Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lata trzydzieste. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lata trzydzieste. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 sierpnia 2016

„Puama E”



Adam Nasielski „Puama E”


„Puama E” jest trzydziestą pozycją w serii Kryminały przedwojennej Warszawy. Ukazało się w niej już siedem tomów, których bohaterem jest inspektor warszawskiego urzędu śledczego Bernard Żbik.[1] Po raz pierwszy książka Adama Nasielskiego została wydana w 1936 r. i podobnie jak większość utworów tego autora nie była dotychczas wznawiana.

Tym razem opromieniony sławą pogromcy najbardziej niebezpiecznych przestępców as stołecznej policji udaje się do Zakopanego z zamiarem beztroskiego i przyjemnego spędzenia urlopu. Genialny detektyw zamierza jeździć na nartach, flirtować z pięknymi kobietami, chodzić do kina i bawić się na dancingach. Niestety, jak możemy się łatwo domyślić, wkrótce po przybyciu do zimowej stolicy Polski wydarzy się coś co przekreśli zimowe plany inspektora i sprawi, że znów będzie musiał wytężać szare komórki, rozwiązując kolejną pasjonującą kryminalną zagadkę.

Puama E to niezwykle niebezpieczna trucizna. Wystarczy jej odrobina aby doprowadzić człowieka do nieuleczalnego obłędu. Nie trudno sobie wyobrazić, co mogłoby się wydarzyć jeśli dostałaby się w ręce przestępcy lub szaleńca. Butla z tą właśnie substancją została skradziona z laboratorium analitycznego doktora Wermińskiego. Tak się nieszczęśliwie dla Żbika składa, że owo laboratorium mieści się właśnie w Zakopanem.



Kolejny tom Kryminałów przedwojennej Warszawy 
Walery Przyborowski „Szkielet na Lesznie”


Na listowną prośbę samego prezesa rady ministrów inspektor przerywa urlop i przystępuje do działania. Musi jak najszybciej odnaleźć sprawcę kradzieży. Należy za wszelką cenę zapobiec tragedii, nie można pozwolić aby złodziej, ktokolwiek nim jest, wykorzystał zawartość butli. Sprawa jest nie tylko niezwykle trudna, lecz także bardzo nietypowa. Rutynowany inspektor nie miał okazji prowadzić podobnej w dotychczasowej karierze. Brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia powoduje, iż Żbik zaczyna zdawać sobie sprawę z beznadziejności sytuacji. Nie byłby jednak sobą gdyby poddał się bez walki. Wpatrzone w niego oczy podwładnych, którzy przybyli aż z Warszawy oraz nowych współpracowników wyrażają stuprocentową pewność, że znakomity detektyw i tym razem zakończy sukcesem kolejną „wielką grę”.

Czytelnicy dla których nie będzie to pierwsze spotkanie z Bernardem Żbikiem na pewno zostaną ukontentowani także i tym tomem. Po raz kolejny mamy bowiem okazję obserwować jak sława warszawskiej policji wykorzystuje w praktyce niekonwencjonalne techniki śledcze. Zagadka stojąca przed inspektorem jest również bardzo dobrze skonstruowana. Nasielski podrzucając coraz to nowe tropy i wystawiając na cel kolejnych podejrzanych doprowadza do tego, że do ostatnich stron książki nie jesteśmy pewni kto stoi za włamaniem do kasy ogniotrwałej w laboratorium i kradzieżą trucizny.

Choć akcja powieści rozgrywa się w Zakopanem, trzeba przyznać, że autor poza pierwszymi stronami powieści, nie poświęcił zbyt wiele miejsca na nakreślenie klimatu miasta. Skoncentrował się natomiast na zbudowaniu atmosfery nieustającego zagrożenia jaka otacza bohaterów. Udało mu się to znakomicie. Zimowa pora oraz umiejscowienie akcji w budynkach położonych w odludnych miejscach w lesie dodatkowo potęgują mroczny, niesamowity nastrój. Polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
Podseria: Wielkie gry Bernarda Żbika
ISBN: 978-83-65499-09-7
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 177


czwartek, 28 stycznia 2016

„Moja Warszawka”




Kazimierz Krukowski „Moja Warszawka”


,,Któż nie zna Lopka? Lopek i kropka” – taki refren powtarzała rozbawiona Warszawa lat 20 i 30. XX wieku, mając na myśli doskonałego komika, świetnego aktora i, jak się okazuje, również wspaniałego narratora, Kazimierza Krukowskiego (1901-84). W pamięci miłośników kabaretu i filmu (w tej właśnie kolejności) pozostał „Lopek” jako odtwórca przezabawnych piosenek satyrycznych wyśmiewających otaczającą go rzeczywistość, ale głównie jako doskonały odtwórca skeczów typu „szmonces” – ubrany w mizerne brązowe paletko w czarną kratę i zniszczony melonik na głowie  latami bawił tłumy spragnionych śmiechu ludzi.  Po wojnie, po powrocie z emigracji, wrócił na scenę, ale  zaczął też pisać wspomnienia. I tak, w 1957 roku  Filmowa Agencja Wydawnicza wydała jego Moją Warszawkę z uroczymi rysunkami Eryka Lipińskiego.  Na niewielu ponad 100 stronach Krukowski pozwala tam czytelnikom zanurzyć się w atmosferę Warszawy przedwojennych czasów, poznać klimat tamtych lat, świat teatru, kabaretu i kina. A ma o czym pisać i... potrafi pisać. Z kart Warszawki spoglądają na nas minione gwiazdy: zwiewna Loda Halama z siostrami, przecudna i przedwcześnie zmarła Zula Pogorzelska, charyzmatyczna Ordonka, niepowtarzalny konferansjer i twórca teatrzyku „Qui Pro Quo” Fryderyk Jarossy, świetni aktorzy: Adolf  Dymsza, Ludwik Solski, Michał Znicz i wielu, wielu innych, o których Krukowski opowiada z ogromnym ciepłem i swadą. Warszawka to też nostalgiczna podróż po samej stolicy, po jej kawiarniach, eleganckich restauracjach i... spelunkach. To taka mała, ale jakże ciepła pigułka przedwojennej Warszawy. Po latach przypominamy czytelnikom tę niezwykłą książkę, licząc, że dzięki niej poznają zapominany powoli kawałek historii naszej stolicy. 


Źródło:

Więcej o książce:

Wydawca: Inicjał Andrzej Palacz
ISBN: 978-83-64066-04-7
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 137



środa, 13 stycznia 2016

"Świat utracony"




Leszek Dulik, Konrad Zieliński

ŚWIAT UTRACONY
Żydzi polscy
Fotografie z lat 1918-1939


Wszystko jest interesujące na tych zdjęciach: twarze, spojrzenia, zawadiacko nasunięty kaszkiet, twarz w drucianych okularach...

Oddajemy w Państwa ręce album ukazujący świat, który po 1 września 1939 roku uległ zagładzie. Niemcy pod rządami Adolfa Hitlera rozpętując II wojnę światową skazały europejskich Żydów na niewyobrażalne cierpienia i śmierć, a wraz z ludźmi – niemal doszczętnie zniszczona została tworzona przez stulecia kultura materialna i duchowa narodu. (...)

Nie unikając spraw trudnych i bolesnych, szkicujemy wielowątkowy obraz świata polskich Żydów. Świata utraconego. Świata, którego bogactwo i różnorodność ukazujemy we fragmentach, które ocalały na starych fotografiach. Wierzymy w siłę tych zdjęć. Wierzymy, że pozwolą odbyć podróż w czasie i pomogą przybliżyć życie tych, którzy są ich bohaterami. Są wśród nich ludzie zwyczajni i wybitni, zamożni i biedni. Można spojrzeć im w oczy, zajrzeć do ich mieszkań, obserwować przy pracy, zobaczyć, jak przeżywają radości i troski. Jest to obraz uchwycony na krótko przed tragedią: jego bohaterowie nie wiedzą jeszcze, że oni i świat, w którym żyją, niebawem zostanie zniszczony. (...)

Fotografie ukazują duże miasta i małe miasteczka, w których często większość mieszkańców stanowili Żydzi. W tych społecznościach, podobnie jak wśród żydowskich mieszkańców wsi i osad, przetrwały pieczołowicie pielęgnowane tradycyjne i niezmienne od wieków formy życia. Przedstawiamy również Żydów zasymilowanych, wychowanych w polskiej szkole, silnie związanych z polską historią, kulturą i językiem. Na zdjęciach pojawiają się towarzystwie swoich nie-żydowskich przyjaciół, kolegów, współpracowników. Mieszkając w Polsce i dla niej pracując, mając świadomość więzi z własnym narodem i jego losem, często żyli na granicy dwóch światów (...)

