Pokazywanie postów oznaczonych etykietą milicja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą milicja. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 marca 2017

„Zaułki”



Anna Kłodzińska „Zaułki”


Warszawa, pierwsza połowa lat 60-tych. Tajemnicza szajka złodziei dokonuje kilku włamań do mieszkań należących do dobrze sytuowanych osób. Przestępcy bardzo dokładnie przygotowują się do skoków. Mimo podjęcia działań operacyjnych, funkcjonariuszom milicji nie udaje się natrafić na nawet najmniejszy ślad, który mógłby doprowadzić ich do rozbicia bandy. Kapitan Szczęsny wraz z kolegami w niebieskich mundurach błyskawicznie dochodzi do wniosku, że nie są to przypadkowi rabusie. Mimo szeroko zakrojonej akcji, przetrząsaniu stołecznych bazarów i złodziejskich melin, koledzy Szczęsnego nie są wstanie odnaleźć ani jednego przedmiotu pochodzącego z okradzionych mieszkań. Świadczy to o tym, że na czele szajki stoi niezwykle ostrożny, przebiegły i niebezpieczny osobnik. Jedynym punktem zaczepienia, mogącym rzucić cień nadziei na rozwiązanie tej niezwykle trudnej zagadki, jest tajemnicza, piękna dziewczyna, która jak podejrzewa Szczęsny, pełni w bandzie rolę wabika. Niestety, uwiedzeni przez nią mężczyźni nie znają jej prawdziwych personaliów ani adresu…



Anna Kłodzińska „Błękitne okulary” - 9 tom serii „Najlepsze kryminały PRL” 


Tradycyjnie już, każda powieść Kłodzińskiej przynosi kolejną dawkę informacji o nieistniejących już miejscach na mapie powojennej Warszawy. Tak jest oczywiście i tym razem. Akcja powieści koncentruje się bowiem w kilku popularnych wówczas lokalach gastronomicznych. W związku z prowadzonym śledztwem kapitan Szczęsny opuszcza na kilka chwil stolicę i udaje się do Zakopanego. Oprócz niezawodnego blondwłosego kapitana na kartach książki pojawia się kliku milicjantów znanych z wcześniejszych kryminałów pisarki, z naczelnikiem wydziału - majorem Daniłowiczem na czele. Młodsi bohaterowie powieści przypominają natomiast nieco postacie z wydanej na początku lat 80-tych, książki Kłodzińskiej „Dzieci milionerów”. Autorka stara się przedstawić dylematy targające młodzieżą, która zeszła na drogę, z której powrót do zdrowego, socjalistycznego społeczeństwa jest bardzo trudny a często nawet niemożliwy.

Stopień skomplikowania intrygi kryminalnej w niniejszej powieści nie odbiega od innych książek tej autorki. Warto jednak podkreślić stworzony przez Kłodzińską klimat oraz atmosferę narastającego zagrożenia otaczającą bohaterów. Powieść „Zaułki” długo czekała na swą książkową premierę. Po raz pierwszy ukazała się bowiem w 1964 r. na łamach „Ilustrowanego Kuriera Polskiego”. Takie utwory miłośnicy kryminałów milicyjnych nazywają „gazetowcami”. Mimo to powieść została dopracowana przez autorkę i bez wątpienia należy do jej najlepszych dokonań. Polecam.

Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-65499-31-8
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 203


środa, 8 lutego 2017

„Jaka śmierć jest cicha”



Anna Kłodzińska „Jaka śmierć jest cicha”


Warszawa, pierwsza połowa lat 60-tych ubiegłego wieku. W tłumie pasażerów na dworcu Warszawa Główna zostaje zastrzelony mężczyzna oczekujący na odjazd pociągu. Wkrótce w identyczny sposób ktoś zabija kolejną osobę. Tym razem zbrodni dokonano na dworcu Warszawa Wileńska. Śledztwo w sprawie morderstw prowadzi etatowy bohater większości powieści kryminalnych Anny Kłodzińskiej – kapitan Szczęsny. Śledczy zastanawiają się, co może łączyć pochodzące z różnych środowisk ofiary zbrodni. Jakiś związek między nimi istnieje na pewno – zostały zastrzelone z tej samej broni. Zabici to legitymujący się bogatą kartoteką przestępczą opryszek zwany Pięknym Lolem oraz kobieta handlująca na Bazarze Różyckiego.

Przed milicjantami rysują się kolejne trudne, pracochłonne dni i nieprzespane noce. Jedną z hipotez jakie zakładają śledczy są porachunki grup przestępczych. Rozpoczyna się penetrowanie podejrzanych środowisk, funkcjonariusze zaglądają do melin, mieszkań i spelunek. Przed obliczem Szczęsnego, który kolejny już raz nie ma szans na wymarzony urlop, przemaszerowują postacie z marginesu społecznego i stołecznego półświatka...



Anna Kłodzińska „Zaułki” - kolejny tom serii „Najlepsze kryminały PRL” 


Lektura każdej powieści Kłodzińskiej umożliwia wyłowienie wielu spostrzeżeń i smaczków związanych z czasami PRL-u. Nie inaczej jest i tym razem. Autorka przedstawia m.in. sceny związane z życiem zawodowym pracowników służby zdrowia. Rozwiązanie zagadki kryminalnej nie wymaga nadzwyczajnego wysiłku. Nie brakuje natomiast w powieści ciekawostek związanych z pracą śledczą.  Kłodzińska wysyła kapitana Szczęsnego do Zakładu Kryminalistyki, gdzie funkcjonariusz zatrudniony w dziale ekspertyz broni prezentuje mu nowinki związane ze swoim warsztatem pracy.

Autorka nadała dwóm milicjantom występującym na kartach książki nazwiska swoich kolegów po piórze. Ciekaw jestem, czy był to przypadek, czy też zabieg zamierzony. I tak w powieści pojawiają się podporucznik Kostecki oraz milicyjny fotografik - Minkowski. Tadeusz Kostecki zasłynął jako jeden z bardziej znanych autorów polskich powieści kryminalnych i sensacyjnych lat powojennych. Jego utwory sprzed 1951 r. zostały objęte cenzurą i usunięte z bibliotek. Sylwetka Aleksandra Minkowskiego, twórcy wielu popularnych powieści dla młodzieży nie wymaga chyba przedstawienia. Powieść Anny Kłodzińskiej ukazała się po raz pierwszy w 1962 r. na łamach „Ilustrowanego Kuriera Polskiego”. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-65499-30-1
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 191


niedziela, 23 października 2016

„Przegrana stawka”



Anna Kłodzińska „Przegrana stawka”


„Przegrana stawka” to kolejny kryminał Anny Kłodzińskiej, którego akcja rozgrywa się na początku lat 60-tych ubiegłego wieku w Warszawie. Jest ciepły październikowy wieczór. Na jednej z głównych ulic miasta pasażerowie miejskiego autobusu z przerażeniem obserwują jak jadący przed nimi taksówkarz traci panowanie nad kierownicą i uderza rozpędzoną zieloną „Warszawą” w stojące na poboczu drzewo. Na miejscu wypadku błyskawicznie pojawiają się funkcjonariusze MO. Niestety kierowca nie żyje. Sekcja zwłok nie wykazuje aby ofiara przed śmiercią spożywała alkohol, wykluczono również samobójstwo. Śledztwo utknęłoby zapewne na dłużej w martwym punkcie, gdyby wkrótce nie doszło do następnych trudnych do wyjaśnienia wydarzeń.

