i Poznania. Zdziwiła nie również dedykacja dla kustosza Muzeum Policji w Poznaniu zamieszczona na początku książki, w której Autorka dziękuje za „pomoc w zdobyciu informacji o Policji Państwowej okresu międzywojnia, zwłaszcza dotyczących ówczesnych procedur i technik kryminalistycznych.”[1] Podczas lektury nie dostrzegłem jednak zbytniego uwypuklenia policyjnego rzemiosła. Czynności stróżów prawa nakreślone są dość ogólnikowo i ograniczają się głównie wydawania przepustek przy wejściu do gmachu policji oraz zabezpieczania dowodów na miejscu przestępstwa. Wzorem angielskich policjantów Łukasz Darski prowadzi przesłuchania w swoim gabinecie lub też odwiedza Miłów, zbierając zeznania od wykruszającej się liczby domowników.

Widząc piękną kobietę na okładce książki, miałem pewne obawy, że zamiast kryminału z wątkiem romansowym zostanę poczęstowany romansem z wątkiem kryminalnym. Na szczęście obawy te okazały się płonne. Autorce udało się umiejętnie zrównoważyć proporcje pomiędzy tymi gatunkami. Jestem jednak przekonany, że gdyby powieść liczyła jeszcze co najmniej dwa rozdziały, cienka granica zostałaby przekroczona i sceny miłosne przesłoniłyby śledztwo, a prowadzący je komisarz Darski nie oparłby się wdziękom uroczej Samanty Greenwood.

Mimo, że zbyt wielu retro-akcentów nie znajdziemy w „Morderstwie w Miłowie,” książka zapewne przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy lubują się w starych klasycznych, angielskich kryminałach.


Wydawnictwo: Oficynka
Seria wydawnicza: ABC
ISBN: 978-83-62465-53-8
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 234

Moja ocena: 4/6


[1] Alicja Minicka „Morderstwo w Miłowie,” s. 5.

środa, 7 maja 2014

"Sopot 1940. Ścieżki miłości i szyfry wojny"


Zofia i Jan Puszkarow "Sopot 1940. Ścieżki miłości i szyfry wojny"


Martę i Maksa Mortonów mieliśmy już okazję poznać przy okazji lektury pierwszej powieści Zofii i Jana Puszkarow "Sopot 1939. Starcie wywiadów. Miłość i wojna. Thriller retro."[1] Jak pamiętamy, młodych małżonków rozdzieliły wojna i Morze Bałtyckie. Marta po wielu niebezpiecznych przygodach w Sopocie dotarła do ciotki Maksa mieszkającej w Podkowie Leśnej, zaś jej męża los rzucił do neutralnej Szwecji.

Kobieta próbuje zorganizować sobie życie w miasteczku pod Warszawą. Spędza w Polsce Święta Bożego Narodzenia. Zaprzyjaźnia się z ciotką, znajduje pracę w warszawskiej kawiarni, nawiązuje nowe znajomości, nie zawsze bezpieczne. Jednocześnie szuka możliwości opuszczenia Polski, co niestety w wojennych realiach nie jest łatwe do zrealizowania. Maks pracując dla wywiadu przeżywa cały szereg niebezpiecznych przygód. Niestety uczucia młodych małżonków zostały wystawione na ciężką próbę. W otoczeniu Maksa pojawiła się piękna agentka szwedzka Arnika, a Marta zacznie baczniej spoglądać na Piotrka, z którym przygotowuje się do eksternistycznej matury. W jej sercu zaczyna kiełkować podejrzenie, że jej mąż znalazł sobie nowy obiekt westchnień. Mimo to wciąż o nim myśli i codziennie z utęsknieniem wyczekuje od niego jakiejkolwiek wiadomości.

Choć w tytule książki pojawia się Sopot, tym razem to kraje skandynawskie oraz Warszawa i okolice są głównymi arenami powieści. Mortonowie podróżują. Max pociągiem w wagonie pierwszej klasy do dalekiej Kiruny, Marta zatłoczoną „ekadką” na trasie Warszawa – Podkowa Leśna. Wraz z Maksem i Arniką zauroczeni obserwujemy zorzę polarną. Spacerując warszawskimi ulicami widzimy zniszczenia dokonane przez niemieckie bomby w pierwszych dniach wojny.