- od autorów: Leszka Dulika i Konrada Zielińskiego.

Prof. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego tak pisze o tym albumie:

Na szerokim, panoramicznym zdjęciu z Lubomla warto wpatrywać się w szczegóły. Fotografia przedstawia drewniany rynek (pewnie przed wojną podobne były rynki w Józefowie, Biłgoraju i w innych miasteczkach), w podcieniach znieruchomieli kupcy. Czekają na klientów. Jedni brodaci, inni starannie ogoleni, w chałatach albo pod krawatem. Prowadził ich ten sam los i rytm życia.

Przy ulicy Gaona w Wilnie był sklep z farbami Bruskesa. Naprzeciw zawisł pisany w jidysz nekrolog. Najczęściej widać na zdjęciach nędzę, połatane spodnie i wymęczone chodzeniem buty, ulice pełne błota, bosonogie dzieci, mężczyzn w jakichś sfatygowanych kapeluszach. Dużo tam codziennego pośpiechu, jak na skrzyżowaniu ulic Tłomackie i Leszno, w jednym z najbardziej ruchliwych miejsc w Warszawie.

Kupcy o czymś ważnym dyskutują na ulicznej giełdzie we Lwowie. Szyby otwartych ku ulicy okien odbijają światło. Na dole szyldy zapraszają do zakupów obuwia oraz na koszerne obiady. Napisy są po polsku i w jidysz. Tym językiem mówiło osiemdziesiąt procent polskich Żydów. Radosny jest uśmiech dziewczynki czekającej na porcję lodów. Sprzedawał je lodziarz w postrzępionym i brudnym chałacie. Niezwykłe jest zdjęcie zakładu fryzjerskiego. Piękni chłopcy strzygą wedle ówczesnej mody piękne dziewczyny.

Fotografia przedstawiająca robotników kojarzy się z obrazem socrealistycznym. Widać w nich siłę i poczucie dumy klasowej. Z kolei uśmiechnięty nieśmiało sprzedawca jabłek, miną zapewnia nas, że może być zawsze gorzej. Dumny handlarz z kupcem prezentują byka, a kucający obok sprzedawca kos, zamienia się w Tatarzyna zanurzonego w bezczasie.

Zdjęcie wagonu kolejowego pełnego emigrantów – oni zapewne ocaleli – to arcydzieło fotograficzne. Patrząc na scenę otwarcia sklepu Grossa na głównym rynku w Krakowie, myślę o wojennym losie jego właściciela. Na początku wojny Ukraińcy zabili go w straszny sposób, Myślę też o zmarłym niedawno, pełnym poczucia humoru i radości jego synu Joramie-Jerzym.

Przepiękne są dziewczyny. Zuzanna Ginczanka, w której podkochiwał się w Równem mój ojciec, opalona, czy po prostu śniada, radośnie uśmiechnięta, o wyrazistych oczach budzi tylko zachwyt. Wszystko jest interesujące na tych zdjęciach. Nie tylko dlatego, że często takie inne, ale dlatego, że przyciągają uwagę poszczególne twarze, spojrzenia, zawadiacko nasunięty kaszkiet, czy twarz w drucianych okularach.

Album podzielony na szereg podrozdziałów odzwierciedla los Żydów w międzywojniu. Pokazuje, jak żywe w sensie społecznym, kulturowym, politycznym było to społeczeństwo. Ezra Mendelsohn zapewne słusznie pisał, że Polska w okresie międzywojennym była w jednym wymiarze miejscem dobrym dla Żydów. Na tych ziemiach rozkwitło ich życie narodowe. Społeczność była gęsta od stowarzyszeń, partii, szkół, teatrów, gazet. Życie wewnętrzne organizowali politycy, nauczyciele, dziennikarze, rabini i cadycy. Była to też społeczność, co widać na zdjęciach, bardzo podzielona klasowo.

Przyjęcie weselne Salo i Stelli Wieselbergów wyglądało nader szykownie. Niemal słychać stukanie kielichów z delikatnego szkła. Radosne, ale i bogate musiało być wesele córki cadyka z Bobowej. Szedł na nie wielokilometrowy orszak chasydów, a specjalny pociąg przywiózł z Krakowa pana młodego, którego wesoło witała orkiestra. Jednak większość Żydów żyło skromnie, klepało biedę i ocalić mogła ich tylko emigracja. A z tym nie było łatwo. Stąd zdjęcia demonstracji przeciw wizowej polityce Brytyjczyków. Niełatwo było bowiem dostać wizę do Palestyny, trudno do Kanady i Stanów.

O losie Żydów decydowała nie tylko przedsiębiorczość poszczególnych jednostek, ale powszechny i bolesny antysemityzm. Jawny, gdy dochodziło do pogromów – zdjęcia pokazują tylko niektóre z nich, gdy niszczono mienie żydowskie, głoszono hasła bojkotu żydowskich sklepów, zamykano przed Żydami wyższe uczelnie, nie dopuszczano do stopni podoficerskich i oficerskich w WP, czy do służby cywilnej. II Rzeczpospolita była nieprzyjazna wobec swoich mniejszości, przede wszystkim Żydów. Album pokazuje więc też maszerujących gości z napisem „precz ze sztuką żydowską” i bramę warszawskiego uniwersytetu ozdobioną napisem „śmierć żydokomunie”.

Nienawiść nie znała wstydu. Są na zdjęciach korporanci uzbrojeni w laski. Brakuje tylko obrazu gazet katolickich wyklinających Żydów za to, że zabili Jezusa i ciemiężyli katolików. W odpowiedzi na kryzys gospodarczy, nietolerancję i antysemityzm umacniały się postawy radykalne wśród Żydów. Postać Zeewa Żabotyńskiego, syjonisty rewizjonisty, szukającego wsparcia pośród polskich oficerów, nie przypadkiem pojawia się w tym albumie. To on chciał przed wojną ubrać swoich zwolenników w mundury i siłą walczyć o Izrael z Arabami i zapowiadał w latach trzydziestych wielką wojnę i śmierć milionów Żydów.

Ważną rolę grała religia. Tłumy chodziły się modlić się na cmentarz Remu w Krakowie. Rabini w swej dostojności niosą na zdjęciach uroczyście wieńce. Oddają hołd Marszałkowi. Jeszcze stoją przepiękne drewniane synagogi z alkierzami, jak ta w Wołpie (dzisiaj kopia tej synagogi stoi w Biłgoraju). Polichromie w synagodze w Chodorowie są nadal bogate. Uroczystość zwana taszlich obchodzona w Nowy Rok (wtedy wrzuca się do wody grzechy w postaci okruchów chleba i gra na rogu) odbywała się w przedwojennej Warszawie dokładnie w tym samym miejscu, w którym dzisiaj, o kilka pokoleń młodsi Żydzi, dzielą się również z wodą swoimi przewinami.

Są zdjęcia z najważniejszych ze świąt: Jom Kipur, Święta Kuczek, uczty sederowej. Religię widać przez strój, brody, peruki kobiet. W odrzwiach wiszą mezuze. Są w albumie chasydzi, mistrzowie Talmudu oraz liberalni rabini i liberalni wyznawcy judaizmu. Zbyt bogaty i różnorodny to świat, by sprowadzić do jednego obrazu.

Zdjęcia można oglądać godzinami. Cieszyć się policjantem przeprowadzającym przez łódzką ulicę zagubionego w wielkim mieście chasyda. Uśmiechnąć się do nauczycielki żydowskiej szkoły ludowej. Podziwiać płomieniste włosy sportsmanek z klubu Makabi. Nad szachownicami góruje postać Akiwy Rubinsteina, geniusza pamięci, szachów, który, nieszczęsny, popadł z wiekiem w straszną chorobę psychiczną.

Oglądam na wyrywki fotografie. Tworzą niekończącą się księgę, do której chcę po wielekroć wracać. Zdjęcia przynoszą radość, wzruszenie, budzą ciekawość. Zatrzymują przeszłość, która bywa radosna, zmęczona, biedna, dramatyczna, roześmiana. Trzeba ją oglądać dla niej samej, jak album rodzinny, jak opowieść przeszłości. Paweł Śpiewak

Wydawcą albumu pt. "Świat utracony. Żydzi polscy 1918–1939" jest Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma oraz Wydawnictwo Boni Libri, a partnerami projektu m.in.: MKiDN, Brama Grodzka z Lublina, Muzeum Warszawy, Muzeum Literatury, Biblioteka Raczyńskich. 