Milicja dowiaduje się o znalezionym przechowalni na dworcu kufrze z makabryczną zawartością – zwłokami kobiety pozbawionymi głowy i rąk. Funkcjonariusze zaczynają zastanawiać się, czy pomiędzy tymi dwiema sprawami nie zachodzi jakiś związek. To jednak nie ostatnia zagadka. Autorka na „chwilę” przenosi czytelników do Zakopanego, gdzie pojawia się oszustka proponująca w zamian za łapówki załatwienie przydziału na mieszkanie. Do akcji wkracza kapitan Szczęsny, dla którego będzie to kolejne zadanie z tych najtrudniejszych w karierze. Milicjant podejmuje ryzykowną grę, a nawet ociera się o śmierć pragnąc natrafić na jakikolwiek trop mogący przybliżyć go do zamknięcia śledztwa.


Najlepsze kryminały PRL na Facebooku:


W powieści splata się kilka wątków, pojawia się kilkadziesiąt postaci. Pisarka porusza sprawę narkomanii, nielegalnych aborcji czy bałaganu w służbie zdrowia. W Milicji Obywatelskiej także nie zawsze przestrzegane są procedury. Najlepszym przykładem jest sam kapitan, który nie pierwszy raz udaje się na niebezpieczną akcję bez wymaganego wsparcia umundurowanych kolegów. Jest w powieści także wątek miłosny, który co prawda zdążył zakiełkować, lecz pisarka nie pozwoliła mu rozkwitnąć. Związany jest bowiem z kapitanem Szczęsnym, a jak wiadomo ten milicjant nie wie co to życie prywatne, każdą niemal chwilę poza snem poświęcając na działania operacyjne.

Autorka nie stroni od przedstawiania mrocznej i brudnej strony socjalistycznej Warszawy. Ukazuje szare, często tragiczne epizody z życia rodzin z marginesu społecznego, złodziei i prostytutek. Widzimy niezwykle realistycznie opisy zatłoczonej izby wytrzeźwień, czy meliny, do której wstęp mają tylko nieliczni przedstawiciele stołecznego przestępczego półświatka. Stąd też powieść Anny Kłodzińskiej mimo wartkiej, sensacyjnej fabuły można zdefiniować jako dramat kryminalny. Bardzo wiele miejsc, w których przebywają bohaterowie książki znikło już bezpowrotnie z krajobrazu Warszawy. Powieść ukazała się po raz pierwszy w odcinkach w 1961 r. na łamach „Ilustrowanego Kuriera Polskiego”. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-65499-24-0
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 171


czwartek, 13 października 2016

„Malwersanci”



Anna Kłodzińska „Malwersanci”


Warszawa, początek lat 60-tych ubiegłego wieku. Trudna sytuacja finansowa zmusza młodego urzędnika Jana Wilczyńskiego zatrudnionego w stołecznej Centrali Garbarskiej do przyjęcia propozycji zmiany stanowiska pracy. Niestety, przejście na stanowisko magazyniera wiąże się nie tylko z podwyżką wynagrodzenia. Wilczyński wkrótce ulega namowom kolegów i przystaje do szajki zajmującej się nielegalnym handlem skórą. Okazuje się, że w gronie zaangażowanych w niecny proceder są zarówno zwykli robotnicy jak i urzędnicy, zaś mózgiem kierującym machlojkami jest sam dyrektor przedsiębiorstwa. Kiedy Jan zaczyna się orientować, jakie ryzyko związane jest z jego „dodatkowymi obowiązkami” zamierza wycofać się ze współpracy z aferzystami. Jest już na to jednak za późno. 




W porównaniu do innych kryminałów Anny Kłodzińskiej na kartach powieści „Malwersanci” funkcjonariusze MO z genialnym kapitanem Szczęsnym na czele nie pojawiają się zbyt często. Autorka skoncentrowała się natomiast na uwypukleniu przeżyć głównego bohatera Jana Wilczyńskiego. Obserwujemy jego wewnętrzne zmagania, dramatyczne decyzje, zawahania i chwile słabości. Kłodzińska odważyła się poruszyć w powieści problem biedy z jaką zmagała się znaczna część socjalistycznego społeczeństwa. To właśnie pełna niedostatków wegetacja życiowa i brak perspektyw na trwałe i znaczące podreperowanie domowego budżetu skłoniły młodego referenta do wkroczenia na drogę przestępstwa. W pewnym momencie Wilczyński ma dość życia na nieustannych pożyczkach, pragnie sprawić aby codzienne troski ukochanej żony odeszły w zapomnienie.




Małżonka bohatera wybiera inną drogę. Dokształca się z zamiarem znalezienia choćby skromnie płatnej posady. Kiedy zaczyna nabierać podejrzeń, skąd pochodzą pieniądze i sprawunki, których Jan coraz więcej przynosi do ich mieszkania, przestaje z nich korzystać a małżeństwo rozpada się. Wilczyński przekracza granicę, za którą nie ma już powrotu do dawnego życia. Traci rodzinę i szacunek do samego siebie. Być może będzie go stać na wymarzony domek, fiata 600 lub syrenkę, ale nie będzie wówczas przy nim jego najbliższych.




Bardzo starannie, jak na powieść milicyjną, Kłodzińska nakreśliła także warstwę obyczajową. Bazarowy półświatek i dostatnie życie oszustów z Centrali Garbarskiej kontrastują z ubogą, szarą i pełną wyrzeczeń egzystencją osób, które oparły się pokusom i namowom malwersantów. Warto też podkreślić klimat nieustannego zagrożenia otaczający głównego bohatera, który nie może pozwolić sobie na najmniejszy błąd aby nie wpaść w sidła wymiaru sprawiedliwości. A Milicja Obywatelska nigdy nie zasypia. Przesłanie powieści jest jasne: wszystkich, którzy kradną mienie społeczne spotka nieuchronna i zasłużona kara. W latach PRL-u powieść Kłodzińskiej nie doczekała się wydania w formie książkowej, była jedynie publikowana w odcinkach na łamach Ilustrowanego Kuriera Polskiego w 1961 r. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-65499-03-5
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 194


sobota, 24 września 2016

„Dwa włosy blond”



Anna Kłodzińska „Dwa włosy blond”


Warszawa, lata 60-te ubiegłego wieku. Kapitan Milicji Obywatelskiej - Szczęsny prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa kierownika wydziału finansowego Stanisława Okołowicza. Mieszkanie ofiary mieści się w okazałej willi. W tym samym budynku zamieszkuje także kilka innych osób. Sąsiedzi przypadkowo odkrywają zwłoki mężczyzny i telefonują do Komendy Miasta MO z informacją o tragicznym wydarzeniu. Do willi błyskawicznie przyjeżdżają funkcjonariusze z etatowym bohaterem powieści kryminalnych Anny Kłodzińskiej,[1] wspomnianym wyżej kapitanem Szczęsnym na czele. Oficer ten, z racji posiadania niezwykle jasnych włosów nazywany bywa przez kolegów „białym kapitanem”. Jednak tytuł niniejszej książki nie ma nic wspólnego z fryzurą milicjanta. Bowiem dwa włosy blond to jedyne ślady jakie pozostawił w pobliżu miejsca zbrodni morderca Okołowicza.