Podobnie jak w pierwszej części powieści nieco przeszkadzało mi podzielenie jej na kilkadziesiąt krótkich rozdziałów oraz związane z tym zbyt częste przeskoki akcji. Zbyteczne wydaje się także umieszczenie w tekście wielu informacji historycznych o charakterze niemal encyklopedycznym. Ich miejsce powinno się znaleźć raczej w przypisach. Powieść jest bardzo dynamiczna i pełna niespodzianek – tak jak pełna niespodzianek jest profesja Maksa – agenta wywiadu. Czy Morton poradzi sobie w świecie intryg i szpiegów, czy jego żona odnajdzie się w nowej, polskiej rzeczywistości, czy ich uczucie przetrwa pokusy i wojenną zawieruchę? Odpowiedź na dwa pierwsze pytania znajdziecie w powieści „Sopot 1940. Ścieżki miłości i szyfry wojny.” Odpowiedzi na ostatnie pytanie nie znam, pewnie poznamy ją dopiero w trzecim tomie przygód małżeństwa Mortonów.

Wydawnictwo: Psychoskok
ISBN: 978-83-7900-162-0
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 242 (e-book)

Moja ocena: 4/6

sobota, 3 maja 2014

"Przypadek Ritterów"


Adam Węgłowski "Przypadek Ritterów"


Wiosną 1882 r. w małej wiosce Lutcza leżącej nieopodal Rzeszowa zostają znalezione okaleczone zwłoki kobiety. 35-letniej Franciszce Mnich poderżnięto gardło oraz wycięto narządy płciowe. Lekarze orzekli ponadto, że ze zmasakrowanego ciała został usunięty kilkumiesięczny płód. Jak ustalono w czasie śledztwa, Mnichówna tamtego dnia udała się do Żydów Ritterów po mleko. Później nikt z sąsiadów jej nie widział. Próbowano ustalić kto był ojcem nienarodzonego dziecka, brano pod uwagę m.in. miejscowych księży. Jedna z sąsiadek złośliwie opowiadała, „że musiało to być niepokalane poczęcie, bo przecie Franki brzyduli żaden facet i kijem by nie tknął.”[1] W końcu ustalono, że sprawca musiał być Izraelitą a mord ma charakter rytualny.

Sprawą zainteresował się bogaty panicz o antysemickich poglądach  Kamil Kord. Pisze on artykuły na temat procesu Ritterów do rodzinnej gazety.  Z czasem nabiera coraz większych wątpliwości co do tego czy faktycznie Żydzi są sprawcami zbrodni i próbuje dociec prawdy. Pomaga mu w tym oficer policji z Lutczy - Ponar oraz przyjaciel ojca - Ernest Ochorowicz. Okazuje się także, że nie wszystkim zależy aby to prawdziwy morderca został skazany. Kord z Ponarem wplątują się niebezpieczną grę.

Powieść oparta jest na wydarzeniach, które ponad sto lat temu rozegrały się w Lutczy, Rzeszowie i Krakowie. Sprawa Ritterów odbiła się wtedy głośnym echem na ziemiach Cesarstwa Austrowęgierskiego. Jedynie główni bohaterowie powstali w wyobraźni autora.  Adam Węgłowski na kartach książki wspomniał także o innej głośnej sprawie, która przed laty rozpalała wyobraźnię i bulwersowała mieszkańców podwawelskiego grodu. Chodzi o sprawę uwięzienia w ciemnej celi klasztoru karmelitanek bosych zakonnicy Barbary Ubryk.[2] Przeczytamy też o antysemickich poglądach sławnego mistrza pędzla Jana Matejki a miłośnicy XIX-wiecznego Krakowa również znajdą dla siebie kilka ciekawostek.

Nieco w tle poprowadzony jest wątek romansowy, który jednak nie pozostaje bez wpływu na przemianę wewnętrzną młodego dziennikarza. Mamy okazję zapoznać się również z dawnymi metodami śledczymi, które nie są jeszcze wolne od zabobonów i uprzedzeń. Ciekawość czytelnika rozbudzają pierwsze, niemal gotyckie fragmenty książki rozgrywające się na starym paryskim cmentarzu. Warta podkreślenia jest również zimowa scena zaatakowania przez wilki powozu, którym podróżował Kamil Kord. Trochę szkoda, że autor nie wykorzystał do końca atutów jakie daje magiczny, stary Kraków, czy też malownicza galicyjska wioska. Przesunięcie środka ciężkości książki w stronę bardziej plastycznego oddania realiów takich miejsc mogłoby niewątpliwie wzbogacić klimat powieści.