Album ukazał się 16 grudnia 2015 r. i jest podzielony na rozdziały poświęcone m.in. życiu codziennemu, emigracji, antysemityzmowi czy kulturze i nauce. 

Patroni medialni albumu: jewish.pl i „UważamRze Historia”, TVP Kultura, TVP Historia oraz Program II Polskiego Radia.

Źródło:


---


Fotorelacja z wernisażu wystawy oraz ekspozycji 
„Mezuza z tego domu”, który odbył się 7 stycznia 2016 r. w siedzibie ŻIH:

Album dostępny w księgarni internetowej Sforim.pl:


Wydawca: Żydowski Instytut Historyczny/Boni Libri
ISBN: 978-83-934404-7-4
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 392




czwartek, 27 sierpnia 2015

„Oskarżenie zza grobu”



Wacław Niewicz „Oskarżenie zza grobu”


Przedwojenny Poznań. Jednym z gości balu karnawałowego zorganizowanego w gmachu poznańskiej Opery jest inspektor Rembowski. Niestety, wesoły nastrój policjanta przerywa jego podwładny, przybywający z wiadomością o morderstwie dokonanym w leżącej nieopodal willi. Ofiara, piękna właścicielka rezydencji zginęła od strzału prosto w serce. Choć towarzyszący Rembowskiemu przodownik Müller jest przekonany, że mają do czynienia z samobójstwem, inspektor podejrzewa, że jednak ktoś przyczynił się do śmierci pani Sarnowskiej. Rozpoczyna się żmudne śledztwo, w czasie którego Rembowski musi wykazać się nie lada delikatnością, gdyż ze sprawą może mieć związek wysokiej rangi urzędnik państwowy. W willi zamordowanej dochodzi do trudnych do wytłumaczenia wydarzeń: ktoś usuwa odcisk palca oraz ogłusza pracującego tam inspektora.

Postać Rembowskiego przypomina nieco jednego z najsłynniejszych przedwojennych powieściowych detektywów – Bernarda Żbika, wykreowanego przed laty przez autora kilkudziesięciu poczytnych kryminałów - Adama Nasielskiego. Zarówno Żbik, jak i Rembowski to niezwykle uzdolnieni, obdarzeni niebywała intuicją funkcjonariusze. Młody warszawiak Rembowski z sukcesami rozwiązywał w stolicy skomplikowane sprawy kryminalne a także przyczynił się do rozpracowania zorganizowanej siatki szpiegowskiej. Właśnie swym talentom detektywistycznym zawdzięcza przeniesienie do Poznania i objęcie stanowiska komendanta policji.

„Oskarżenie zza grobu” to powieść, w której wątek kryminalny splata się z niemal melodramatyczną historią miłosną. Trudno jest natomiast odpowiedzieć na pytanie: Jak wygląda Poznań przed wybuchem II wojny światowej w powieści pana Niewicza? Tego z książki raczej się nie dowiemy. Autor skoncentrował się bowiem na przedstawieniu życia wewnętrznego bohaterów i emocji jakie nimi kierują, niż ukazywaniu dokładnej topografii miasta. Akcja rozgrywa się głównie w mieszkaniach, biurach i melinach, w których niezmordowany inspektor szuka rozwikłania trudnej zagadki. Mimo, że pani Sarnowska rozstała się z życiem już na pierwszych stronach książki, duchem jest obecna niemal do ostatniej. W miarę rozwoju fabuły, klimat powieści staje się coraz bardziej niepokojący i mroczny.

Napisany w latach trzydziestych XX wieku kryminał został po raz pierwszy opublikowany w 1960 r. w ogólnopolskim dzienniku „Słowo Powszechne”. Powieść do 2013 r., kiedy to ukazała się w serii „Polski kryminał retro” nigdy nie została wydana w formie książkowej. Nie wiadomo także kim był autor – Wacław Niewicz. Być może to pseudonim autorski. Jak czytamy w nocie redakcyjnej zamieszczonej na ostatnich stronach książki: śledztwo w sprawie wyjaśnienia tożsamości autora trwa. Polecam.


Wydawca: Wielki Sen
Seria wydawnicza: Polski kryminał retro
ISBN: 978-83-62391-65-3
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 122



W serii „Polski kryminał retro” 
ukazało się już 21 przedwojennych polskich powieści kryminalnych:

Marek Romański „Pająk”
Stanisław Wotowski „Rycerze mroku”
Leo Belmont „Sprawa przy drzwiach zamkniętych”[1]
Marek Romański „Serca szpiegów”
Marek Romański „Salwa o świcie”
Marek Romański „Życie i śmierć Axela Branda”
Józef Jeremski „Zezowate oko”
Marek Romański „Tajemnica Kanału La Manche
Wacław Niewicz „Oskarżenie zza grobu”
Marek Romański „Znak zapytania”
Stanisław Wotowski „Półświatek”
Stanisław Wotowski „Ofiary półświatka”
Władysław Grajnert „Zbrodniarz”
Urke Nachalnik „Miłość przestępcy”
Józef Jeremski „Tajemnica komisarza policji”
Marek Romański „W walce z Arseniuszem Lupinem”
Stanisław Wotowski „Demon wyścigów”
Jerzy Lirski „Chwyt śmierci”
J.S.W. „Łotrostwa Wiktora Grüna”
Urke Nachalnik „Rozpruwacze”
Stanisław Wotowski „Kariera panny Mańki”

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

„Karta” numer 84/2015



W najnowszym numerze kwartalnika historycznego "Karta":


Temat numeru: Ukraina 2013/14

Cztery miesiące najnowszej historii Ukrainy, której obywatele w listopadzie 2013 powiedzieli zdecydowane „nie” sprawującym władzę. Zapis ze środka dramatycznych zdarzeń, których scenę stanowił kijowski Majdan. 

Norwegia 1905

Kształt dzisiejszej Norwegii – stabilnej państwowości i dostatniego społeczeństwa, został przesądzony na początku XX wieku. Narodziny niepodległości po blisko 300 latach duńskiej „niewoli” i podwaliny współczesnego obrazu tego państwa, ukazują zapisy dwóch autorów: inspiratora dzisiejszego państwa socjalnego i pisarza chłopskiego pochodzenia. 

Armia Andersa

Dziennik młodego żołnierza, który trafił do armii wprost z łagru i wraz z nią  opuścił ZSRR. Wyjątkowo przenikliwe świadectwo wojennej rzeczywistości, w którym pierwszeństwo zyskuje los jednostki, a działania wojenne stanowią tylko jego tło. 

Mit Lenino 

W bitwie pod Lenino wzięli udział wypuszczeni z łagrów i miejsc przymusowej deportacji, niespełna pół roku wcześniej, żołnierze 1 DP im. T. Kościuszki. Przez lata Peerelu była ona sławiona jako przykład braterstwa broni żołnierzy polskich i sowieckich. Wspomnienia oficera artylerii pokazują jej prawdziwy obraz – wysiłek szeregowych żołnierzy i cynizm stojący za decyzją tych, którzy zdecydowali o podjęciu walki. 

Postawa klasowa

Wspomnienia lekarki szpitala psychiatrycznego w Kościanie pokazują, że w Peerelu hasło o „potrzebie walki z wrogami klasowymi” nie było tylko pustym sloganem, lecz zachętą do realnego działania, które podejmowali gorliwi  funkcjonariusze systemu.  

Między turami

Wiktor Woroszylski – pisarz i tłumacz, w prowadzonym przez siebie dzienniku komentuje II turą wyborów prezydenckich w 1990 roku, w których Lech Wałęsa walczy o urząd z reemigrantem z Peru – Stanisławem Tymińskim. Osobisty komentarz dotyczący narodzin polskiej demokracji.

Dyskusje 

Głosy L’uby Rusnákovej (ze Słowacji) i Andrzeja Krawczyka (z Polski) w sprawie wspólnej i wciąż niezabliźnionej przeszłości na Polskim Spiszu. Komentarz do tekstu Niezgoda w kościele opublikowanego w „Karcie” 83. 