„Malwersanci” i „Przegrana stawka”- kolejne tomy nowej serii „Najlepsze kryminały PRL” 


Okres PRL-u zapisał się w pamięci wielu osób pustymi półkami i ciągłym niedoborem wszelakiego asortymentu, od papieru toaletowego poczynając na sznurku do snopowiązałek kończąc. Trudna sytuacja ekonomiczna sprawiała, że nie brakowało osób starających się na różne, nie zawsze legalne sposoby dorobić do skromnych pensji. Dochodziło przy tym do licznych nadużyć, tak jak w powieściowym Centralnym Zarządzie Dostaw Materiałów Rolnych. W sprawie zabójstwa Okołowicza śledczy biorą pod uwagę różne hipotezy. Jedna z nich wiąże się właśnie z machlojkami jakie miały miejsce w tym przedsiębiorstwie.

W książce nie brakuje naturalnie smaczków minionego okresu. Bohaterowie wstępują do nieistniejących już na mapie Warszawy kawiarni, palą mazury lub giewonty, noszą nylonowe koszule a tajemniczy mężczyzna, który być może miał coś wspólnego z morderstwem, krąży po ulicach stolicy w gabardynowym płaszczu.[2] Szczęsny znajduje czas na wizytę w teatrze. W spektaklu gra niezwykle popularny wówczas aktor Jan Świderski. Takich szczegółów znajdziemy oczywiście na kartach powieści znacznie więcej.

Kapitan Szczęsny wraz z przełożonym - majorem Daniłowiczem wypala dziesiątki papierosów szukając odpowiedzi na pytanie: kto przyczynił się do zgonu kierownika? Tym razem na drodze bystrego i przystojnego oficera oprócz typów spod ciemnej gwiazdy pojawia się piękna kobieta. W trakcie przesłuchań pani Kretz na twarz milicjanta nieśmiało wpełza rumieniec. Jednak i w takim przypadku Szczęsny nie traci czujności. Dla niego wszyscy są podejrzani a każdy drobiazg może mieć istotne znaczenie. Giną kolejne osoby. Milicjanci robią co tylko w ich mocy aby doprowadzić do schwytania mordercy i zamknięcia sprawy o kryptonimie „Dwa włosy blond”. Przed Szczęsnym i warszawskimi funkcjonariuszami MO stoi być może najtrudniejsze zadanie w dotychczasowych karierach. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-65499-02-8
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 180





[1] Recenzje innych powieści Anny Kłodzińskiej z serii „Najlepsze kryminały PRL”: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/search/label/Anna%20K%C5%82odzi%C5%84ska
[2] Tkanina wełniana lub bawełniana tkana w skośne prążki http://sjp.pwn.pl/szukaj/gabardyna.html

sobota, 28 maja 2016

„Czarna wołga”



Maciej Żurawski „Czarna wołga”


Zima 1983 r. W zasypanym śniegiem Wrocławiu dochodzi do kilku makabrycznych zabójstw. Wszyscy zamordowani to mężczyźni. Ciała bestialsko okaleczanych ofiar znajdowane są windach. Miejscowa Milicja robi wszystko co w jej mocy aby w tym trudnym okresie informacje o seryjnym mordercy nie przedostały się do publicznej wiadomości. Do prowadzenia śledztwa wyznaczony zostaje kapitan Kazimierz Zgrobel. Już wkrótce okaże się, że sprawa, z którą się zmierzy będzie najważniejszą i najtrudniejszą w jego dotychczasowej karierze.

Zgrobel to doświadczony milicjant w średnim wieku, któremu życie dało nieźle w kość. Problemy małżeńskie zakończone rozstaniem z żoną sprawiają, że zgorzkniały funkcjonariusz nie stroni od alkoholu i uciech cielesnych w towarzystwie kobiet lekkich obyczajów, a większość wolnych chwil spędza w podrzędnych spelunkach, zadymionych barach i restauracjach. Choć żona opuściła ich wymarzone przed laty M-3, tak naprawdę nigdy nie znikła zupełnie z życia oficera Milicji Obywatelskiej. Paradoksalnie właśnie wtedy jej osoba zaczęła pojawiać się w myślach kapitana tak często jak nigdy dotąd.

Akcja powieści rozgrywa się w środowisku wrocławskich milicjantów, a przede wszystkim w głowie głównego bohatera. Na kartach powieści pojawiają się przedstawiciele wrocławskiego półświatka. Autorowi doskonale udało się ukazać obraz Wrocławia pierwszej połowy lat 80-tych ubiegłego wieku. Zgrobel po Wrocławiu porusza się fiatem 125p. Ponure, ukryte w brudnym śniegu ulice, zadymione osiedla, zadymione knajpy, podobne do siebie, skromnie umeblowane mieszkania, braki w zaopatrzeniu… Wszystko to powoduje, że bez trudności możemy wtopić się w tkankę miejską nadodrzańskiego grodu i obserwować poczynania milicjantów usiłujących natrafić na trop psychopatycznego zabójcy. Dla jednego z nich sprawa schwytania mordercy ma wymiar nie tylko zawodowy. Giną kolejne osoby. Do Wrocławia przybywają posiłki ze stolicy. Rozpoczyna się wyścig z czasem.

Kolejna pozycja w serii ABC wydawnictwa Oficynka jest jednocześnie debiutem literackim dziennikarza telewizyjnego Macieja Żurawskiego. Debiutem jak najbardziej udanym. Dynamiczna fabuła, wyraziste postacie oraz PRL-owski klimat to składniki mogące sprawić, że lektura „Czarnej wołgi” przypadnie do gustu miłośnikom wydawanych w latach PRL-u popularnych serii kryminalnych „Z Jamnikiem”, „Labirynt”, czy „Klub Srebrnego Klucza”. Polecam.