Adam Węgłowski jak sam pisze w notce zamieszczonej na ostatnich stronach, jest od dzieciństwa miłośnikiem powieści kryminalnych. Ponadto w „Przypadku Ritterów” autor pozostawił sobie kilka furtek, przez które nasz bohater Kamil Kord będzie mógł przedostać się na karty kolejnych tomów. A my pewnie znów za jakiś czas będziemy wraz z nim rozwiązywali następną kryminalną zagadkę.


Wydawnictwo: Szara Godzina
ISBN: 978-83-933462-3-3
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 239

Moja ocena: 4/6


[1] Adam Węgłowski „Przypadek Ritterów, „ s. 32.
[2] O sprawie Barbary Ubryk przeczytacie m.in. w „Pitawalu Krakowskim”: http://ksiazkiprzygodowe.blogspot.com/2013/12/pitaval-krakowski-stanisaw-salmonowicz.html

środa, 30 kwietnia 2014

"Polacy w armii kajzera"


Ryszard Kaczmarek "Polacy w armii kajzera"


Jak czytamy we wstępie do książki „Polacy w armii kajzera,” głównym motywem jej powstania była chęć uzupełnienia luki w dotychczasowej historiografii poświęconej służbie Polaków w szeregach wojska niemieckiego podczas pierwszej wojny światowej.[1] Musimy pamiętać, że w armii niemieckiej, rosyjskiej czy austriackiej nie istniały osobne polskie formacje. Polacy walczyli w mundurach trzech zaborczych armii. Wielokrotnie dochodziło więc do bratobójczych walk. Ryszard Kaczmarek w swoim opracowaniu przedstawia żołnierską drogę jaka przebywali Polacy w armii niemieckiej od poboru aż po szpital lub grób. Taki bowiem tragiczny los przypadł niejednemu z naszych rodaków w latach pierwszej wielkiej wojny.

Wszystko rozpoczynało się od szkolenia rekruta. Podstawowego, gdyż na pełne brakowało niejednokrotnie czasu. Autor przedstawia codzienność żołnierza, zarówno podczas walki na froncie jak i w jednostce wojskowej. Obserwujemy dysproporcje między szeregowymi żołnierzami a zawodowymi oficerami jak również relacje pomiędzy Polakami a mieszkańcami różnych części Niemiec.

Profesor Kaczmarek wiele miejsca w swej książce poświęcił nie tylko losowi rannych i zabitych, ale także opisał wrażenia jakie stosy poległych wywierały na pozostałych przy życiu współtowarzyszy. Makabryczne widoki, które przerażały żołnierzy w pierwszych dniach walk, w realiach wojny pozycyjnej stały się dla nich chlebem powszednim. Zmiany w specyfice prowadzenia walki niosły ze sobą wiele problemów logistycznych związanych z zaopatrzeniem, zakwaterowaniem oraz wyżywieniem tysięcy ludzi. A przecież żołnierze pochodzący z Polski mieli swoje przyzwyczajenia kulinarne. Trudno im się było obejść bez zup, kaszy, chleba i ziemniaków.  Jedzenie w warunkach frontowych było dość monotonne i żołnierze często musieli zadowolić się zupą z brukwi i konserwami. Monotonny jadłospis oraz niewłaściwe odżywianie często prowadziły do chorób i epidemii. Dlatego też wprowadzono szczepionki przeciwko tyfusowi i cholerze.



Żołnierze w pociągu w drodze na front zachodni, sierpień 1914 roku. 
(Źródło: Ryszard Kaczmarek „Polacy w armii kajzera,” s. 121.)


Autor nawiązał także do tematyki niezbyt często poruszanej przez historyków, jak np. organizacji na zapleczu frontu sieci domów publicznych. Opisał sposoby symulowania chorób w celu uniknięcia wojennej makabry. Przedstawił sympatie społeczeństwa francuskiego do żołnierzy posługujących się językiem polskim. Nie zapomniał o życiu religijnym żołnierzy, uczestnictwie w nabożeństwach, wieczorach wigilijnych czy też świętowaniu Wielkanocy.

W książce „Polacy w armii kajzera” znajdziemy wiele informacji o umundurowaniu i uzbrojeniu jednostek wojskowych. Przemierzymy wiele bitewnych pól, m.in. pod Verdun i nad Sommą. Zapoznajemy się ze prymitywnymi warunkami życia i walki na froncie wschodnim. Wszędzie miejscowe cmentarze wojenne usiane są grobami Ślązaków, Mazurów, mieszkańców Wielkopolski i Pomorza.

