Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Oficynka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Oficynka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 29 stycznia 2017

„Noc sztyletników”



Adam Węgłowski „Noc sztyletników”


Londyn, jesień 1888 r. W pierwszych dniach listopada do mieszkającego w angielskiej metropolii Polaka Nikodema Ponara przybywa z wizytą młody przyjaciel Kamil Kord. Ponar jest byłym stróżem prawa, którego okoliczności życiowe zmusiły do przeprowadzki za kanał La Manche, gdzie zarabia na chleb współpracując ze Scotland Yardem. Kord to pochodzący z zamożnej galicyjskiej rodziny, marzący o karierze literackiej dwudziestosześcioletni dziennikarz. Losy dżentelmenów skrzyżowały się już sześć lat wcześniej, właśnie na terenie Galicji, gdzie wspólnymi siłami rozwikłali sprawę makabrycznych zabójstw kobiet w niewielkiej wiosce pod Rzeszowem. Dramatyczne przygody zbliżyły wywodzących się z różnych sfer bohaterów. Dwójkę przyjaciół wspiera dobry znajomy ojca Kamila - Ernest Ochorowicz, który wkracza do akcji, kiedy młody dziennikarz zmuszony jest w ważnej sprawie wyjechać na chwilę  do Paryża.

W okresie, w którym Kamil przebywa w Londynie, miastem wstrząsa seria krwawych morderstw. Bohaterem nagłówków brytyjskich gazet i rozmów na ulicach jest bezwzględny zabójca zwany Kubą Rozpruwaczem. Mieszkańcy miasta są przerażeni a policja bezradna. Kamil z Nikodemem podejmują próbę wytropienia szalonego przestępcy. Niewątpliwie dobrym, świeżym pomysłem autora było przesuniecie środka ciężkości fabuły na środowisko Polaków mieszkających nad Tamizą. W trakcie nieformalnego śledztwa dwójka detektywów natrafia bowiem na „polski ślad” a trudna sprawa zaczyna komplikować się jeszcze bardziej, kiedy w społeczności polskich emigrantów w Londynie pojawia się tajemniczy sztyletnik.

Trzy lata temu pisząc o pierwszej książce Adama Węgłowskiego „Przypadek Ritterów” przewidziałem, że za jakiś czas autor da swym bohaterom drugie życie na kartach nowej powieści[1]. Nie sądziłem jednak, że akcję swej nowej książki przeniesie niemal na drugi kraniec Europy. W „Nocy sztyletników” autor bardzo realistycznie nakreślił obraz Londynu w dramatycznych czasach strachu i niepewności. Również targane emocjami, wątpliwościami i niespełnionymi nadziejami postacie bohaterów są bardzo wiarygodnie przedstawione. Przez wątki kryminalne i polityczne nieśmiało próbuje przebić się wątek miłosny. Wychodzą na jaw strzeżone pilnie przez lata rodzinne sekrety. Życie Korda i Ponara narażone jest na coraz większe niebezpieczeństwo… Polecam.


Adam Węgłowski – dziennikarz miesięcznika „Focus Historia”, publikował także w „Tygodniku Powszechnym”, „Śledczym”, „Zwierciadle” i „W Podróży”. Autor powieści „Przypadek Ritterów”, której kilku bohaterów pojawia się także w „Nocy sztyletników”. Miłośnik tajemnic historii, zagadek kryminalnych i powieści detektywistycznych w stylu retro. 


Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-64307-86-7
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 348




[1] Recenzja powieści Adama Węgłowskiego „Przypadek Ritterów”: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/search/label/Przypadek%20Ritter%C3%B3w

niedziela, 16 października 2016

Afera Kryminalna 2016



Afera Kryminalna 2016


Afera Kryminalna to festiwal kryminału, który powstał w 2011 roku z inicjatywy Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku oraz gdańskiego wydawnictwa Oficynka. Od 2016 roku Aferę współtworzy Miejska Biblioteka Publiczna w Gdyni oraz tacy partnerzy, jak Miejska Biblioteka Publiczna w Rumi oraz Powiatowa Biblioteka Publiczna w Wejherowie. Od początku swojego istnienia festiwal gościł najznamienitszych twórców kryminału, thrillera i sensacji. Wśród nich są i mistrzowie, i uczniowie, autorzy z wieloletnim dobytkiem literackim i debiutanci, profesjonaliści przekazujący wiedzę wartą wykorzystania w tym gatunku i pasjonaci intelektualnej gry. Bo kryminał to przede wszystkim dobra zabawa, mistrzostwo warsztatu i wiedza.




Zapraszamy do udziału w tegorocznym święcie literatury kryminalnej, które tym razem odbędzie się na terenie Gdańska, Gdyni, Rumi i Wejherowa! W tym roku zapraszamy na szereg spotkań z takimi osobistościami świata kryminału jak: Marek Krajewski, Mariusz Czubaj, Marcin Wroński, Katarzyna Puzyńska, Janusz Majewski, Bronisław Cieślak... i wielu innych. Ponadto w planach: kryminalne gry miejskie, gdyński escape room, warsztaty pisarskie, spacery tropem bohaterów kryminalnych, pokazy broni palnej i... napad na bank!


Szczegóły w planie oraz na stronie internetowej: 


wtorek, 23 sierpnia 2016

„Kryminalna Piła. Błąd w sztuce”



„Kryminalna Piła. Błąd w sztuce”


Wydanie tomu „Kryminalna Piła. Błąd w sztuce” jest pokłosiem konkursu literackiego na opowiadanie kryminalne, w którego tle pojawia się miasto nad Gwdą. Przewodniczącym jury konkursowego był autor wielu kryminałów retro rozgrywających się w przedwojennym Lublinie - Marcin Wroński. Trudno nie zgodzić się z decyzją jaką podjęło gremium przyznające nagrody. Opowiadania „Błąd w sztuce” Izabeli Szymczak (pierwsze miejsce) oraz „Takie rzeczy się nie zdarzają” Roberta Małeckiego (druga nagroda) wyraźnie wyróżniają się na tle pozostałych historii zamieszczonych  w niniejszym zbiorze.