Wydawca: Oficynka
ISBN: 978-83-64307-81-2
Rok wydania: 2016
Liczba stron:182


sobota, 2 kwietnia 2016

„Srebrzysta śmierć”




Anna Kłodzińska „Srebrzysta śmierć”


„Srebrzysta śmierć” jest trzecią książką jednej z najbardziej znanych autorek kryminałów milicyjnych Anny Kłodzińskiej, wznowioną po kilkudziesięciu latach w serii „Najlepsze kryminały PRL”. Tłem powieści jest Warszawa połowy lat 50-tych ubiegłego wieku. Splot niefortunnych okoliczności sprawia, że główny bohater - kapitan Szczęsny odwiedza jeden z domów na Sadybie. Dziwne zachowanie przebywających w nim osób sprawia, iż milicjant zaczyna podejrzewać domowników o skrywanie jakiejś tajemnicy. Nie byłby sobą, gdyby nie zainteresował się tym bliżej. Wkrótce okazuje się, że mieszkańcy domu są narkomanami. Szczęsny postanawia wytropić osobę dostarczającą im środków odurzających. Podając się za inżyniera, zdobywa zaufanie mieszkającej w tajemniczym domu kobiety. Niestety, ktoś usuwa z grona żyjących osoby mogące wnieść nowe fakty do prowadzonej przez niego sprawy.



„Najlepsze kryminały PRL” - nowa seria wydawnictwa CM.


Choć inteligencji, pomysłowości i poświęcenia powieściowym milicjantom odmówić nie można, zaskakująco często istotne role w rozwiązaniu sprawy o kryptonimie „Srebrzysta śmierć” odgrywa przypadek. W każdym kolejnym tomie autorstwa Kłodzińskiej odkrywamy natomiast nowe cechy lub umiejętności Szczęsnego, zwanego Białym Kapitanem. W niniejszej powieści jasnowłosy funkcjonariusz demonstruje pewnemu majorowi sztuczkę ze znikającym pistoletem. Dowiadujemy się również, że kapitan bardzo lubił jednocześnie czytać i jeść, gdyż samo jedzenie uważał za stratę czasu. Posilał się niewyszukanymi potrawami, a jego procesy życiowe podtrzymywane były głównie za pomocą wypijanych jedna po drugiej filiżanek kawy. Częste wizyty w warszawskich  kawiarniach połączone były zazwyczaj z czynnościami operacyjnymi. Podobnie jak pozostali milicjanci z komendy miejskiej był nałogowo palił „Giewonty”.

Szczęsny nie posiada życia prywatnego. Utrzymuje kontakty jedynie z kolegami z komendy stołecznej. Kiedy jednak wymaga tego sytuacja okazuje się, że kapitan posiada szerokie znajomości w różnych środowiskach. Jego najbliższym przyjacielem jest wyrozumiały przełożony, naczelnik wydziału kryminalistyki, major Daniłowicz. Postać ta do złudzenia przypomina granego przez Zdzisława Tobiasza dobrodusznego majora Wołczyka z serialu kryminalnego „07 zgłoś się”. Tu warto przypomnieć, że scenariusze dwóch odcinków tego serialu powstały właśnie na podstawie książek Anny Kłodzińskiej. Niebawem zostaną wznowione dwie inne powieści tej dziennikarki i pisarki: „Dwa włosy blond” oraz „Przegrana stawka”. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-63424-96-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 171


wtorek, 2 lutego 2016

„Złota bransoleta”




Anna Kłodzińska „Złota bransoleta”


„Złota bransoleta” jest drugim kryminałem milicyjnym w bogatym dorobku Anny Kłodzińskiej. Jak pamiętamy, jeszcze w poprzednim tomie, ulubiony bohater tej autorki porucznik Szczęsny prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa pracownicy Zakładów Elektrotechnicznych. Młody oficer całkiem nieźle się wówczas spisał, nic więc dziwnego, że zadowoleni z jego pracy przełożeni szybko pomyśleli o awansowaniu zdolnego funkcjonariusza.[1]  Kolejną zagadkę kryminalną, w której ważną rolę odgrywa tytułowy cenny rekwizyt, Szczęsny będzie rozwiązywał już jako kapitan.




„Najlepsze kryminały PRL” - nowa seria wydawnictwa CM.



Arena nowej zbrodni znajduje się w jednym ze sklepów komisowych, w Warszawie, na Nowym Świecie. Tam właśnie zostaje znaleziony konający kierownik placówki, Andrzej Zadrożny. Wkrótce po przewiezieniu do szpitala Zadrożny umiera. W trakcie pierwszych ustaleń okazuje się, że szef komisu dorabiał sobie na boku, prowadząc nie do końca legalne interesy z zamożnymi klientami. Niestety, Szczęsny i jego koledzy w milicyjnych mundurach mają problem wykryciem sprawcy napadu. Z grona podejrzanych nie można wykluczyć kilku pracowników sklepu, jak również klientów, których stać było na robienie zakupów w komisie. Kiedy wydaje się, że nie uda się schwytać zabójcy, milicjanci otrzymują zgłoszenie o kolejnym morderstwie. Szczęsny zaczyna się zastanawiać, czy zbrodnie mogą mieć ze sobą jakiś związek.

Akcja przenosi się z komisu, na komisariat, z komisariatu do szpitala. Zaglądamy do mieszkania rodziny denata oraz odwiedzamy mieszkanie asa warszawskiej milicji. Choć wydarzenia w powieści rozgrywają się w latach 50-tych ubiegłego wieku, a książka ukazała się drukiem w 1958 r., pozytywnie zaskakuje umiar autorki w serwowaniu czytelnikowi ideologicznych sloganów, jakimi przesiąknięte były dziesiątki utworów publikowanych w tym okresie. Anna Kłodzińska splotła losy postaci wywodzących się z różnych środowisk, sprawiając tym niemały kłopot przedstawicielom organów ścigania. Mało tego, milicjantom zdarza się czasem popełniać błędy. Nawet sam kapitan ponownie łamie procedury i podejmuje ryzyko, zapuszczając się bez wsparcia w niebezpieczne i mroczne zakamarki starych kamienic. Ludzki wymiar stróżów prawa sprawia, że nawet na kolegów Szczęsnego spoglądamy z pewną dozą sympatii. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-63424-95-4
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 161



[1] Recenzja powieści „Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny”: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2016/01/sledztwo-prowadzi-porucznik-szczesny.html

sobota, 7 marca 2015

„Życie w PRL i strasznie, i śmiesznie”



Iwona Kienzler „Życie w PRL i strasznie, i śmiesznie”


Książka Iwony Kienzler jest wędrówką a dla wielu czytelników podróżą sentymentalną po czasach PRL-u. Rozpoczynamy ją 22 lipca 1944 r., w dniu ogłoszenia manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. To wędrówka od czasów towarzysza Bieruta, poprzez epokę prostolinijnego, nieco siermiężnego Gomułki, aż po dekadę próbującego nieudolnie zreformować gospodarkę i złagodzić napięcia społeczne w kraju Edwarda Gierka. Książka składa się z kilkudziesięciu rozdziałów, w których przeczytamy m.in. o pochodach pierwszomajowych, festiwalach, bananowej młodzieży, kłodach rzucanych pod nogi przedstawicielom prywatnej inicjatywy, stosunku państwa do kościoła, fałszowaniu wyborów, procesach pokazowych i cenzurze. Iwona Kienzler poruszyła również temat wpływu państwa na wszelkie dziedziny życia, czego przejawem był choćby socrealizm w sztuce.