„Karta” dostępna jest w salonach Empiku na terenie całego kraju, w dobrych księgarniach, salonikach prasowych, a także poprzez stronę Ośrodka KARTA: www.księgarnia.karta.org.pl



poniedziałek, 25 maja 2015

„Epoka hipokryzji”



Kamil Janicki „Epoka hipokryzji”

Seks i erotyka w przedwojennej Polsce


Choć w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku ulice wielu polskich miast rozświetlały kolorowe neony zapraszające do odwiedzenia rewii lub kabaretu, a wieczorami kobiety przy świetle lamp naftowych wypłakiwały oczy czytając romanse Heleny Mniszkówny,  tematyka związaną z życiem erotycznym Polaków w tym okresie nie doczekała się do dzisiejszego dnia obszernego opracowania. Pojawiały się co prawda publikacje dotyczące życia artystycznego oraz przestępczości w II RP, gdzie nieco miejsca poświęcono sprawom erotyki, jednak dopiero Kamil Janicki w książce „Epoka hipokryzji” podjął próbę spojrzenia na międzywojenną Polskę z innej, nieco bardziej odważnej perspektywy.

Nie mogło oczywiście zabraknąć w publikacji odwołań do poglądów tak znaczących postaci polskiego życia literackiego jak Tadeusz Boy-Żeleński oraz Irena Krzywicka. Autor sięgnął także po opracowania pionierów polskiej przedwojennej seksuologii. Najczęściej posiłkował się pracami lekarzy Pawła Klingera oraz niezwykłego oryginała - Stanisława Kurkiewicza. Pasją krakowianina było słowotwórstwo, a marzeniem sprawienie, aby rodacy bez wstydu mogli rozmawiać o sprawach intymnych. Wyobraźnia pana Kurkiewicza była znacznie mniej skrępowana niż języki naszych przodków, nie dziwi więc fakt, że spod jego pióra wyszedł pierwszy w dziejach Polski „Słownik płciowy” zawierający kilka tysięcy określeń. Synonimem słowa „seks” było „błogoszczenie” a sam autor uważał się za „lekarza płciownika.”[1]

Dzięki książce Kamila Janickiego mamy możliwość zerknięcia do sypialni przedwojennych małżonków, wyjedziemy z nimi na wakacje, które wielokrotnie bywały okazją do „urlopów małżeńskich” i nawiązywania romansów. Autor doszukuje się przyczyn zdrad, pisze o problemach  dziewcząt, które za wszelką cenę pragnęły znaleźć chłopaka, gdyż w przeciwnym razie byłyby wykluczone poza nawias życia towarzyskiego. Zabawne, patrząc z perspektywy kilkudziesięciu lat, są rady udzielane przez lekarzy pacjentom uskarżającym się na problemy z życiem seksualnym. W okresie międzywojennym do wielu osób zaczęło docierać, że małżeństwo nie może być jedynie transakcją handlową, lecz ważną rolę w związku powinna odgrywać miłość. Zaczęto dostrzegać pomijaną dotychczas kwestię równouprawnienia kobiet, również w drażliwych sprawach związanych z życiem płciowym.

Widmo niechcianej ciąży i trudne warunki materialne kładły się cieniem na czerpaniu radości z życia intymnego przez większość młodych niewiast. Przeczytamy zatem o eksperymentowaniu z nie zawsze bezpiecznymi i skutecznymi, a często makabrycznymi metodami zapobiegania powiększenia rodziny. Autor poruszył także szereg innych tematów związanych z życiem płciowym Polaków, takich jak noc poślubna, pozycje dla początkujących i zaawansowanych, czy gadżety erotyczne. Kamil Janicki pisze o walce z prostytucją i raczkującą pornografią, oraz o „odmiennościach” seksualnych. Lata dwudzieste i trzydzieste to czasy kiedy z pewną nieśmiałością próbowano przemycać na ekran sceny miłosne. Filmowcom i dziennikarzom próbującym pokazać lub napisać zbyt wiele skutecznie pracę utrudniała cenzura.

Warto dodać, że większość przedwojennych mieszkańców naszego kraju miała nie tylko problem z rozmowami o sprawach intymnych, czy antykoncepcji. Trudna sytuacja mieszkaniowa sprawiała, że obywatele II RP musieli nieźle się nagłowić nim znaleźli miejsce, w którym mogliby się spotkać na małe tête-à-tête. Stąd też zamiast wygodnego łoża, częstokroć urozmaicali swe pożycie ukrywając się w ciemnym kinie, krzakach w parku, czy też w bramie wiekowej kamienicy. Sporą szczyptę pikanterii znajdziemy w przytaczanych od czasu do czasu wspomnieniach Mariana Sękowskiego, bezpruderyjnego warszawskiego taksówkarza, który pisząc o codzienności przedwojennej stolicy nie ukrywał przed czytelnikami swych erotycznych przygód. Ostatnie strony pracy Kamila Janickiego zajmuje przedwojenny sennik erotyczny. Do podobnych senników zaglądały zapewne z wypiekami na twarzy nasze prababki, kiedy chciały dowiedzieć się co je czeka w sprawach łóżkowych jeśli ujrzały we śnie jastrzębia, obcinały warkocze lub grały na fortepianie. Polecam.


Wydawca: Znak
Seria wydawnicza: Ciekawostki Historyczne.pl
ISBN: 978-83-240-3057-6
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 476




[1] Kamil Janicki „Epoka hipokryzji”, s. 12.

wtorek, 19 maja 2015

„Karta” numer 83/2015



W najnowszym numerze kwartalnika „Karta”:


Temat numeru: Łódź stolicą Polski (1945)

• Dwugłos o niepodległości: emisariusz Piłsudskiego i wileński demokrata (1911–13) 
• Konspiratorka: Maria Straszewska – sekretarz redakcji „Biuletynu Informacyjnego” (1939–43)
• Między Izraelem a Francją – listy Jerzego Giedroycia i Witolda Jedlickiego (1962–63)
• Konflikt na Polskim Spiszu (lata 60./70)

 Łódź stolicą

Mała osada – po kilku dekadach XIX wieku stająca się przemysłową metropolią – działała na wyobraźnię. W następnym stuleciu traciła co prawda energię, jednak raz jeszcze stała się miastem obiecanym – w styczniu 1945. Tym razem po niespełna roku skupiała pół miliona mieszkańców i niemal wszystkie centralne ośrodki państwa. Mogła poczuć się stolicą, trwale wzmocnić pozycję. Nie wytrzymała jednak konkurencji mitu Warszawy – zmartwiałego miasta, podnoszącego się z ruin. 

Wybór wspomnień, tekstów prasowych, piosenek, wierszy i fotografii dokumentujących szczególny rok, kiedy do Łodzi – jak do arki Noego – ściągali rozbitkowie ze wszystkich stron zdewastowanego kraju. 

Miasto, które nigdy nie miało uniwersytetu, otrzymało uniwersytet. Miasto, którego teatry nigdy nie miały się czym pochwalić, otrzymało teatry – pierwsze w kraju. Miasto, które nigdy nie posiadało środowiska artystycznego, otrzymało największe i najruchliwsze środowisko artystyczne w kraju.

Za niepodległością, Michał Sokolnicki
Wspólny kraj, Michał Römer

Odrodzona Rzeczpospolita – nadrzędny cel dla polskich niepodległościowców, choć osiągany różnymi drogami. O idei Niepodległej mówią: emisariusz Komendanta Józefa Piłsudskiego (we wspomnieniach) i wileński „demokrata” z duszą polsko-litewską (w dzienniku).

Doświadczanie Rumunii

Dla Polaków, dotkniętych we wrześniu 1939 druzgocącą klęską, Rumunia jawi się bezpieczną przystanią. W jej stronę rusza fala uchodźców, w tym najwyższa reprezentacja państwa polskiego. Dwa różne społeczeństwa, nieznające się nawzajem, historia sprawdza w przymusowym braterstwie. 

Wybór dzienników, wspomnień i oficjalnych dokumentów, przedstawiających rumuńską rzeczywistość uchodźców z Polski (1939–41).

W ambasadzie panował niesłychany chaos. Była ona dosłownie oblężona przez tłumy uchodźców. Szczupły personel ambasady, nieprzygotowany do tego rodzaju pracy, był zagubiony. A przede wszystkim – i to jest nieprzyjemna cecha polska – był zupełnie zdemoralizowany. Z miejsca po¬spiesznie usuwano portrety prezydenta Mościc¬kiego czy marszałka Śmigłego-Rydza, a przecież zarówno prezydent, jak i rząd egzystowali jeszcze mimo internowania.