W zwycięskim opowiadaniu autorka przedstawiła dramat rodziny pilskiego taksówkarza. Historia splata się z trudną do wyjaśnienia śmiercią pewnego młodego człowieka oraz tajemniczymi wydarzeniami sprzed lat. Trzecie miejsce zajęło opowiadanie „Andrzeja Klawittera „Kiczowaty obraz”. W tym jedynym przypadku polemizowałbym z decyzją komisji konkursowej. Wszak autor historii kryminalnej powinien postarać się zaskoczyć czytelnika niebanalnym pomysłem oraz oczywiście zakończeniem. W tym przypadku wyraźnie brakuje efektu zaskoczenia. Już po przeczytaniu pierwszych stron, tego skądinąd dobrze napisanego tekstu, wiemy w którym kierunku podąży autor w jego dalszej części.

Nie ukrywam, że przystępując do lektury niniejszego tomu miałem nadzieję, że znajdę w nim to co lubię najbardziej, czyli kryminalne historie w klimatach retro. Nie zawiodłem się. Opowiadań kryminalnych, których akcja rozgrywa się przed kilkudziesięciu laty jest w zbiorze aż trzy. Autorem najciekawszego z nich jest wg mnie Katarzyna Wójcik. „Piła 1936” to historia o tajemniczym zabójcy mordujących mieszkańców miasta. Pozostałe dwa retro-opowiadania to „Słabszy dzień inkasenta” Michała J. Zielińskiego oraz „Drwal” Pawła Kuklińskiego. Warto dodać, że nim przystąpmy do lektury konkursowych opowiadań debiutantów, mamy okazję skonsumować prawdziwą wisienkę na kryminalnym torcie, czyli utwór rutyniarza - Ryszarda Ćwirleja „Każdy się może pomylić”.

Pozostali autorzy, których opowiadania zostały zakwalifikowane do publikacji w tomie „Kryminalna Piła. Błąd w sztuce” to: Joanna Gręda, Marta Matyszczak, Marek Dryjer, Karolina Wilczyńska, Beata Sołowiej, Joanna Pawłusiów, Dorota Dziedzic-Chojnacka oraz Jarosław Oryszak. Jak czytamy w posłowiu: „celem konkursu była promocja miasta Piły, jego historii i współczesności poprzez utwory literackie, a także próba odkrycia nowych talentów pisarskich w dziedzinie literatury kryminalnej”.[1] Choć od ogłoszenia wyników konkursu upłynęło już trzy lata, żadne z nazwisk autorów opowiadań (poza Ćwirlejem oczywiście) nie rzuciło mi się niestety w oczy podczas wizyt w księgarniach. Szkoda, bo wydaje się, że przynajmniej troje z nich ma potencjał aby stworzyć coś więcej niż tylko opowiadanie. Polecam.


Wydawca: Oficynka
ISBN: 978-83-64307-07-2
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 358




[1] „Kryminalna Piła. Błąd w sztuce”, s. 353.

sobota, 9 lipca 2016

„Kryminalny Wrocław”



„Kryminalny Wrocław. Mroczne przechadzki po mieście”


Zbrodnicze Siostrzyczki to grupa pisarska, w skład której wchodzą trzy panie pasjonujące się powieściami kryminalnymi. Każda z autorek debiut literacki ma już za sobą. I choć najbardziej popularne są bez wątpienia powieści Marty Guzowskiej, do sięgnięcia po niniejszy tom skłoniło mnie nazwisko Agnieszki Krawczyk. Jakiś czas temu miałem bowiem okazję przeczytać bardzo udany kryminał retro tejże pisarki „Noc zimowego przesilenia”.[1] I tym razem akcja jednego z zamieszczonych w książce opowiadań pani Agnieszki rozgrywa się podobnym klimacie, a główną rolę odgrywa w nim słynny austriacki neurolog i psychiatra Zygmunt Freud. Jak się okazuje twórca psychoanalizy przebywał bardzo we Wrocławiu w latach dzieciństwa.

Będąca z wykształcenia archeologiem Marta Guzowska fabułę dwóch z czterech opowiadań osnuła wokół tej właśnie tematyki. Na uwagę zasługuje zwłaszcza opowieść „Zasada stratygrafii”. To chyba najbardziej emocjonująca z historii opublikowanych z zbiorze, poświęcona kradzieży i zbrodni dokonanej na średniowiecznym cmentarzysku. Wielką niewiadomą była dla mnie natomiast twórczość trzeciej z Siostrzyczek – Adrianny Michalewskiej. W książce znajdziemy trzy opowiadania jej autorstwa. Najciekawsze z nich „Rękopis Dantego” to krótka opowieść o pewnym profesorze Uniwersytetu Wrocławskiego, gotowym postawić na szalę swoje dobre imię alby wejść w posiadanie niezwykle cennego manuskryptu.

Bohaterem, i to nie tylko drugoplanowym wszystkich historii jest Wrocław. Zawsze gdzieś w tle pojawiają się charakterystyczne obiekty tego nadodrzańskiego miasta: cmentarzysko przy kościele św. Piotra i Pawła na Ostrowie Tumskim, Fontanna z Szermierzem na placu przed Uniwersytetem, Dworzec kolejowy Wrocław Główny, most Grunwaldzki, Mostek Czarownic, Biblioteka Uniwersytecka czy Hala Stulecia. W książce zamieszczono skondensowane informacje przybliżające czytelnikom historie miejsc tworzących scenerię każdej z opowieści.