Na osobny rozdział zapracowały nie tylko „organy bezpieczeństwa publicznego”: Milicja Obywatelska, ORMO i ZOMO, ale także ikona motoryzacji tamtych lat – Fiat 126p. Starsi czytelnicy będą mogli sobie przypomnieć jak połowę życia spędzali w kolejkach przed sklepami, choć wielokrotnie nie mieli pewności, czy cokolwiek uda im się nabyć. Nic dziwnego, że w czasach PRL-u wielu Polaków topiło smutki zaglądając do kieliszka. Paradoksalnie jednak inwestowanie środków w alkohol i przemysł spirytusowy przyczyniało się w pewnym stopniu do wspierania kulejącej gospodarki. Takich paradoksów było zresztą więcej, o nich także przeczytamy na kartach książki.

W treść wplecione są liczne żarty i anegdoty: o kłopotach z zaopatrzeniem w podstawowe produkty, bratniej przyjaźni z ZSRR czy nadużywaniu napojów wyskokowych. Publikację zamyka „Słownik PRL-u”, zawierający kilkadziesiąt haseł nieodłącznie kojarzących się z czasami, w których jak mawiał Edward Gierek: „Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej.” Dzięki temu czytelnicy młodszego pokolenia mogą dowiedzieć się m.in. kim był aparatczyk lub prywaciarz, do czego służyła książeczka walutowa czy zagłuszarka oraz o tym, że POP to pojęcie związane nie tylko z muzyką rozrywkową.

Autorka przedstawiając życie w epoce PRL-u, stara się od czasu do czasu z morza absurdów wyłowić także jakieś plusy minionego ustroju. Czasami też usprawiedliwia pewną bylejakość i pośpiech w działaniu, np. przy odbudowie warszawskiej Starówki - spowodowane skromnymi możliwościami technicznymi i wyśrubowanymi terminami. Dzięki temu czytelnik, szczególnie młodszy, może sam wyrobić sobie własne zdanie o czasach, w których żyli jego rodzice lub dziadkowie. Książka Iwony Kienzler, to skompresowany do 350 stron przewodnik po czterdziestu latach PRL-u. Polecam.


Wydawnictwo: Bellona
ISBN: 978-83-11-13545-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 356


niedziela, 22 czerwca 2014

"Wrocławska Madonna"


Jolanta Maria Kaleta "Wrocławska Madonna"


„Madonna Pod Jodłami” – cenny obraz Łukasza Cranacha Młodszego przez wiele lat zdobił ściany wrocławskiej katedry. W 1943 r. w celu uchronienia go przed nalotami samolotów aliantów został wywieziony z Wrocławia. Kiedy działania wojenne dobiegły końca obraz wrócił na swoje miejsce. Wymagał jednak gruntownej konserwacji. Na początku lat 70-tych ubiegłego wieku pracownicy Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu, że odkryli, że znajdujący się w posiadaniu Kościoła obraz jest kopią.

Z uwagi na pełne napięcia stosunki pomiędzy państwem a Kościołem władze duchowne nie chcą zgłaszać tej sprawy do prokuratury. Sekretarz wrocławskiej Kurii ksiądz dr Jan Bednarski prosi o pomoc w odnalezieniu oryginału obrazu swojego przyjaciela - czterdziestoletniego historyka Marka Wolskiego. Ustalono, że obraz prawdopodobnie opuścił granice Polski a związek ze sprawą mają niemieccy księża pracujący niegdyś przy jego konserwacji. Wolski w przebraniu księdza i pod nazwiskiem Bednarskiego przedostaje się do Drezna a później do Wiednia, gdzie usiłuje trafić na ślad zaginionego malowidła. Sprawy nie ułatwiają mu agenci niemieckiej i polskiej służby bezpieczeństwa. Zadanie postawione przed Wolskim staje się bardzo trudne do wykonania.




Mamy w powieści także wątki miłosne, a nawet erotyczne. Większość bohaterów, w tym i Marek korzystają z każdej nadarzającej się okazji aby uatrakcyjnić sobie pełne niebezpieczeństw życie. Okazuje się także, że to nie za mundurem a za sutanną kobiety wodzą rozmarzonym wzrokiem. Każda z niewiast, którą przebrany Wolski spotkał na swojej drodze marzy aby zająć się kilkudziesięcioma guziczkami jego „służbowego stroju.” Trzeba jednak przyznać, że i historyka trafiła w końcu strzała Amora kiedy poznał piękną właścicielkę wiedeńskiej galerii obrazów.

Myślę, że książka niewiele by straciła, gdyby Autorka okroiła nieco opisy cielesnych marzeń i uniesień a uwypukliła nieco warstwę historyczną powieści. W klimacie książki Jolanty Marii Kalety udało mi się odnaleźć echa znakomitego kryminału milicyjnego Anny Kłodzińskiej „Nietoperze.”[1] Powieść jest bardzo dynamiczna, akcja często przenosi się często z miejsca na miejsce. Jesteśmy świadkami, zabójstw, intryg i uczuciowych rozterek. Zaglądamy do gabinetów partyjnych prominentów, oficerów policji oraz do pokojów przesłuchań. Poszukiwania obrazu zaginionej Madonny stały się dla Autorki również doskonałym pretekstem do przeniesienia czytelnika do trudnej polskiej rzeczywistości epoki Gomułki i Gierka. Polecam.


Wydawnictwo: Psychoskok
ISBN: 978-83-63548-16-2
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 210


środa, 19 lutego 2014

"Tajemnica podziemnego lochu"


Ryszard Doroba "Tajemnica podziemnego lochu"


Kilkunastoletni Marek przyjeżdża do swoich kuzynów na wakacje. W niewielkim miasteczku nie ma zbyt wielu atrakcji. Chłopiec pasjonuje się historią. Stąd też jego uwagę przykuwają ruiny zamku znajdujące się na niewielkim wzgórzu. Marek próbuje wyobrazić sobie jak wyglądała budowla w czasach swojej świetności. Zaciekawia go także informacja o tym, że zamek połączony był podziemnym korytarzem z położoną w odległości kilkuset metrów kolegiatą. W czasie zagrożenia korytarzem tym przenoszono kosztowności ze skarbca kolegiaty za zamkowe mury, które dobrze chroniły kościelne precjoza przed żołdakami łupiącymi co jakiś czas miasteczko.

Chłopcy postanawiają odnaleźć wejście do tunelu i przedostać się nim do kolegiaty. Obawiają się jednak, że podziemne przejście może być częściowo zasypane. Marek dowiaduje się od kuzynów, że mieszkający w pobliżu stary nauczyciel historii może udzielić wielu cennych wiadomości niezbędnych do przygotowania wyprawy. W trójkę udają się więc do niego i z wypiekami na twarzy wsłuchują się w bogatą historię czternastowiecznego zamku, który przez długi okres czasu był siedzibą biskupów a podczas wielu wojen został zniszczony przez obce wojska.