Front „Kamyka”, Maria Straszewska

Wspomnienie z czasu konspiracji, opisujące zespół redakcji „Biuletynu Informacyjnego” (tygodnika warszawskiego okręgu SZP–ZWZ–AK, a od wiosny 1941 centralnego organu prasowego Biura Informacji i Propagandy AK), prowadzonego przez Aleksandra Kamińskiego.

Ja – „Anna” – stałam się odtąd nie tylko najbliższą współpracowniczką „Kamyka”, ale cząstką jego podziemnego życia. Spełniły się moje pragnienia. Byłam szczęśliwa. I dumna, że to właśnie mnie „Kamyk” wybrał, że obdarzył mnie takim zaufaniem. Ale też czułam ciężar odpowiedzialności. Im bliżej „Kamyka” poznawałam, tym bardziej byłam nim zafascynowana. Zaczęłam ulegać jego męskiemu urokowi. Sumienna w wykonywaniu moich obowiązków, spontanicznie usłużna, czujnie troskliwa, niczym chyba się nie zdradziłam. Czy zauważył, że zaczęłam malować usta? Czy potrafiłam ukryć radość, gdy prosił, bym przywiozła mu na Żoliborz dodatkowo popołudniową pocztę? Dni, kiedy nie widywaliśmy się, wydawały się puste. Były oczekiwaniem. Bo przy powitaniu nie maskował radości.
Maria Straszewska

Iluzje Października, Witold Jedlicki, Jerzy Giedroyc

Październik ’56 stanowi w historii Peerelu cezurę symboliczną. Prezentowane listy Witolda Jedlickiego i Jerzego Giedroycia odnoszą się do jego następstw. Największy niepokój Jedlickiego, który znalazł się wtedy na emigracji, budziła nie „kierownicza rola” PZPR, lecz dominacja w społeczeństwie postaw konformistycznych. Był to efekt rozczarowania Październikiem, który – według Jedlickiego – był od początku zwrotem kontrolowanym przez władze.

Niezgoda w kościele

W XX wieku odzyskujące podmiotowość narodową Słowacja i Polska dzieliły między siebie Spisz i Orawę, czyniąc ich fragmenty przestrzenią konfliktu. Po II wojnie światowej 14 wsi Polskiego Spiszu w północnym pasie regionu (powiat Nowy Targ), przypisanych Polsce, stało się terenem słowackiej samoobrony. W Nowej Białej i Krempachach spór narósł w cieniu kościołów. Wybór dokumentów i wspomnień z lat 60./70. pomaga zrozumieć apogeum konfliktu na Polskim Spiszu.

W Krempachach i Nowej Białej istota sporu nie dotyczy śpiewu w kościele po polsku lub słowacku – to tylko punkt odniesienia, zewnętrzna ekspresja. Chodzi o tożsamość. I słowacką, i polską. W tych wsiach występują obie tożsamości i zapewne mogłyby współistnieć w pełni pokojowo, gdyby po obu stronach nastąpiło zrozumienie: po polskiej – że po tej drugiej są Słowacy, a nie polscy odszczepieńcy i że mają oni prawo manifestować siebie inaczej, choćby śpiewając stare religijne pieśni po słowacku, nawet jeśli na co dzień mówią polskim dialektem; po słowackiej – że przynależą do Polski, choć jej sami nie wybierali i że mogą przyjąć polskie sąsiedztwo, jeśli pozbawione ono będzie niechęci do nich.
Czy to niespełnialne marzenie, by choćby w 70. rocznicę przekazania Polsce spornych ziem, 20 maja 2015, odbyło się na Spiszu spotkanie polsko-słowackie? Dokonać razem analizy zdarzeń historycznych, wyjaśnić charakter wzajemnej niechęci. Może wystarczyłoby dać sobie nawzajem sygnał, że obie strony nie uważają tej drugiej za gorszą. Może zaczęłaby się normalna wspólna rozmowa.

„Karta” dostępna jest w salonach Empiku na terenie całego kraju, w dobrych księgarniach, salonikach prasowych, a także poprzez stronę Ośrodka KARTA: www.księgarnia.karta.org.pl





niedziela, 10 maja 2015

„W służbie wolnej Polski”



Dariusz Buras „W służbie wolnej Polski”
Organizacja i działalność Policji Państwowej w województwie kieleckim w latach 1919-1939


Policja Państwowa II RP uznawana była za jedną z najlepszych organizacji utrzymywania porządku i bezpieczeństwa publicznego na starym kontynencie. W ciągu stosunkowo krótkiego okresu dwudziestolecia międzywojennego udało się stworzyć organ, w którym aż 40% kadry oficerskiej legitymowało się wyższym wykształceniem, a 80 % niższych funkcjonariuszy ukończyło przeszkolenie zawodowe w szkołach policyjnych. Niestety polska policja, w tym także policja w województwie kieleckim zmagała się z problemami finansowymi oraz brakami sprzętowymi. Trzeba nadmienić, że na początku lat dwudziestych większość komisariatów i posterunków policyjnych w województwie nie posiadało telefonów.

Braki funduszy sprawiały, że kurczył się stan osobowy policji a ciągły wzrost przestępczości powodował nadmierne przeciążenie pracą funkcjonariuszy. Mimo to policja kielecka należała do ścisłej czołówki w kraju pod względem ilości zatrudnionych policjantów i dość dobrze wywiązywała się z nałożonych na nią zadań. Warty przypomnienia jest w tym miejscu fakt, że województwo kieleckie zajmowało czołowe miejsca w Polsce w kategoriach przestępstw pospolitych: ciężkich uszkodzeń ciała i kradzieży, a tutejsza policja mogła się pochwalić bardzo wysokim wskaźnikiem wykrywalności. W przypadku zabójstw i ciężkich uszkodzeń ciała wskaźnik ten oscylował wokół 90 %.

O ile ukazywały się już publikacje poświęcone historii Policji Państwowej w okresie dwudziestolecia międzywojennego, to niewiele jest opracowań przedstawiających dzieje tej formacji w skali województw. Jednym z nich jest książka Dariusza Burasa „W służbie wolnej Polski. Organizacja i działalność Policji Państwowej w województwie kieleckim w latach 1919-1939.” Składa się ona z sześciu rozdziałów. W rozdziale pierwszym autor uwypuklił przemiany oraz kształtowanie się struktur policyjnych na ziemi kieleckiej po 24 lipca 1919 r. Jest to data uchwalenia przez Sejm Ustawodawczy ustawy o Policji Państwowej. W rozdziale drugim poruszono tematykę związaną z metodami pracy policji: wywiadem, inwigilacją, obserwacją, prowokacją a także działalnością pionu zajmującego się sprawami politycznymi. Rozdział trzeci, poświęcony został na przedstawienie walki z przestępczością kryminalną oraz sprawami zabezpieczenia porządku publicznego. W rozdziałach czwartym i piątym poruszono problem udziału policji państwowej w walce z ruchem komunistycznym oraz ze szpiegostwem. Ukazano działania policji w przypadku wystąpień politycznych a także udział w likwidowaniu buntów w zakładach karnych.[1] Rozdział szósty dotyczy zagadnień związanych ze stosunkiem policji do legalnych partii politycznych.

Pracę Dariusza Burasa uzupełniają aneksy. Pierwszy zawiera biogramy komendantów wojewódzkich Policji Państwowej w Kielcach w omawianym okresie: Jarosława Barwicza, Bronisława Ludwikowskiego, Czesława Grabowskiego, Józefa Piątkiewicza oraz Jana Misiewicza. W drugim aneksie znajdziemy krótkie życiorysy siedmiu policjantów, którzy polegli w czasie wykonywania czynności służbowych. Zamieszczono także wiele tabel zawierających dane statystyczne dotyczące m.in. wykrywalności przestępstw w województwie kieleckim. Polecam.