Zebrane w tomie opowiadania są niezwykle różnorodne i wcale nie tak mroczne jak sugeruje podtytuł. Kilka z nich należy przeczytać z dużym przymrużeniem oka, jak choćby „Pozory mylą” Agnieszki Krawczyk, w trakcie lektury którego mamy okazję spotkać się z wrocławskimi krasnoludkami. Poziom opowiadań jest także mocno zróżnicowany. I co tu dużo mówić, opowiadania dłuższe, bardziej rozbudowane są po prostu lepsze. Mimo że na kartach książki pojawia się kilka trupów, Zbrodnicze Siostrzyczki dołożyły starań aby zbyt mocno nie opryskać czytelnika krwią w trakcie wysyłania ofiar zbrodni na tamten świat. Literacka przechadzka po „Kryminalnym Wrocławiu” nie zajmuje więcej niż dwie godziny. Mieszankę kryminału, humoru z odrobiną fantastyki czyta się niezwykle szybko. Na wakacje w sam raz.


Wydawca: Oficynka
Seria wydawnicza: ABC
ISBN: 978-83-64307-05-8
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 238


niedziela, 5 czerwca 2016

„Testament Eleonory”



Artur Daniel Grabowski „Testament Eleonory”


Dobiega końca Gorące lato w Görlitz. Nic nie zapowiada, że niebawem ustabilizowane, spokojne życie młodego i zdolnego dziennikarza Thomasa Michela zmieni się w pełną niespodzianek i niebezpieczeństw przygodę. Pewnej sobotniej nocy Thomas odbiera telefon z kancelarii adwokackiej z Frankfurtu nad Menem. Pracująca w niej mecenas Kathy Brück informuje go o śmierci przyjaciółki hrabiny Eleonory von Albertstein. Arystokratka przed śmiercią  napisała do niego ważny list.

Dziennikarz poruszony tajemniczym zgonem hrabiny wyrusza do Frankfurtu. Rezydencja zmarłej mieści się w olbrzymim, wiekowym i ponurym zamku. Po dotarciu na miejsce Thomas dowiaduje się, że jego przyjaciółka rozstała się z życiem w wypełnionej cennym księgozbiorem zamkowej bibliotece. Wszystko wskazuje na to, że niezwykle bogatej kobiecie ktoś pomógł w przeprowadzce na tamten świat.

Z informacji zamieszczonej na ostatniej stronie okładki dowiadujemy się, że urodzony w Lubaniu Artur Daniel Grabowski „już jako nastolatek poznał niezwykły świat przygód Pana Samochodzika, by potem samemu odkrywać zagadki przeszłości”. Nic więc dziwnego, że akcja jego powieści nie mogła być tajemnic sprzed lat pozbawiona. Trochę szkoda, że dla czytelników lubujących się w kryminałach rozwiązanie owych zagadek nie będzie stanowić zbyt wielkiego wyzwania. Warto natomiast podkreślić, że pewne niedostatki fabularne autor starał się zamaskować niezwykle plastycznymi opisami mrocznej siedziby rodu von Albertstein. Plus należy się także za warstwę historyczną powieści i wplecioną w nią rodzinną legendę. Nie powinno być to zaskoczeniem, gdyż autor studiował właśnie historię i teologię a jego pasją są dzieje regionu oraz religioznawstwo.

W opublikowanych na końcowych stronach podziękowaniach Artur Daniel Grabowski zdradza, że niektóre z przedstawionych wydarzeń, choć nieco przekształcone na potrzeby powieści miały miejsce na Dolnym Śląsku w schyłkowym okresie II wojny światowej.

Wydawca: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-86-6
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 259


sobota, 28 maja 2016

„Czarna wołga”



Maciej Żurawski „Czarna wołga”


Zima 1983 r. W zasypanym śniegiem Wrocławiu dochodzi do kilku makabrycznych zabójstw. Wszyscy zamordowani to mężczyźni. Ciała bestialsko okaleczanych ofiar znajdowane są windach. Miejscowa Milicja robi wszystko co w jej mocy aby w tym trudnym okresie informacje o seryjnym mordercy nie przedostały się do publicznej wiadomości. Do prowadzenia śledztwa wyznaczony zostaje kapitan Kazimierz Zgrobel. Już wkrótce okaże się, że sprawa, z którą się zmierzy będzie najważniejszą i najtrudniejszą w jego dotychczasowej karierze.

Zgrobel to doświadczony milicjant w średnim wieku, któremu życie dało nieźle w kość. Problemy małżeńskie zakończone rozstaniem z żoną sprawiają, że zgorzkniały funkcjonariusz nie stroni od alkoholu i uciech cielesnych w towarzystwie kobiet lekkich obyczajów, a większość wolnych chwil spędza w podrzędnych spelunkach, zadymionych barach i restauracjach. Choć żona opuściła ich wymarzone przed laty M-3, tak naprawdę nigdy nie znikła zupełnie z życia oficera Milicji Obywatelskiej. Paradoksalnie właśnie wtedy jej osoba zaczęła pojawiać się w myślach kapitana tak często jak nigdy dotąd.

Akcja powieści rozgrywa się w środowisku wrocławskich milicjantów, a przede wszystkim w głowie głównego bohatera. Na kartach powieści pojawiają się przedstawiciele wrocławskiego półświatka. Autorowi doskonale udało się ukazać obraz Wrocławia pierwszej połowy lat 80-tych ubiegłego wieku. Zgrobel po Wrocławiu porusza się fiatem 125p. Ponure, ukryte w brudnym śniegu ulice, zadymione osiedla, zadymione knajpy, podobne do siebie, skromnie umeblowane mieszkania, braki w zaopatrzeniu… Wszystko to powoduje, że bez trudności możemy wtopić się w tkankę miejską nadodrzańskiego grodu i obserwować poczynania milicjantów usiłujących natrafić na trop psychopatycznego zabójcy. Dla jednego z nich sprawa schwytania mordercy ma wymiar nie tylko zawodowy. Giną kolejne osoby. Do Wrocławia przybywają posiłki ze stolicy. Rozpoczyna się wyścig z czasem.