Tuż przed planowanymi poszukiwaniami młodzieńcy spostrzegają błękitny namiot rozbity miedzy kolegiatą a zamkiem. Okazuje się, że nie tylko oni zamierzają zejść do podziemnego korytarza, lecz muszą zmierzyć się z dwoma podejrzanymi typami. Chłopcy podejrzewają przybyszów o niecne zamiary i chęć ograbienia skarbca kolegiaty. Postanawiają do tego nie dopuścić, a że odwagi i pomysłowości im nie brakuje możemy być pewni, iż nielegalnym amatorom dóbr kultury problemów nie zabraknie. Do akcji włączą się również dzielni i błyskotliwi funkcjonariusze z miejscowego posterunku Milicji Obywatelskiej.

Powieść zawiera wiele walorów dydaktycznych. Autor próbuje uświadomić młodym czytelnikom, żeby „tworząc teraźniejszość i przyszłość nie zapominać o przeszłości.”[1] W jednym z serwisów internetowych przeczytałem, że książka ta jest gorszą wersją „Wakacji z duchami.” Niestety, muszę się z tym zgodzić. Przewidywalna akcja a szczególnie wyidealizowane postacie funkcjonariuszy MO, nawet mnie (miłośnikowi kryminałów milicyjnych) niezbyt przypadły do gustu. Do dzieła Adama Bahdaja, powieści tej bardzo dużo brakuje.

Zamek opisany przez Ryszarda Dorobę wybudował arcybiskup gnieźnieński Jarosław Bogoria Skotnicki. Łatwo można ustalić, że jest to jeden z zamków: w Łowiczu, Uniejowie, Kamieniu Pomorskim lub Opatówku. We wszystkich tych miejscowościach istniały wcześniej drewniane grody, w trzech z nich znajdują się kolegiaty, w jednej kościół. Do którego z tych zamków prowadzi tajemniczy podziemny korytarz? Rozwiązanie tej prostej zagadki pozostawiam Czytelnikom powieści „Tajemnica podziemnego lochu.”


[1] „Tajemnica podziemnego lochu,” s. 17.


Wydawnictwo: Wydawnictwo Łódzkie
ISBN: 83-218-0110-2
Rok wydania: 1972
Liczba stron: 130

Moja ocena: 4-/6

niedziela, 1 grudnia 2013

 "Nawet umarli kłamią"


 Zygmunt Zeydler-Zborowski "Nawet umarli kłamią"


Podporucznik MO Franciszek Kociuba od niedawna pracuje w stolicy. Awans z prowincjonalnego posterunku zawdzięcza majorowi Downarowi. As warszawskiej milicji dostrzegł potencjał drzemiący w młodym funkcjonariuszu, z którym miał okazję współpracować i postanowił zaprotegować go u swoich przełożonych. Franek marzy o pierwszej poważnej sprawie kryminalnej. Na razie nie miał jednak okazji do wykazania się. Włamania, kradzieże, oszustwa i fałszerstwa nie są tym co rozpala wyobraźnię ambitnego milicjanta.

Kociuba dumał nad swoją policyjną niedolą, a tymczasem w Warszawie zaginął Amerykanin polskiego pochodzenia Jan Ratajski. Zgłoszenia dokonała rozhisteryzowana małżonka. Traf chciał, że na komendzie przebywał wtedy nasz Franek i właśnie jemu przypadła sprawa odnalezienia polonusa. Podporucznik przyjmując kolejne zwykłe zadanie, nie przypuszczał nawet, że będzie to przełomowa sprawa w jego milicyjnej karierze. Okazało się, że zaginiony był antykwariuszem, który przyjechał do Polski w interesach. Przełożeni, widząc brak postępów w poszukiwaniach zaczynają naciskać na Kociubę, tym bardziej że interweniowała w tej sprawie Ambasada Amerykańska.

Kilka dni później pod Warszawą zostają znalezione zwłoki kobiety. Wszystko wskazuje na to, że zamordowaną jest Klaudia, niedawno poznana znajoma Franka. Po przyjeździe na miejsce zbrodni okazuje się, jednak, że ofiara to macocha Klaudii. Wśród podejrzanych jest m.in. mąż denatki oraz niejaki Wołoszyński, współpracujący z „Desą” rzeczoznawca specjalizujący się w dziełach sztuki. Franciszek Kociuba zaczyna zdawać sobie sprawę, że „pracować w wydziale dochodzeniowym to nie taka prosta rzecz.” Na szczęście do Warszawy wraca major Downar. Od pułkownika Leśniewskiego dowiaduje się, że sprawę zaginięcia Amerykanina prowadzi jego protegowany. Postanawia więc „wziąć go do galopu.” Pod kierunkiem Downara śledztwo nabiera tempa. Jego cenne rady sprawiają, że umysł prostolinijnego podporucznika wyostrza się a sam właściciel umysłu nabiera większej wiary we własne możliwości. Milicjanci dochodzą do wniosku, że sprawy zaginięcia i morderstwa łączą się ze sobą. Rozwikłanie tych zagadek wydaje się już tylko kwestią czasu.

W książce „Nawet umarli kłamią” możemy znaleźć wiele ciekawostek obyczajowych z lat 60-tych XX w. Dowiadujemy się np. że milicjantom po służbie dopisywał wilczy apetyt. Nasz Franek w barze mlecznym podczas jednej wizyty potrafił umieścić w żołądku jajecznicę z sześciu jaj, pierogi ruskie oraz litr zsiadłego mleka. Nic dziwnego, że takie nieracjonalne odżywianie wpływało negatywnie na tempo prowadzonych przez niego śledztw. Na szczęście w powieściach Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego zawsze można liczyć na pomoc życzliwego i nieomylnego majora Downara.

Wydawnictwo: Iskry
Seria wydawnicza: Klub Srebrnego klucza
Rok wydania: 1971
Liczba stron: 231

Moja ocena: 4/6

środa, 20 listopada 2013

"Krzyżówka z Przekroju"


 Zygmunt Zeydler-Zborowski "Krzyżówka z Przekroju"



„O czym marzy dziewczyna
Gdy dorastać zaczyna
Kiedy z pączka zamienia się w kwiat,
Kiedy śpi, gdy się ocknie,
Za czym tęskni najmocniej,
Czego chce aby dał jej świat?”

Pytała dźwięcznym głosem pierwsza dama polskiej piosenki Irena Santor w wideoklipie[1] do swego przeboju emitowanego przed laty w „Koncertach Życzeń.” Zygmunt Zeydler-Zborowski w przeciwieństwie do pani Ireny uważał, że „odrobina szczęścia w miłości” współczesnej dziewczynie nie wystarczy (mowa to oczywiście o połowie lat 70-tych XX wieku). Wg autora taka dziewoja marzy aby pracować „na wsi. Przy gospodarstwie, przy krowach albo i przy świniach. Byle na wsi.”[2] Tak jak jedna z bohaterek powieści, której poświęcę kilka akapitów.