Ryszard Kaczmarek zbierał materiały do publikacji ok. 4 lat. Wartościowym uzupełnieniem książki są zamieszczone liczne fotografie oraz reprodukcje pocztówek i plakatów z epoki. Najwięcej trudności sprawiło autorowi gromadzenie materiału, np. książek pułkowych, które były rozproszone w różnych miejscach Niemiec.[2] Cennym uzupełnieniem książki, jakim posiłkował się autor są pisane w języku polskim listy i wspomnienia żołnierzy, m.in. Górnoślązaka Kazimierza Wallisa, który w ciągu kilku lat służby wysłał ich do rodziny ponad 500. Jest to rzadki przypadek zachowania się opisów wojennej tułaczki, której autorem był zwykły frontowy żołnierz. Wielokroć Polacy w obcych mundurach zbierali doświadczenie frontowe z głębokim przeświadczeniem, że w sprzyjającej sytuacji politycznej będą je mogli wykorzystać gdy nadarzy się okazja do walki o niepodległość ojczyzny. W powyższych akapitach nakreśliłem tylko ułamek tematyki, którą w swej obszernej książce przedstawił profesor Kaczmarek. Zainteresowanych dokładniejszym zapoznaniem historii Polaków w mundurach niemieckiego zaborcy odsyłam do lektury książki „Polacy w armii kajzera.”

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
ISBN: 978-83-08-05331-7
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 560

Moja ocena: 6/6


poniedziałek, 28 kwietnia 2014

"Strażnik skarbu"


Aneta Ponomarenko "Strażnik skarbu"



W moich podróżach po coraz dłuższej półce z kryminałami retro sięgnąłem jakiś czas temu po powieść Anety Ponomarenko, której akcja rozgrywa się w Kaliszu w 1888 r. Najstarsze polskie miasto jest areną szeregu zbrodni. Ginie pomocnik aptekarza oraz wdowa po radcy prawnym. Policjanci uważają, że mają do czynienia z samobójstwami. Na miejsca przestępstw przybywają Walery Konstantynowicz Jezierski, agent do specjalnych poruczeń w randze radcy stanu oraz młody żydowski lekarz Jakub Zaif, z którymi przez ponad 300 stron powieści będziemy wędrować kaliskimi ulicami usiłując trafić na ślad osobnika, który zburzył spokój stolicy guberni. W trakcie prowadzenia śledztwa polski Żyd zaprzyjaźnia się z szefem rosyjskiej policji.

To właśnie Zaif odkrywa, że ktoś upozorował samobójstwa a w rzeczywistości dokonano morderstw. Wkrótce potem w bibliotece klasztornej zostają odkryte ciała dwóch zakonników, którzy przed śmiercią byli torturowani. Nasi dwaj bohaterowie są przekonani, że wszystkie zabójstwa łączy wspólna nić, która ma związek z kolekcjonerami masońskich pamiątek. Jak się bowiem okazuje Kalisz był niegdyś ważnym ośrodkiem wolnomularskim a gdzieś w mieście znajduje się ukryty przez nich skarb. Giną kolejne osoby, ktoś usiłuje zabić doktora Zaifa…

Aneta Ponomarenko z dużą pieczołowitością przedstawiła Kalisz u schyłku XIX wieku. Gościmy w pałacu dobrodusznego, dbającego o miasto gubernatora Michała Piotrowicza Daragana.[1] W tymże pałacu Jakub Zaif zapałał uczuciem do jego pięknej córki. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że ta miłość nie ma zbyt wielkiej przyszłości. Tak wiele dzieliło przecież córkę prawosławnego urzędnika i syna żydowskiego bankiera.

Od ojca doktora Zaifa przyjmujemy zaproszenie na wystawną ucztę w jego tajemniczym domu. Zaglądamy za klasztorne mury, do piwnic, cel zakonników i biblioteki. Odwiedzamy mieszkania kaliszan, sklepy i księgarnie. Wraz z mieszkańcami miasta uczestniczymy w balu dobroczynnym zorganizowanym przez życzliwego Polakom gubernatora.

Z uśmiechem czytamy, jaką atrakcją dla mieszkańców XIX-wiecznego miasta był telefon, odkurzacz, czy też inne wynalazki. Nie bez wpływu  na rozwój śledztwa są także eksperymenty z daktyloskopią prowadzone przez dr Zaifa.

W jednym z wywiadów Aneta Ponomarenko zdradziła, że cykl powieści o przygodach agenta Jezierskiego i doktora Zaifa zamknie się na trzech tomach. Drugiej książki „Dom śmierci” nie miałem jeszcze okazji przeczytać, ale autorka uważa, że jest znacznie lepsza od „Strażnika skarbu,”[2] więc pewnie niebawem będę miał okazję do ponownych odwiedzin dawnego Kalisza. Polecam.