Kolejna pozycja w serii ABC wydawnictwa Oficynka jest jednocześnie debiutem literackim dziennikarza telewizyjnego Macieja Żurawskiego. Debiutem jak najbardziej udanym. Dynamiczna fabuła, wyraziste postacie oraz PRL-owski klimat to składniki mogące sprawić, że lektura „Czarnej wołgi” przypadnie do gustu miłośnikom wydawanych w latach PRL-u popularnych serii kryminalnych „Z Jamnikiem”, „Labirynt”, czy „Klub Srebrnego Klucza”. Polecam.

Wydawca: Oficynka
ISBN: 978-83-64307-81-2
Rok wydania: 2016
Liczba stron:182


sobota, 30 kwietnia 2016

„Gotenhafen”



Izabela Żukowska „Gotenhafen”


Niezbyt często w polskiej literaturze kryminalnej zdarza się, aby autor uczynił bohaterem książki detektywa, który znajduje się u schyłku policyjnej kariery, lub też właśnie rozstał się ze swoją profesją. Franz Thiedtke, bohater powieści Izabeli Żukowskiej „Gotenhafen” jest emerytowanym komisarzem gdańskiej policji. Ostatnią sprawą w karierze tego doświadczonego, cenionego przez przełożonych i podwładnych detektywa było śledztwo związane ze znalezieniem zwłok młodej kobiety przy gdańskim molo. Tuż przed wybuchem II wojny światowej Thiedtke zostaje odsunięty od tej sprawy przez policję polityczną. Mimo to na własną rękę usiłuje rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci. Po zakończeniu służby Franzowi nie jest dane cieszyć się spokojnym życiem u boku ukochanej małżonki. Przeciwnie, na brak dramatycznych przeżyć nie może narzekać. Zaczyna go oplatać sieć trudnych do wyjaśnienia zdarzeń.




Pasmo nieszczęść bierze swój początek w hotelowym pokoju. Tam właśnie pewnego poranka Thiedtke  budzi się i z przerażeniem stwierdza, że nie pamięta skąd wziął się w tym właśnie miejscu. Nie potrafi sobie przypomnieć własnego nazwiska. Nie pamięta nic ze swojej przeszłości. Po odzyskaniu przytomności spostrzega w tym samym pomieszczeniu zwłoki mężczyzny. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie były komisarz jest zabójcą. Mimo to Franz postanawia za wszelką cenę wyjaśnić zagadkę morderstwa. Nie wszystkim jest to na rękę. W 1943 r. nie ma już polskiej Gdyni. Gotenhafen przepełnione jest niemieckim wojskiem. W zbudowanym przez Polaków porcie cumują niemieckie okręty. Wszelkie przejawy oporu oraz nielojalności wobec władz zwalcza gestapo.

Rozpoczynając najtrudniejsze w swym życiu śledztwo, którego celem jest poznanie prawdy o tym co wydarzyło się w hotelu, Franz Thiedtke walczy przede wszystkim odzyskanie utraconej tożsamości. Autorka przedstawiła zmagania samotnego człowieka, który nie mogąc nikomu zaufać dryfuje pośród domów i ulic, po których jeszcze tak niedawno przechadzał się z małżonką. Dziś każda kamienica wydaje mu się obca, a spojrzenie każdego napotkanego przechodnia wzbudza w nim lęk i niepewność. Musi przystosować się do nowej rzeczywistości. Nie jest to łatwe. Jeszcze w trakcie pracy w policji Franz nie wyrażał się z entuzjazmem o zmianach na niemieckiej scenie politycznej. Toteż ze zdziwieniem i przerażeniem obserwuje zachodzące wokół niego wydarzenia, wielu z nich nie jest wstanie wyjaśnić sobie w racjonalny sposób. Istnieją osoby, którym bardzo zależy, aby Thiedtke nigdy nie odzyskał pamięci i dużo by dali gdyby ex-komisarz rozstał się ze światem żywych.

Izabela Żukowska wiele miejsce poświeciła na uwypuklenie przeżyć wewnętrznych głównych bohaterów powieści. Znakomicie oddała także posępny i depresyjny klimat Gdyni i okolic w tragicznych latach II wojny światowej. Na kartach powieści epizody z życia obecnych niemieckich mieszkańców Gotenhafen przeplatają się z rozterkami i dramatami dawnych gospodarzy portowego miasta. Spadające z samolotów alianckich bomby, burząc zasiedlone przez Niemców domy, dają okupantom do zrozumienia, że ich potęga przechodzi powoli do historii. „Gotenhafen” to druga część trylogii kryminalnej Izabeli Żukowskiej, w skład której wchodzą jeszcze tomy „Tufel” oraz „Nad miastem anioły”. Ich recenzje znajdziecie również w ZAPOMNIANEJ BIBLIOTECE.[1] Polecam.


Wydawnictwo: Oficynka
Seria wydawnicza: Komisarz Franz Thiedtke
ISBN: 978-83-64307-16-4
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 317


niedziela, 17 kwietnia 2016

„Fatum”



Piotr Rowicki „Fatum”


W książce Piotra Rowickiego „Fatum” znajdziemy dziesięć historii z mniej lub bardziej rozbudowanymi wątkami kryminalnymi. Niemal na każdą z nich należy spojrzeć z dużym przymrużeniem oka. Spoiwem łączącym opowiadania jest zbrodnia oraz klimat dawnego Gdańska. Tom otwiera opowieść o nieszczęśliwej miłości sędziwego gdańskiego kupca do młodej, pochodzącej z Rotterdamu dziewczyny. Kiedy Holenderka w tragicznych okolicznościach rozstaje się z życiem, podejrzewany o dokonanie zabójstwa kupiec robi wszystko aby wykazać swą niewinność. Bohaterami pozostałych historii są mieszkańcy wywodzący się z różnych stanów społecznych: burmistrz, złotnik, handlarz, kucharz królewski, a nawet uczeń.