Marcysia, mieszkanka podjędrzejowskiej wsi przyjechała do Warszawy w poszukiwaniu pracy. Niestety, państwo u których miała pracować wyjechali i dziewczę nie wiedziało co z sobą zrobić. A piękna to była dziewczyna „mocno, ale foremnie zbudowana. Tryskała zdrowiem i ochotą do życia. Dziewucha jak trza…”[3] – pomyślał Wojtek Kalina, który wybawił ją z opresji wieczorną porą, gdy szła samotnie parkową alejką. Pokonując trzech opryszków i ratując cnotę niewiasty, ten barczysty a zarazem prostolinijny młodzieniec sprawił, że niebawem Marcysia ulokowała w nim swe uczucia.

Nie była to do końca udana lokata, gdyż jak się okazało Wojtek miał niebywały talent do pakowania się w kłopoty. Miał też skazę na życiorysie, przebywał kilka lat za kratami. Po wyjściu z więzienia, spotkał się z przedsiębiorczym kolegą, któremu zawdzięczał ów wyrok i którego nie wsypał podczas śledztwa. Przyjął jego propozycję pracy i został wykidajłą w domu gry i uciech cielesnych pod Warszawą. Młodzieniec początkowo był zachwycony dobrze płatną praca. Wkrótce jednak zaczął podejrzewać, że coś się za tym kryje. Po pewnym czasie w warszawskim mieszkaniu ginie szef lokalu, w którym pracował. W tę zbrodnie został oczywiście uwikłany nieszczęsny Wojtek. Chłopak został zwabiony do mieszkania tuż po dokonaniu zabójstwa, a w momencie gdy pochylał się nad zwłokami i podnosił pistolet ujrzała go gospodyni denata. Przerażony Wojtek czmychnął czym prędzej będąc przekonany, że zostanie posądzony o dokonanie morderstwa. Gdyby śledztwo prowadził jakiś szeryf z Arizony, pewnie tak by się stało. Ale na szczęście sprawy w swoje ręce wzięło dwóch błyskotliwych oficerów Milicji Obywatelskiej. Skrupulatnie przeanalizowali sytuację i doszli do wniosku, że być może Kalina jest niewinny. Trzeba więc wykryć prawdziwego sprawcę. Funkcjonariusze podejmują działania operacyjne. W powiązaniu bardzo ważnych wątków pomaga im tytułowa krzyżówka, ale o tym oczywiście nie napiszę ani słowa.

Zygmunt Zeydler-Zborowski to jeden z moich ulubionych autorów kryminałów milicyjnych, a książka „Krzyżówka z „Przekroju”” to obok „Czarnego mercedesa” chyba najlepsza z jego powieści. Mamy tu prawdziwy PRL w pigułce. Świat niebieskich ptaków, hazard, zabójstwo, miłość niespełnioną i miłość kiełkującą. Marzenia o lepszym życiu przybyszów z małych wiosek zderzają się z brutalną warszawską rzeczywistością. Wyruszamy ze stolicy nad morze razem z uciekinierem Wojtkiem Kaliną i krążymy po podwarszawskich miasteczkach razem z przedstawicielami aparatu ścigania. Spotykamy dziesiątki barwnych postaci. Dla miłośników sztuk walki również co nieco się znajdzie, albowiem i do mordobicia dochodzi od czasu do czasu na kartach książki. Powieść Zeydlera-Zborowskiego to kolorowy western przeniesiony w szare realia Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

Jedynym poważniejszym zgrzytosmaczkiem[4] w tym znakomitym kryminale milicyjnym są właśnie marzenia Marcysi, która pewnie jak Urszula Sipińska lubi zanucić sobie pod nosem:

„Chcę wyjechać na wieś,
Gdzie się zatrzymał w polu czas,
Chcę w nieruchomym stawie
Zobaczyć swoją twarz.
Chcę wyjechać na wieś,
Dojrzałe wiśnie z drzewa rwać,
W glinianym piecu upiec chleb
Ostatni może raz.”

Wydawnictwo: Czytelnik
Seria wydawnicza: Jamnik
Rok wydania: 1976
Liczba stron: 304

Moja ocena: 5+/6


[1] Dawna nazwa teledysku/clipu/klipu.
[2] Zygmunt Zeydler-Zborowski „Krzyżówka z Przekroju,” Czytelnik. Warszawa 1976, s. 116.
[3] Tamże, s. 98.
[4] Prawa autorskie do neologizmu „zgrzytosmaczek” zastrzeżone. :)


piątek, 8 listopada 2013

"Walizka z milionami"


Jerzy Edigey "Walizka z milionami"


Łowicz. Szary, deszczowy poranek. Pracownicy miejscowego Banku Spółdzielczego nie przypuszczali, że ponury dzień przyniesie im tyle wrażeń. Dwa strzały w sufit. Napad. Ręce w górze. Zamaskowani napastnicy wchodzą do skarbca i opróżniają kasy. Rabowane banknoty wkładają do tytułowej walizy. Waliza jest bardzo ciężka. Nic dziwnego, wciśnięto do niej ponad 4 miliony złotych. Przestępcy zamykają personel w banku i odjeżdżają w niewiadomym kierunku. Wszystko potoczyło się tak jak zaplanowali. W tym momencie pracownicy mogą odetchnąć z ulgą. Ich rola w książce się kończy. Natomiast rabusie przekonają się wkrótce, że nie ma napadów idealnych. Nie zdają sobie sprawy, że być może nie będzie im dane cieszyć się łupem. W tym momencie tylko jedna osoba wie, jakie czekają ich kłopoty. Jest nią Jerzy Edigey.

Autor powieści sprawił, że czterech bandytów po dokonaniu przestępstwa udało się nad rzekę. Doszło między nimi do kłótni. Organizator napadu zażądał większej doli niż wcześniej ustalili. Pozostała trójka nie zgodziła się na jego propozycję. W szarpaninie ginie przypadkowo szef bandy. Zabiera ze sobą do grobu także  tajemnicę o miejscu ukrycia walizki z łupem. Wspólnicy rozpoczynają nerwowe i dramatyczne poszukiwania schowka z milionami. Muszą się spieszyć. Milicja znajduje bowiem ciało ofiary i wiąże tę sprawę z napadem w Łowiczu. Podobnie jak w powieści „Szklanka czystej wody,” którą nie tak dawno recenzowałem dochodzenie prowadził będzie major Kaczanowski.

Z książki „Walizka z milionami” możemy wyłowić kilka ciekawostek z lat 70-tych. Dowiadujemy się np. jakim rarytasem były paski klinowe do fiatów. W punktach sprzedaży „Motozbytu” nie można ich było kupić od trzech lat. „Życie Warszawy” ze względu na licznie zamieszczane nekrologi nazywano „organem nieboszczyków.” W jednym miejscu autor jednak trochę wyprzedził postęp technologiczny - pisząc o rewizji podczas której „zastosowano bardzo czułe przyrządy wykrywające najdrobniejsze metalowe przedmioty do głębokości kilku metrów w ziemi.”