Wydawca: Wydawnictwo Naukowe Grado, Adam Marszałek
ISBN: 978-83-62941-60-5
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 259




[1] O buncie w więzieniu na Świętym Krzyżu pisał w swej pracy Bartosz Grzegorz Kułan. Patrz recenzja: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2014/08/bunt-w-wiezieniu-na-swietym-krzyzu.html

czwartek, 2 kwietnia 2015

„Człowiek, który zapomniał swego nazwiska”




Stanisław Wotowski „Człowiek, który zapomniał swego nazwiska”


Przełom lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku. Do podwarszawskiego zakładu dla nerwowo chorych, w niezwykle tajemniczych okolicznościach zostaje przywieziony trzydziestoletni mężczyzna. Młody człowiek stracił pamięć, nie pamięta nawet swojego nazwiska. Dziwne zachowanie kierującego lecznicą doktora Trettera oraz jednego z pielęgniarzy sprawia, iż mężczyzna zaczyna podejrzewać, że z jego pobytem w zakładzie związana jest jakaś podejrzana historia. Zauważa, że podawana mmikstura nie tylko mu nie pomaga, lecz po każdej kolejnej dawce czuje się coraz gorzej. Pewnego dnia korzystając z pomocy dobrodusznej i uroczej pielęgniarki, panny Janiny ucieka z lecznicy z zamiarem znalezienia odpowiedzi na pytanie: kim naprawdę jest?

Rozpoczyna się trudna walka o odzyskanie własnej tożsamości.  Mężczyznę bez nazwiska ściga zawzięty dyrektor Tretter. Osaczają go także nie zawsze dobrze mu życzące osoby z dawnego, zapomnianego świata. Uciekinier zdaje sobie sprawę, że skoro jego prześladowcy są w stanie zrobić wszystko, aby nie odzyskał pamięci i znalazł się ponownie za murami zakładu, jego przeszłość musi skrywać jakąś mroczną zagadkę. Na domiar złego bohater okazuje się łudząco podobno do pewnego oszusta i uwodziciela, co przysparza mu nie tylko nowych kłopotów lecz również kilku zabawnych, czasem nieco nieprawdopodobnych przygód.

Tym razem w powieści Wotowskiego nie znajdziemy często wykorzystywanych przez pisarza motywów okultystycznych. Mamy natomiast okazję zajrzeć do przedwojennych nocnych lokali, czy też uczestniczyć w nocnym pościgu ulicami starej Warszawy. Stanisław Wotowski oprowadza czytelnika nie tylko po ociekających zbytkiem salonach, ale także mieszkaniach skromnie zarabiających urzędników. Pojawia się kilka odrażających postaci płci obojga, którym ucieczka naszego bohatera może przysporzyć poważnych kłopotów. Na szczęście drogi uciekiniera krzyżują się także z życzliwymi osobami, w tym wspomnianą wcześniej Janeczką. Nie zdradzę chyba zbyt wiele gdy dodam, że serca dwojga młodych ludzi zabiją mocniej ku sobie już po pierwszym spotkaniu.

Książka „Człowiek, który zapomniał swego nazwiska” ukazała się rok po głośnej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza „Kariera Nikodema Dyzmy.” Niektóre z wątków pozwalają domniemywać, że być może autor poczytnych kryminałów inspirował się nieco tą niezwykle popularną książką. Z notki „Od autora” zamieszczonej na ostatnich stronach możemy dowiedzieć się, że powieść została oparta na faktach, a podobne przygody stały się udziałem młodzieńca z jednej ze znanych, stołecznych rodzin arystokratycznych. Polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-00-8
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 230


środa, 4 lutego 2015

„Karta” numer 82/2015




W najnowszym numerze kwartalnika historycznego "Karta":


Koniec polskiej Solidarności – luty – czerwiec 1990

A ponadto:

• Zapiski podoficera spoza frontu wojny 1920
• Gdynia: biznesplan II RP
• III Rzesza: dziennik sprzeciwu niemieckiego obywatela
• Wyspa Węży – obozy dla przeciwników gen. Sikorskiego 1939–42
• Nastoletni Shlomo Adler ofiarą intrygi komunistycznych funkcjonariuszy 1945–46
• Polsko-litewski pat – debata 2013/14

A także CD: Ostatnie słowo „S”; 24.06.1990. Zapis posiedzenia Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego

Z etosu w politykę. Koniec polskiej Solidarności – luty – czerwiec 1990

Jeśli […] 4 czerwca 1989 jest dniem zwy­cięstwa – to 24 czerwca 1990 jest dniem odrzu­conych złudzeń, straconych szans, by „Solidar­ność” kojarzyła się z czymś więcej niż z kartką podręcznika do  historii czy partykularną organi­zacją polityczną.
  
Jutro będzie lepiej

Polska rzeczywistość początku lat 90. w obiektywie fotografa Tadeusza Rolke

Na tyłach. Dziennik Jerzego K. Maciejewskiego – taboryty spoza frontu wojny polsko-bolszewickiej

Fragmenty niezwykłego dzien­nika młodego plutonowego, który bez retuszu pokazuje życie żołnie­rzy na zapleczu frontu – w ich trudnej, ale często barwnej codzienności. Unikatowy obraz wojny z rzadko prezentowanej perspektywy żołnierza niższej szarzy.

Biznesplan Gdynia – największy sukces gospodarczy nowej Polski

23 września 1922, choć kraj jest wyniszczony i trawiony kryzysem, Sejm RP uchwala ustawę o budowie portu morskiego w Gdyni. W kilkanaście miesięcy w miejscu wsi staje potężny port, w ciągu kilkunastu lat powstaje 100-tysięczne miasto – perła III RP. Obraz tego czasu w montażu wyimków z prasy, dokumentów, wspomnień etc.

W cieniu władzy

Wspomnienia z lat 1945–46 ocalonego z zagłady nastoletniego Shlomo Adlera, który postanawia ukryć swe żydowskie pochodzenie, wstępuje do wojska polskiego, a stąd do milicji obywatelskiej. Wciągnięty zostaje w intrygę wysokich komunistycznych funkcjonariuszy, wprowadzających w Polsce swój porządek.

Dziennik sprzeciwu niemieckiego obywatela wobec nazistowskiej propagandy

Wyjątkowy, tajny dziennik niemieckiego urzędnika sądowego na prowincji, gdzie autor, tropiąc absurdy nazistowskiej propagandy, rejestruje postawy współobywateli w realiach II wojny.
  
Wyspa Węży. Obozy odosobnienia dla przeciwników gen. Władysława Sikorskiego

Po wrześniu 1939 Polska znajduje się pod okupacją, a jej rząd na uchodźstwie rozpoczyna własną wojnę – przeciw oficerom związanym z przedwojenną władzą. W okresie 1940–42 około 1500 wojskowych wódz naczelny, odsunięty od władzy w dwudziestoleciu i upokorzony przez Piłsudskiego, skazuje na bezczynność w Rothesay na szkockiej wyspie Bute.

Polsko-litewski pat – debata 2013/14

W „Karcie” 74, w lutym 2013, przedstawiliśmy montaż świadectw poka­zujących litewski punkt widzenia na relacje polsko-litewskie w okresie od wejścia do Wilna wojsk generała Żeligowskiego w październiku 1920 do lata 1938. Dyskusja, którą rozpoczęła ta publikacja, toczy się nadal. Liczyliśmy, że tamten materiał stanie się punktem wyjścia do rzeczowej rozmowy, która pozwoli zbliżyć stanowiska wobec tej nadal dzielącej nas historii. Niestety, w ciągu blisko dwóch lat – także za sprawą bieżącej polityki – stało się inaczej. Przedstawiamy zapis najważniejszych głosów w tej debacie. 
(mk-z, mt)


sobota, 31 stycznia 2015

„Manekin numer 6”




Ryszard Braun „Manekin numer 6”
 

Renomowany warszawski Dom Mody „Kakadu” znajduje się na skraju bankructwa. Zachodzi podejrzenie niedozwolonych kombinacji finansowych. W tym samym czasie powracająca z Paryża do kraju dyrektorka firmy, zatrudnia w charakterze modelki poznaną w pociągu piękną dziewczynę – Leokadię Świstal. Nie zdaje sobie sprawy, że nowoprzyjęta do pracy kobieta jest zakonspirowaną agentką policji, mającą za zadanie rozpracować działającą w przedsiębiorstwie klikę malwersantów. W czasie czynności śledczych piękna Leokadia zakochuje się z wzajemnością w dyrektorze Czesławie Wrendlu. Pan Czesław zajmuje się projektowaniem wspaniałych kreacji, poza tym jednak, mimo posiadania znacznego pakietu udziałów w firmie, zupełnie nie interesują go sprawy finansowe. Przystojny i utalentowany mężczyzna pozostaje także nieczuły na pełne namiętności spojrzenia buchalterki firmy, niezbyt urodziwej panny Gnejszczuk.