Autor dość mocno popuścił wodze fantazji, stąd też niewiele brakowało aby na kartach książki z życiem rozstał się słynny astronom Jan Heweliusz. Na życie trudniącego się także browarnictwem uczonego, dybał jeden z konkurentów zarabiających również na warzeniu piwa. W tymże opowiadaniu znajdziemy zabawny aforyzm: „Kto tęgo pije, dobrze śpi, kto dobrze i długo śpi, ten nie grzeszy, znaczy się kto tęgo pije, wejdzie do królestwa niebieskiego”[1]. Recepty w nim zawartej przestrzegali nie tylko współcześni Heweliuszowi Gdańszczanie, lecz jeśli wierzyć Wikipedii i pewnemu popularnemu tygodnikowi, z powodzeniem stosowana była ona także i w XXI wieku przez niektórych duchownych z portowego grodu. Kto wie, może i z ich barwnych życiorysów za sto lub więcej lat pisarze będą czerpali inspiracje…

Motywy skłaniające bohaterów wykreowanych przez Piotra Rowickiego do zejścia z drogi cnoty i prawości na manowce grzechu i występku są bardzo różnorodne. Czasem jest to miłość, czasem zemsta, a czasem w zakamarkach duszy i umysłów statecznych wydawałoby się obywateli budzą się demony popychające ich do zbrodniczych czynów. Niektóre postacie budzą sympatię, na inne spoglądamy z obrzydzeniem lub niechęcią. Kilka czarnych charakterów zapłaci za swe niecne czyny życiem, lecz znajdą się i tacy którzy sami pragnąć będą aby dosięgła ich karząca ręka wymiaru sprawiedliwości, skracając tym samym wyczerpujące dni nieznośnej niepewności i oczekiwania na kilka słów prawdy, a może na wyrok. Nie brakuje bowiem w książce groteskowych, czasem nawet makabrycznych scen. Wiele okraszonych czarnym humorem opowiadań zwieńczonych jest zaskakującymi zakończeniami, nie zawsze szczęśliwymi. Polecam.


Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-16-3
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 230



[1] „Fatum”, s. 86.

poniedziałek, 28 marca 2016

„Oblężenie”




Marek Adamkowicz „Oblężenie”


Sierpień 1813 r. Nastroje pośród żołnierzy francuskich stacjonujących w okrążonym przez Rosjan i Prusaków Gdańsku już od dawna nie są najlepsze. Wszyscy zdają sobie sprawę, że po zakończonej nie tak dawno nieudanej wyprawie Napoleona na Moskwę, szanse na ostateczne zwycięstwo Wielkiej Armii są jedynie iluzoryczne. Dowództwo garnizonu francuskiego robi wszystko, aby w szeregi wojsk nie wkradło się zwątpienie. Kontrybucje oraz doskwierający głód sprawiają natomiast, że wśród Gdańszczan jest coraz więcej osób patrzących nieprzychylnym okiem na żołnierzy we francuskich mundurach. W mieście pojawia się coraz więcej szpiegów. Ktoś wdziera się do rezydencji gubernatora Rappa. Wszystko wskazuje na to, że celem tajemniczego osobnika nie była kradzież.

Schwytanie włamywacza oraz walka ze szpiegami spada na barki kapitana Savigny. To brutalny, czasem wręcz okrutny oficer, który gotów jest zrobić wszystko, by zrealizować postawione przed nim zadania, a tym samym spełnić oczekiwania gubernatora. Savigny trafia na godnych siebie przeciwników. Sprawa staje się coraz bardziej skomplikowana, pojawia się coraz więcej trupów. Rapp nie ukrywa swego zniecierpliwienia i niezadowolenia z braku postępów w śledztwie.

Marek Adamkowicz niezwykle plastycznie przedstawił obraz Gdańska początków drugiej dekady XIX wieku. Na uliczkach oblężonego miasta francuski oficer, niczym szeryf z westernu zmaga się z nieuchwytnym, wciąż wyprzedzającym go przeciwnikiem. Nie brak oczywiście na kartach niemal czterystustronicowej powieści mocniejszych scen, strzelanin, czy bijatyk. Francuz mozolnie zbliża się do rozwikłania sprawy. Jednak kiedy wydaje się, że jest już o krok od celu, pojawia się kolejna zagadka do rozwiązania.

W jednym z wywiadów autor zdradza, że niektóre z postaci pojawiających się w książce, np. gubernator Rapp, przed ponad dwustu laty rzeczywiście przechadzały się ulicami Gdańska.[1] Inne, tak jak kapitan Savigny zrodziły się w wyobraźni pisarza. „Oblężenie” to kryminał historyczny z elementami romansu i powieści awanturniczej. Pierwsze strony książki nie zapowiadają aż tak frapującej i wciągającej lektury. Muszę jednak przyznać, że mnogość barwnych, wielowymiarowych postaci, wśród których na plan pierwszy wybija się oczywiście kapitan huzarów, zawiła intryga oraz dynamiczna akcja sprawiły, że chętnie pozostałbym znacznie dłużej w dawnym Gdańsku wykreowanym przez Marka Adamkowicza. Polecam.