Wydawnictwo: Szara Godzina
Seria wydawnicza: Calisia
ISBN: 978-83-933462-2-6
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 367

Moja ocena: 5/6

czwartek, 24 kwietnia 2014

"Lwowska noc"


Wiesław Helak "Lwowska noc"


„Lwowska noc” to dramatyczna i wzruszająca opowieść o ostatnich latach Lwowa. Polskiego Lwowa. To opowieść o Polakach, Ukraińcach i Żydach, którzy współtworzyli  historię tego miasta. To wreszcie opowieść o Rosjanach i Niemcach, którzy brutalnie zamknęli pewien rozdział w dziejach Lwowa, rozpoczynając jednocześnie nowy, pełen bólu, zakłamania i zawiedzionych nadziei. „Lwowska noc”  Wiesława Helaka to niemal dokumentalna relacja o swoistej drodze krzyżowej, którą przeszedł bohater powieści Józef Sztendera, polski nauczyciel mieszkający wraz z żoną, Ukrainką w wiosce nieopodal Lwowa.

Ten kochający swoją rodzinną ziemię patriota bez wahania zakłada mundur i mimo, że nie otrzymał karty mobilizacyjnej decyduje się wyjechać, aby walczyć w obronie ojczyzny. To właśnie wrzesień 1939 r. rozpoczął jego gehennę, która już nigdy miała się nie zakończyć. Za miłość do ojczyzny przyjdzie Józefowi zapłacić najwyższą cenę. Bohater traci rodzinę. Ukochana żona oraz dwójka dzieci zostaje bestialsko zamordowana przez sąsiadów – Ukraińców. Sam wielokrotnie unika śmierci, trafia do sowieckiego więzienia. Jest świadkiem rozstrzelania profesorów lwowskich, eksterminacji ludności żydowskiej  oraz wielu innych zbrodni dokonywanych przez wojska okupantów. Obserwuje rabowanie polskiego mienia, wywózki Lwowian na Syberię oraz przymusowe deportacje do Polski, na Ziemie Odzyskane.

W powieści Wiesława Helaka nie brakuje wstrząsających scen, które jak wspomniany wcześniej mord na rodzinie Józefa, czy też dramat dzieci żydowskich w getcie lwowskim na długo pozostają w pamięci czytelnika.

„Lwowska noc” to także historia o tragicznej miłości, którą głównemu bohaterowi dane jest przeżyć aż dwukrotnie. Za pierwszym razem on traci rodzinę, za drugim - nowa rodzina - jego. Sztendera szukając ukojenia w bólu oraz odpowiedzi na kłębiące się w głowie pytania i wątpliwości zamyka się w klasztornych murach, które jednak opuszcza  i dalej toczy walkę o zachowanie człowieczeństwa. Przebywając we Lwowie angażuje się w pomoc dla osieroconych dzieci a także wstępuje do zakonspirowanej organizacji wojskowej. Wielokrotnie naraża życie dla przyjaciół, a na błaganie żony proszącej aby pozostał z nią i dziećmi odpowiada: „Głos sumienia nakazuje mi iść.”[1]

Ma to szczęście, że u jego boku są osoby, które czują, myślą i kochają podobnie jak on: ojciec, zaprzyjaźniony ksiądz, żydowski lekarz, młody harcerz, czy też kobiety które opiekują się dziecięcym przytułkiem. Mimo wszystko może także liczyć na swą małżonkę, która w chwili próby nie zdradza ukraińskim bandytom jego miejsca pobytu. Niestety, niemal wszystkie te osoby za swą miłość do Lwowa i ojczyzny straciły życie.

W pamięci Wiesława Helaka pozostały relacje jego dziadków i rodziców, którzy przeżyli lwowską gehennę oraz zesłania na Syberię. Im właśnie dziękuje na ostatnich stronach powieści za to, że ich wspomnienia pozwoliły mu „odnaleźć w sobie choć w części miłość do tego miasta i jego losów oraz wzbogacić opowieść o szczegóły, których żaden autor by nie wymyślił.”[2] „Lwowska noc” to również kawał dobrej polskiej prozy. Polecam.

Wydawnictwo: Trio
ISBN: 978-83-7436-304-4
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 326

Moja ocena: 6/6


[1] Wiesław Helak „Lwowska noc,” s.164.
[2] Tamże, s. 326.