„Manekin numer 6” to doskonały materiał na scenariusz filmowy. W powieści jest niemal wszystko to, co niezbędne do zrealizowania kasowego melodramatu z wątkiem kryminalnym lub wciągającego kryminału z wątkiem miłosnym. Trochę więc szkoda, że przed wojną żaden z reżyserów nie pokusił się o zekranizowanie powieści Ryszarda Brauna. Ze skompletowaniem obsady nie byłoby zapewne większych problemów. Łatwo wyobrazić sobie Mieczysławę Ćwiklińską w roli dyrektorki domu mody, pani Eugenii, Tolę Mankiewiczównę jako agentkę Leokadię (manekina numer 6), czy Aleksandra Żabczyńskiego jako Czesława Wrendla (oczywiście po uprzedniej zmianie koloru włosów). Nieco problemów mogłoby przysporzyć jedynie znalezienie kandydatki do roli czarnego charakteru, a jednocześnie bardzo tragicznej powieściowej postaci – panny Gnejszczuk. Nie przypominam sobie, aby któraś z dawnych filmowych amantek miała ospowatą cerę i długi nos. Kto wie, może gdyby charakteryzacji poddała piękna Ina Benita, femme fatale polskiego kina lat 30-tych ubiegłego wieku, potrafiła by sprostać temu wyzwaniu.

Książka Brauna na tle innych kryminałów z lat międzywojennych jest powieścią dosyć nowoczesną. Bohaterowie podróżują nie tylko limuzynami i pociągami, wsiadają także na pokład samolotu lecącego do Lwowa, gdzie na krótko przenosi się akcja powieści. Autor zerwał z popularnym wśród twórców kryminałów umiejscowieniem akcji w jednym miejscu. Zamiast wnętrz starego mieszkania lub dworku mamy tu zatem biura, wybiegi dla modelek, prywatną lecznicę, hotele, salę sądową czy podmiejską rezydencję malwersantów. Sceny z rezydencji kojarzyć się będą zapewne wielu czytelnikom z twórczością jednego z mistrzów powieści milicyjnej – Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego. Czy pan Zygmunt czytał kryminał swojego starszego kolegi – tego zapewne nigdy się nie dowiemy. Niestety, o ile Zeydler-Zborowski pozostawił po sobie kilkadziesiąt powieści, „Manekin numer 6” jest jedyną znaną książką Ryszarda Brauna a zarazem jedną z najciekawszych pozycji w serii „Kryminały przedwojennej Warszawy.” Polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-33-6
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 356


niedziela, 4 stycznia 2015

„Złamany miecz”




Kornel Makuszyński „Złamany miecz”


W 1937 r. ukazała się jedna z najbardziej znanych powieści Kornela Makuszyńskiego „Szatan z siódmej klasy.” Nieco wcześniej pan Kornel obdarował młodych czytelników inną, dziś już zupełnie zapomnianą książką, której akcja również rozgrywa się na Wileńszczyźnie - „Złamany miecz.” Zresztą nie tylko miejsce akcji łączy te powieści. Również bohaterowie książek są do siebie bliźniaczo podobni. Ba, są noszą nawet takie samo imię – Adaś. Obaj są szlachetni, dzielni, skromni. Obaj też muszą zmierzyć się zagadkową historią rodzinną. Przejdźmy więc do powieści „Złamany miecz” i przedstawmy pokrótce, jakąż to historię zmajstrował Kornel Makuszyński trzy lata przed wybuchem II wojny światowej.

Uczeń siódmej klasy warszawskiego gimnazjum, szesnastoletni Adaś Gilewicz otrzymuje list, z którego dowiaduje się o śmierci stryja Medarda. W spadku przypada chłopcu majątek Głodowce: pięknie położony, niewielki, stary dworek, kawał lasu i niezbyt urodzajne pola. Niespodziewana wiadomość zmienia całe życie Adasia. Tu muszę wspomnieć, że nasz bohater wiódł życie niezwykle ubogie i nawet znalezienie pieniędzy na wyjazd sprawiło mu wiele trudności. Kiedy jednak udało mu się zgromadzić trochę środków, wraz ze swoim przyjacielem, równie ubogim Wojtkiem oraz jego ojcem, stróżem nocnym, panem Kropką wyruszają w długą podróż wschód kraju.



Projekt okładki oraz ilustracje autorstwa Stanisława Bobińskiego


Po przyjeździe na miejsce okazuje się, że ród Gilewiczów jest od trzystu lat skłócony na śmierć i życie z rodziną Niemczewskich. Familia ta mieszka w dworku w Wiliszkach, położonym po drugiej stronie niewielkiego jeziora. Nastrój wrogości podsyca dobroduszny skądinąd zarządca majątku, przyjaciel zmarłego Medarda Gilewicza, poeta-marzyciel imć Antoni Rozbicki. W dworku Niemczewskich mieszka rezolutna dziewczyna, która nienawidzi Gilewiczów. Z czasem do panienki Irenki zaczyna bić niedoświadczone serce Adasia, powodując rumieńce na jej pięknej buzi. Wszak nie od dziś wiadomo, że kto się czubi, ten się lubi.

Wspomniałem wcześniej, że bohater powieści to godzien naśladowania młody człowiek. Kiedy więc dowiaduje się, że jedynym sposobem na zażegnanie konfliktu jest zwrot cennej rodzinnej pamiątki Niemczewskich – starego miecza, który przed wielu laty znalazł się w posiadaniu Gilewiczów, składa Irence przysięgę, że zrobi wszystko co w jego mocy aby go odnaleźć.

Fabuła powieści wypełniona jest zabawnymi wydarzeniami i nieporozumieniami pomiędzy mieszkańcami zwaśnionych rodów. Nie brakuje również wzruszających momentów. Muszę niestety przyznać, że po kilkudziesięciu latach niektóre ze scen wydają się bardzo naiwne, gawędziarski styl sprawia, że od czasu do czasu opadają czytelnikowi powieki a humor w pewnych miejscach trąci myszką. Niewielu jest jednak pisarzy, którzy podobnie jak Kornel Makuszyński potrafią oddać ciepły, nostalgiczny, wręcz magiczny klimat starych kresowych dworków i wiosek. Miłośnicy „Szatana z siódmej klasy” powinni więc sięgnąć po nieco starszą powieść autora i wraz z Adasiem Gilewiczem wybrać się na poszukiwanie złamanego miecza.


Wydawca: Gebethner i Wolf
Rok wydania: 1937
Liczba stron: 255



poniedziałek, 29 grudnia 2014

„Sekta diabła”




Stanisław Wotowski „Sekta diabła”


Na lata dwudzieste i trzydzieste ubiegłego wieku przypada okres największego rozkwitu zainteresowania spirytyzmem w Polsce. Mieszkańcy, Warszawy, Krakowa czy Lwowa chętnie przed podjęciem ważnych życiowych decyzji udawali się z wizytą do wróżek i jasnowidzów. Gromadzono się wieczorami w mieszkaniach wokół okrągłych stolików, aby przy pomocy medium zadawać pytania zmarłym. Oczywiście duże zapotrzebowanie na tego typu niezwykłe „usługi” wykorzystywało wielu oszustów. We wrześniu 1930 r. w Warszawie zaczęły się szerzyć pogłoski o podejrzanych działaniach sekty satanistów. Sprawa ta zainspirowała badacza tematyki okultystycznej, detektywa i poczytnego literata, Stanisława Wotowskiego do napisania powieści „Sekta Diabła.”

Przedwojenną stolicą wstrząsa seria samobójstw młodych, majętnych kobiet. Przy ciałach wszystkich ofiar znajdywane są tajemnicze notatki oraz kartki z narysowanym znakiem czarnego trójkąta odwróconego podstawą do góry. Kiedy o tych budzących grozę zgonach dowiaduje się z lektury wieczornej gazety inżynier Jan Grodecki, nie spodziewa się, że niebawem znajdzie się w samym centrum tragicznych wydarzeń.

Pewnego dnia, późnym popołudniem udał się bowiem pan Jan z wizytą do narzeczonej, pięknej dwudziestoletniej panny o intrygującym imieniu – Mura. Między narzeczonymi od dłuższego czasu nie układało się najlepiej. O ich ślubie zdecydowali przed laty rodzice. Z czasem w sercu Jana rozpaliło się uczucie do dziewczyny, niestety Mura traktowała kawalera chłodno, lecz uprzejmie, odwlekając w nieskończoność datę ślubu. Podczas rozmowy z kolan Mury spada książka, z której wysuwa się niewielka karteczka. Jan z przerażeniem spostrzega na niej czarny trójkąt, złowieszczy symbol, o którym nie tak dawno przeczytał w gazecie. Wstrząśnięty zadaje pannie szereg pytań, ta jednak zbywa go, nie mogąc się doczekać aby wreszcie opuścił jej mieszkanie.