Wydawca: Oficynka
ISBN: 978-83-64307-23-2
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 395


poniedziałek, 7 marca 2016

„Mogliby w końcu kogoś zabić”




„Mogliby w końcu kogoś zabić”


Jacek Skowroński, Piotr Schmandt, Katarzyna Rogińska, Ewa Ostrowska, Adrianna Ewa Stawska, Katarzyna Gacek, Łukasz Śmigiel, Agnieszka Szczepańska, Artur Górski oraz Piotr Rowicki to autorzy, których opowiadania znalazły się w zbiorze pt. „Mogliby w końcu kogoś zabić” wydanym w 2010 r. przez specjalizujące się w literaturze kryminalnej gdańskie wydawnictwo Oficynka. Nie ukrywam, że magnesem, który skłonił mnie do sięgnięcia po niniejszy tom było nazwisko Piotra Schmandta. Twórca postaci detektywa Ignaza Brauna, tropiącego przestępców na uliczkach dawnego Wejherowa, zaskoczy zapewne miłośników kryminałów retro. Tym razem autor znakomitej „Pruskiej zagadki” zaserwował czytelnikom współczesną historię o pedantycznie poukładanym życiu młodej kobiety, dyrektorki prywatnej szkoły, które pewnego dnia zostaje gwałtownie zakłócone przez trudne do wyjaśnienia zmiany, zachodzące w jej idealnie urządzonym i uporządkowanym mieszkaniu. Czyżby krył się za nimi tajemniczy prześladowca?

Utwór tytułowy, o pełnych niedomówień relacjach między parą pracujących ze sobą policjantów, które prowadzą do wstrząsającego finału, jest dziełem Piotra Rowickiego, autora zbioru kryminalnych opowiadań historycznych „Fatum”. Wydana także przez Oficynkę książka, z niecierpliwością czeka na półce aż któregoś wiosennego wieczora sięgnę po nią i napiszę o niej kilka słów na stronach Zapomnianej Biblioteki. Opowiadania Katarzyny Rogińskiej „Blondynki”, Adrianny Ewy Stawskiej „Martwa kawka”, Katarzyny Gacek „Zbrodnia w bibliotece” i właśnie Rowickiego wydają się być w pewnej mierze inspirowane kryminałami milicyjnymi.

Czytając opowiadanie za opowiadaniem, miałem nadzieję, że pośród nich odnajdę i takie, które będzie dla mnie wisienką na torcie, a więc jego akcja będzie rozgrywała się przed kilkudziesięciu laty, najchętniej w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Nie zawiodłem się. Takim smaczkiem jest alternatywna historia zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza przedstawiona przez Artura Górskiego. Pisarz ma w dorobku dwie powieści kryminalne „Al Capone w Berlinie” oraz „Al Capone w Warszawie”, nic więc dziwnego, że poradził sobie z oddaniem realiów epoki a jego opowiadanie, choć jest jednym z najkrótszych w zbiorze zasługuje na wyróżnienie.

Schmandt, Rowicki i Górski to jedyni autorzy, których nazwiska nie były mi obce przed przystąpieniem do lektury. Muszę jednak przyznać, że i opowiadania debiutantów nie odbiegają poziomem od utworów kolegów dłużej parających się literacko-kryminalnym rzemiosłem. W zbiorze nie ma dwóch podobnych opowieści. Arenami zbrodni, są zarówno duże miasta, jak i niewielkie, zagubione z dala od cywilizacji wioski. Bohaterowie wywodzą się z różnych środowisk, zwalczają z różnym skutkiem własne słabości, przeżywają dramaty bądź też sami stają się centralnymi postaciami tragicznych wydarzeń. Przynajmniej trzy z historii zamieszczonych w niniejszym wydawnictwie mogłoby stać się zaczątkiem klasycznej powieści kryminalnej. Polecam.


Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-0206
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 316


sobota, 27 lutego 2016

„Krypta Hindenburga”




Krzysztof Beśka „Krypta Hindenburga”


„Krypta Hindenburga” jest drugą powieścią Krzysztofa Beśki, w trakcie lektury której mamy okazję spotkać się z dziennikarzem Tomaszem Hornem. I tym razem, bohater zmaga się z rozwiązaniem zagadki historycznej, której korzeni należy poszukiwać na Warmii i Mazurach w ostatnich miesiącach II wojny światowej. Nim zimą 1945 r. wycofujące się oddziały niemieckie wysadziły mauzoleum marszałka Hindenburga, wywieziono stamtąd nie tylko trumny ze szczątkami dowódcy zwycięskiej armii spod Tannenbergu i jego żony lecz także tajemniczą skrzynię. Po kilkudziesięciu latach zza Odry do Polski przybywają ludzie, którzy nie cofną się przed niczym, aby znaleźć się w posiadaniu ukrytego przed nadciągającą Armią Czerwoną depozytu.

Hornowi w jego poczynaniach sekunduje piękna kobieta, młoda i seksowna niemiecka policjantka polskiego pochodzenia, Joanna Klose. Na kartach książki pojawia się także znajoma Horna z powieści „Ornat w Krwi” – pani archeolog Ewa Rimmel, lecz tym razem jej wkład w rozwikłanie tajemnicy sprzed lat jest jedynie epizodyczny. Dziennikarz jak zwykle kilkukrotnie zostaje solidnie poturbowany, na domiar złego traci pracę, a jego przyjaciel zostaje uwikłany w morderstwo ukraińskiej prostytutki.





Znacznie bardziej pasjonujące od przygód Tomasza Horna, są jednak dramatyczne, mroczne i pełne napięcia historie rozgrywające się  przed niemal siedemdziesięciu laty w Tannenberg-Denkmal i okolicach. Karkołomna podroż ciężarówką z bezcennym ładunkiem przez pokryte śniegiem mazurskie bezdroża, na których zaczynają się już pojawiać czołgi z wymalowaną czerwoną gwiazdą na wieżyczce, czy oczekiwanie niemieckich mieszkańców Prus Wschodnich na ostatni pociąg, który może uchronić ich przed nieuchronnie zbliżającymi się sołdatami…  Trochę szkoda, że autor nie powędrował tym tropem i nie stworzył stricte wojennej powieści przygodowej.