Jerzy Edigey mimo iż swą pierwszą powieść napisał w wieku 51 lat, ma na koncie ponad 40 książek kryminalnych oraz cztery historyczno-przygodowe. Z pewnością powiększyłby swój dorobek, gdyby nie zginął tragicznie w wypadku samochodowym w 1983 r. Na podstawie trzech powieści kryminalnych Edigeya („Baba-Jaga gubi trop,” „Wagon Pocztowy GM 38552” oraz „Strzał na dancingu”) powstały scenariusze odcinków serialu „07 zgłoś się.” „Walizka z milionami” to również dobry materiał na scenariusz filmowy.


Wydawnictwo: Czytelnik
Seria wydawnicza: Jamnik
Rok wydania: 1975
Liczba stron: 255

Moja ocena: 4+/6

czwartek, 7 listopada 2013

"Szklanka czystej wody"


Jerzy Edigey "Szklanka czystej wody"


Do warszawskiego szpitala trafia dyrektor przedsiębiorstwa handlu zagranicznego Aleksander Waliszewski. Pacjent jest traktowany na specjalnych zasadach.  Ordynator oddziału chirurgicznego, doktor Zygmunt Niekwasz przeprowadza rutynowy zabieg – resekcję wyrostka. Niekwasz jest pewien, że podczas operacji nie popełnił najmniejszego błędu. Pacjent po wybudzeniu z narkozy czuł się dobrze. Jednak po kilku godzinach jego stan dramatycznie się pogorszył. Doktor ustala, że pacjentowi wbrew zakazom podano szklankę wody, co doprowadziło do obsunięcia się podwiązki arterii a następnie do silnego krwotoku wewnętrznego i w konsekwencji do zgonu.

Wokół osoby ordynatora gęstnieje atmosfera. W środowisku lekarskim rozchodzą się plotki dotyczące zagadkowego zgonu i samej osoby ordynatora. Chirurg otrzymuje także zakaz wykonywania zabiegów i operacji. Dyrekcja szpitala sugeruje mu przeniesienie się do któregoś z prowincjonalnych szpitali do czasu zatuszowania sprawy. Niekwasz nie zgadza się na to i na własną rękę próbuje oczyścić swoje dobre imię. Podejrzewa, że to ktoś z pracowników szpitala chcąc rzucić cień na jego karierę, pomógł dyrektorowi przenieść się na tamten świat. Okazuje się, że co najmniej kilka osób odwiedzało po operacji Waliszewskiego i mogło przyczynić się do jego śmierci. Kiedy ginie potrącona przez samochód pielęgniarka, która dyżurowała przy chorym ordynator decyduje się na zgłoszenie sprawy  na milicję. Jest pewny, że te dwa zgony są ze sobą powiązane. Dzieje się to na 82 stronie powieści. Tu właśnie do akcji wkracza major Janusz Kaczanowski i tu właśnie kończę streszczanie fabuły aby nie psuć przyjemności z lektury potencjalnym czytelnikom powieści Jerzego Edigeya.

Nie ma w powieści zbyt wielu smaczków z epoki PRL-u do jakich przywykliśmy czytając kryminały milicyjne. Wszystko to rekompensuje nam pełne niespodziewanych zwrotów dochodzenie prowadzone przez majora oraz zaskakujące zakończenie.

Akcja „Szklanki czystej wody” toczy się głównie w środowisku lekarskim. Jednak warszawski szpital przy ulicy Zielnej nigdy nie istniał, podobnie jak Ministerstwo Zdrowia, Szczęścia i Wszelkiej Pomyślności. Jerzy Edigey na ostatniej stronie zamieścił informację: „Wszystko, co przeczytać można w tej powieści, autor przepisał z sufitu w swoim pokoju. Jeśli się to komuś podoba, bardzo się cieszę, jeśli nie, przepraszam.”

Mnie się podoba. Polecam.

Wydawnictwo: Czytelnik
Seria wydawnicza: Jamnik
Rok wydania: 1974
Liczba stron: 238

Moja ocena: 4/6


poniedziałek, 28 października 2013

"Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię"


Krzysztof Kąkolewski "Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię"



Bohaterem powieści kryminalnej „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię” jest schorowany kapitan „Siwy.” Funkcjonariusz Komendy Głównej Milicji, mający za sobą dwa zawały, w związku z bardzo złym stanem zdrowia przechodzi na emeryturę. Nie dany jest mu jednak wyjazd do uzdrowiska w Ciechocinku celem podreperowania nadwątlonego serca. Milicjant za punkt honoru stawia sobie wyjaśnienie do końca sprawy rabunku 400 tysięcy złotych, którą zajmował się przed odejściem z pracy.

Sprawa ta łączy się ze śmiercią dziewczyny Ewy Salm, która była świadkiem podczas niedawnego śledztwa, które prowadził kapitan. Dziewczyna wypada z okna starej kamienicy. „Siwy” na własną rozpracowuje powiązania ofiary ze światkiem przestępczym, odwiedza pijackie meliny, rozmawia z osobami z tzw. półświatka. Zmuszony jest prowadzić swoistą grę z niedawnymi kolegami z Komendy Głównej, którzy podejrzliwie przypatrują się jego samowolnym działaniom, podejrzewając byłego milicjanta o chęć odnalezienia i przywłaszczenia pieniędzy pochodzących z przestępstwa.  
                                                                                                                                         
Krzysztof Kąkolewski razem z Hanną Krall i Ryszardem Kapuścińskim zaliczany jest do „złotej trójki polskiego reportażu.” Nie dziwi więc, że pomysł na książkę oparł o autentyczne wydarzenia wyszukane w aktach i kronikach policyjnych. Sama narracja zastąpiona jest mozaiką raportów, sprawozdań, stenogramów, zeznań świadków oraz notatnika prowadzonego przez kapitana „Siwego.” Powieść została napisana na konkurs ogłoszony przez Komendę Główną Milicji Obywatelskiej w Warszawie.

Posiadam dwa wydania kryminału Krzysztofa Kąkolewskiego. Najnowsze wzbogacono o opowiadanie „Uderzenie” a także o artykuł Melchiora Wańkowicza poświęcony Kąkolewskiemu i jego reportażom. Zamieszczono w nim także wspomnienia autora związane z ekranizacją filmu „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię” oraz obszerną informacje o dalszych losach kapitana. Bohaterem opowiadania „Uderzenie” jest nastoletni syn kapitana „Siwego” i prowadzone przez niego śledztwo w sprawie szkolnych kradzieży.

Film w formacie DVD w reżyserii Janusza Majewskiego z Zygmuntem Hübnerem, Barbarą Brylską i Ryszardem Filipskim w rolach głównych również został dołączony do książki wydanej przez Zysk i S-ka. Film podobnie jak książka trzyma w napięciu do końca, a doskonała, oszczędna kreacja Zygmunta Hübnera zasługuje na najwyższy szacunek.

Wydawnictwo: Iskry
Seria wydawnicza: Klub Srebrnego Klucza
Rok wydania: 1972
Liczba stron: 171

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria wydawnicza: Klub Srebrnego Klucza
ISBN: 978-83-7506-258-8
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 242

Moja ocena: 6/6