Grodecki postanawia za wszelką cenę ochronić narzeczoną przed grożącym jej niebezpieczeństwem. Jest pewny, że Mura wpadła w sidła zbrodniczej sekty Kunar Thavy. Zdaje sobie sprawę z jak groźnym przeciwnikiem będzie musiał się zmierzyć. Zwraca się więc o pomoc do swego przyjaciela detektywa-okultysty Aleksandra Różyca. Rozpoczyna się dramatyczna i emocjonująca walka o życie Mury.

We wznowionej po latach w serii „Kryminały przedwojennej Warszawy” książce Wotowskiego odnajdziemy oczywiście wiele odniesień do autentycznych postaci. I tak np. przywódca sekty, Kunar Thava to w rzeczywistości Czesław Czyński, słynny okultysta, hipnotyzer, którego poczynania wielokrotnie przekraczały granicę prawa a detektyw Różyc, to nikt inny jak sam Stanisław Wotowski. Mimo pośpiechu jaki towarzyszył autorowi podczas pisania (autor uważał, że książka powinna trafić na półki księgarń w momencie największego zainteresowania wydarzeniami), „Sekta diabła” cieszyła się przed wojną wielkim powodzeniem, o czym świadczyły wysokie  nakłady i wznowienia powieści.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-37-4
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 165


czwartek, 18 grudnia 2014

„Karta” numer 81/2014




W najnowszym numerze kwartalnika historycznego "Karta":

Żydzi polscy

Żydzi polscy są tematem tego nume­ru. Zestawiamy w nim fragmenty wspomnień, reportaż historyczny i fotoreportaże, by stworzyć choćby zarys panoramy losów żydowskich. Zależy nam, by materiał ten był rodzajem przewodnika – jednego z wielu możliwych – po życiu, które nie powinno pozostawać obce polskiej świadomości. Czujemy się odpowiedzialni za częściowe choćby przywracanie polsko-żydowskiej pamięci. Wie­rzymy, iż można pojąć tę pamięć, przechować ją, otwierać się na nowe jej wymiary. To potrzebne, by zbliżyć się do poznania polsko-żydowskiego świata, który jest naszym wspólnym dziedzictwem.

W bloku znalazły się materiały:

Tutejsi
Fotoreportaż ze zdjęciami Gustawa Russa z okresu I wojny światowej, pokazujący życie codzienne społeczności żydowskiej na terenach polskich.

Inscenizacja, Szimen Dżigan

Wspomnienia popularnego aktora teatralnego i filmowego, który swą karierę rozpoczął w 1927 roku w łódzkim teatrze „Ararat”. Tekst ilustrowany fotografiami Romana Vishniaca – jednymi z najbardziej rozpoznawalnych świadectw żydowskiego świata w przeddzień Zagłady.

Barwy getta

Kolorowy reportaż zdjęciowy Waltera Geneweina – członka NSDAP i kierownika wydziału finansowego niemieckiego zarządu getta łódzkiego. Prawdopodobnie skonfiskowanym żydowskim aparatem uwieczniał życie i pracę Żydów z Łodzi i okolic w warsztatach produkcyjnych getta.

Na stronę życia, Schoschana Rabinovici

Nie było żadnego uniwersalnego sposobu na ocalenie życia. Nie zapewniały go ani pieniądze, ani koneksje. Z 3,5 miliona Żydów mieszkających w Polsce przed II wojną Zagładę przeżyło około 300 tysięcy (z tego większość w ZSRR). Udało się to tylko tym, którzy mieli ogromne szczęście, wsparte potężną wolą przetrwania – jak Schoschana Rabinovici i jej matka.

(Nie)ostatni, Małgorzata Niezabitowska (tekst), Tomasz Tomaszewski (zdjęcia)

Odkrycie polskich Żydów w pierwszej połowie lat 80. – ich niewidocznej obecności i utajonego przemijania, ich rezygnacji i powszechnego wokół milczenia. Zarazem zapis przełomu, po którym Żydzi zaczęli odnajdywać swoje miejsce w Polsce.

Od 1944 roku, po sowieckiej stronie frontu, Żydzi znaleźli się na terenach Polski powojennej w sytuacji ocaleńców niechcianych. Ze strony polskich antysemitów, bardziej bezwzględnych po idącej przez wojnę demoralizacji, mnożyły się akty – także zbrodniczej – wrogości. Podziemie zbrojne celowo uderzało w Żydów opowiadających się za komunizmem. Większość uratowanych z Zagłady emigrowała w drugiej połowie lat 40., widoczna część pozostałych znalazła się w strukturach władzy komunistycznej. Po Marcu 68 władze Peerelu usunęły z kraju dużą grupę Żydów, także całkiem zasymilowanych. „Temat żydowski” zniknął z Polski na ponad dwie dekady.

PONADTO W NUMERZE:

Gra z okupantem, Agnieszka Dębska 

Po zdobyciu Warszawy przez wojska niemieckie 5 sierpnia 1915 i zajęciu przez państwa centralne całego obszaru dawnego rosyjskiego Królestwa Polskiego, zmienia się układ, od którego zależy przyszłość polskiego państwa. Polacy i Niemcy stają wobec siebie jako (potencjalni) sojusznicy i jako (historyczni) wrogowie.

Opowieścią o relacjach polsko-niemieckich w okresie od wejścia Niemców do Warszawy w sierpniu 1915 do kryzysu przysięgowego w lipcu 1917 dopełniamy w „Karcie” cykl poświęcony stuleciu I wojny (poprzednie odsłony w numerach 78, 79, 80).

Wolni Huculi, Joanna Bartuszek
Zdjęcia społeczności huculskiej i fragmenty wspomnień podróżników i badaczy zafascynowanych Huculszczyzną z okresu II Rzeczpospolitej.

63 + 7 dni, Dominik Czapigo

Siedem dni dłużej trwało Powstanie Warszawskie dla żołnierzy Armii Krajowej, którzy pozostali w stolicy zgodnie z umową kapitulacyjną, podpisaną 2 października 1944. W punkcie 4 umo­wy, zawartej mię­dzy powstańcami a dowództwem niemieckim, postanowiono: „Dla zapewnienia ładu i bezpieczeństwa na terenie miasta Warszawy zosta­ną wyznaczone przez dowództwo AK specjal­ne jednostki. Jednostki te zostają zwolnione od obowiązku natychmiastowego złożenia broni i pozostaną w mieście aż do czasu zakończenia swoich zadań. Dowództwo niemieckie ma pra­wo kontroli stanu liczebnego tych jednostek”. Znaleźli się w nich między innymi Antoni Bieniaszewski, Jerzy Chlistunoff, Halina Cieszkowska (z domu Chlistunoff, siostra Jerzego) oraz Tade­usz Zapałowski – pozostali w Warszawie i pełnili służbę do 9 października 1944. Wybrane fragmenty relacji pochodzą z nagrań zrealizowanych w Archiwum Historii Mówionej Ośrodka KARTA i Domu Spotkań z Historią.

Martwe miasto, Tomasz Borkowski

Opustoszona z powstańców i ludności cywilnej Warszawa miała zostac starta z powierzchni. „Umarłe” miasto nie przyjęło jednak nazistowskiego wyroku. Przedstawiamy fragmenty wspomnień, dzienników i dokumentów, które tworzą obraz Warszawy od upadku powstania do 17 stycznia 1945.

Skazaniec Najder, Katarzyna Przyborska 

Przedstawiamy montaż dokumentów, artykułów i tekstów osobistych, dotyczących wyroku śmierci na Zdzisława Najdera. Wyrok, wydany przez ekipę Jaruzelskiego, obnażał słabość systemu i jego podporządkowanie Sowietom. Był ceną za definiowanie celu opozycji: niepodległości Polski.

Rekonstrukcje historyczne, Marcin Wilkowski

Dalszy ciąg dyskusji o sensie coraz bardziej popularnego zjawiska rekonstrukcji historycznych. Komu i dlaczego są potrzebne? Czy spełniają cele przypisywane im przez samych rekonstruktorów?
(mk-z, mt)