Podobnie jak w przypadku pierwszej z książek Krzysztofa Beśki o przygodach Tomasza Horna pt. „Ornat z krwi”[1], również na ponad czterystu stronach niniejszej powieści nie brakuje niespodziewanych zwrotów akcji, pełnych niebezpieczeństw eskapad ciemnymi korytarzami dawnych pruskich budowli, pościgów i strzelanin. Sceneria mazurskich miasteczek, dynamiczna fabuła, kilka splatających się wątków, wszystko to sprawia, że książkę która choć ukazała się w sezonie zimowym, można polecić jako całkiem niezłą lekturę na kilka wakacyjnych wieczorów.


Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-64307-76-8
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 444

niedziela, 7 lutego 2016

„Ornat z krwi”




Krzysztof Beśka „Ornat z krwi”


Ostatnie dni sierpnia. Dobiega końca urlop dziennikarza Tomasza Horna. Czterdziestoletni mężczyzna wraca znad Bałtyku do Warszawy. Kto wie, jeśli wybrałby inną drogę, być może szybko dotarłby do stolicy, zasiadł za redakcyjnym biurkiem i przystąpił do pisania kolejnego artykułu do swej gazety. Gdyby tak postąpił, ominęła by go jednak przygoda życia, a czytelnicy straciliby okazję do spędzenia kilku wieczorów nad wciągającą, przepełnioną sensacyjnymi wątkami lekturą.

Horn przez kilka miesięcy studiował historię, później co prawda porzucił ten kierunek i  rozpoczął studia dziennikarskie, ale zainteresowanie zagadkami sprzed wieków nadal tkwiło w nim bardzo głęboko. Nic więc dziwnego, że tak łatwo dał się wciągnąć w pełną niebezpieczeństw historię, jaką zafundowała mu młoda i piękna archeolog Ewa Rimmel. Początek znajomości tej dwójki nie zapowiadał co prawda, że przeistoczy się ona w pasjonującą podróż do czasów świętego Wojciecha, czy Mikołaja Kopernika. Ot, zwykła stłuczka, kilka rys na karoserii auta, pęknięcie zderzaka… Tomasz podwozi kobietę, której pojazd ucierpiał nieco bardziej, do konkatedry św. Jana w Kwidzynie, gdzie Ewa zamierza dołączyć do ekipy pracujących w niej archeologów.  

Naukowcy odkrywają w świątyni trumny ze szczątkami wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego. Niestety, wkrótce po sensacyjnym odkryciu, w niewyjaśnionych okolicznościach umiera szef grupy archeologów. Nadmiar złego, niebawem po tej tragedii zostaje zamordowany proboszcz konkatedry. To dopiero początek całego pasma zdarzeń, w jakie wplątali się Ewa i Tomasz. Krzysztof Beśka stworzył pasjonującą opowieść, w której wydarzenia sprzed kilkuset lat przeplatają się z przygodami duetu bohaterów, do którego dołączają sympatyczny policjant i ksiądz, który być może trzyma jedną z nici do rozwiązania zagadek. Po drugiej stronie barykady znajduje się opętany szaleńczymi zamiarami przywódca tajemniczej sekty, który nie cofnie się przed niczym, aby zrealizować swe plany. Kiedy giną kolejne osoby, prowadzący nieformalne śledztwo bohaterowie zaczynają szukać związków łączących ofiary.

Wakacyjny klimat, sceneria zabytkowych kościołów w Kwidzynie i Fromborku, wykopaliska w świątyni, imię głównego bohatera, piękna współtowarzyszka przygody, tajemniczy przeciwnik, wiekowe księgi, zaszyfrowane wskazówki, zagadka historyczna, być może skarb… Pierwsze strony "Ornatu z krwi" sugerują czytelnikowi, że będzie miał do czynienia z historią zbliżoną do cyklu książek Zbigniewa Nienackiego o przygodach Pana Samochodzika, a szczególnie z powieścią „Pan Samochodzik i Templariusze”. Dalsza część książki, napisana z niebywałym rozmachem, to już jednak sensacyjna historia, trochę w stylu filmów z Jamesem Bondem, w której nie brakuje mocnych scen, strzelanin, pościgów i gwałtownych zwrotów akcji.

Nakładem wydawnictwa Oficynka, pod koniec ubiegłego roku ukazał się kolejny tom przygód redaktora Tomasza Horna. Recenzję nowej powieści Krzysztofa Beśki „Krypta Hindenburga” znajdziecie niebawem na stronach Zapomnianej Biblioteki.


Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-73-6
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 578


niedziela, 17 stycznia 2016

„Nad miastem anioły”




Izabela Żukowska „Nad miastem anioły”


Komisarz Franz Thiedtke jest bohaterem trzech powieści Izabeli Żukowskiej, których akcja rozgrywa się Wolnym Mieście Gdańsku i okolicach, w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego stulecia.[1] Pierwszego września 1939 r., w dniu kiedy na Westerplatte spadły pierwsze niemieckie bomby, ten niezwykle skuteczny i szanowany policjant przechodzi na zasłużoną emeryturę. Mimo to siły witalnej i determinacji mógłby mu pozazdrościć niejeden znacznie młodszy kolega po fachu.





W chwili gdy w 1945 r. do Gdyni i Gdańska zbliżają się oddziały Armii Czerwonej, Thiedtke liczy sobie już niemal 66 lat. Wraz z innymi mieszkańcami ukrywa się przed bombardowaniami w piwnicach jednej z kamienic. Pewnego dnia, w ciemnych pomieszczeniach zostaje zasztyletowany mężczyzna. Były komisarz jest pewien, że ów człowiek zginął przypadkowo, a cios bezwzględnego zabójcy miał być wymierzony właśnie w niego. Dochodzi do wniosku, że tragiczne wydarzenie ma ścisły związek z dramatyczną historią sprzed lat. Postanawia za wszelką wytropić i ukarać mordercę. Jest pewien, że mimo wielu trudności uda mu się tego dokonać. Zamierza tym samym zamknąć za sobą pewien etap, chce rozliczyć się z przeszłością i rozpocząć nowe życie z ukochaną kobietą u boku. Franz nie ukrywa, że zamierza spędzić resztę życia w Gdańsku, w miejscu gdzie się urodził, bez względu na to pod jaką administracją po zakończeniu działań wojennych znajdzie się miasto. Poruszanie się po mieście zajętym przez żołnierzy radzieckich, to stąpanie po kruchym lodzie, tym bardziej dla kogoś o takim życiorysie jak przedwojenny niemiecki policjant. Nie zważając na ryzyko Thiedtke podejmuje wyprawę do Gdańska, miasta w którym czerwonoarmiści zamierzają zaprowadzić nowy porządek.

Urodzonej w Gdańsku pisarce udało się znakomicie nakreślić mroczną, posępną i zimną atmosferę Gdyni i Gdańska w pierwszych dniach po „wyzwoleniu”. Mimo to nie sposób nie zauważyć, że tym razem to bohater jest dla Izabeli Żukowskiej najważniejszy. To Thiedtke spycha gdzieś na drugi plan zagadkę kryminalną. W niniejszej powieści bardziej niż w pierwszej książce serii - „Teufel” autorka skoncentrowała się na oddaniu przeżyć detektywa niż na detalach topograficznych zrujnowanych miast. Rezultat należy ocenić bardzo pozytywnie. Fabuła powieści zyskała na dynamice, a samotna walka z przeciwnościami stoczona przez komisarza okazała się dla czytelnika wielce emocjonującą, pełną wzruszeń przygodą. Polecam.


Wydawnictwo: Oficynka
Seria wydawnicza: Komisarz Franz Thiedtke
ISBN: 978-83-64307-17-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 264


piątek, 15 stycznia 2016

Siedem pytań do Piotra Schmandta



PIOTR SCHMANDT, autor cyklu kryminalnego „Sprawy inspektora Brauna”, powieści „Koncha i perła”, „Gdański depozyt”, „Bóg zasnął?” (wspólnie z Olgą Podolską-Schmandt), opowiadań oraz książki etnograficznej „Sobótka, ścinanie kani, ogień i czary na Kaszubach”.




ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Powstały już trzy powieści poświęcone zagadkom kryminalnym rozwiązywanym przez inspektora Ignaza Brauna, co świadczy niewątpliwie o tym, że polubił Pan swego bohatera. Z którego z tych tomów jest Pan najbardziej zadowolony?

PIOTR SCHMANDT: Nie mogę odpowiedzieć wprost na to pytanie, z dwóch powodów: po pierwsze – sugerowałbym w ten sposób czytelnikom, po który tom warto sięgnąć, a po który niekoniecznie. Po drugie – i już bardziej serio, w każdym z tomów są rzeczy, które mniej lub bardziej podobały się mnie samemu. „Pruska zagadka” to jakby wprowadzenie bohatera do Wejherowa, w pewnym sensie wybiórcza encyklopedia miasta i niewątpliwie moja fascynacja opisywaną epoką oraz historią, która wydarzyła się naprawdę i którą przekształciłem na użytek fabuły. „Fotografia” z kolei jest raczej typową powieścią detektywistyczną, dziejącą się w dość hermetycznym środowisku niemieckich rentierów i Niemców wejherowskich. Niektóre epizody humorystyczne, jak perypetie Sigmunda von Macha, czy wątek romansowy młodego pastora, sprawiają jednak, że powieść wykracza poza ramy poetyki klasycznego kryminału. „Fabryka Pokory” powstała, w jakiejś mierze, z zauroczenia postacią polskiego fabrykanta działającego w Wejherowie i jest najbardziej poetycka, może najcieplejsza, dużo w niej też refleksji na rozmaite tematy.

W jednym z wywiadów z Panem przeczytałem, że inspiracją do napisania „Pruskiej zagadki” była informacja o zbrodni dokonanej na gimnazjaliście w Chojnicach. Czy wątki kryminalne w powieściach „Fotografia” i „Fabryka Pokory” także były inspirowane autentycznymi wydarzeniami sprzed lat?

W przypadku „Fotografii” takiej inspiracji nie było, pomysł był całkowicie mój, a postaci w stu procentach fikcyjne. Natomiast „Fabryka Pokory” – to przede wszystkim postacie Pawła Pokory i jego rodziny. Reszta, w tym intryga sensacyjna, należy już do dziedziny fikcji, do której autor ma święte prawo.

Książkę „Bóg zasnął” będącą kontynuacją losów niektórych bohaterów powieści „Gdański depozyt” napisał Pan wraz z żoną, cykl „Sprawy inspektora Brauna” to Pana autorskie dzieło. Czy może Pan zdradzić odrobinę z tajników swojego warsztatu pisarskiego?

Przede wszystkim należy mieć potrzebę i zamiłowanie do wynajdywania rozmaitych szczegółów z przeszłości, detali obyczajowych, architektonicznych i tych dotyczących mody. Poza tym pomysł na intrygę i jakiś nieokreślony, niemal metafizyczny impuls, który sprawi, że właśnie o tym, a nie o czymś innym, chce się napisać. A technika pisania ma już wiele wspólnego z rzemiosłem. W przypadku zaś „dwuosobowego” pisania książki, zawsze jest tak, że czyjś pomysł jest wiodący. Gdy chodzi o „Bóg zasnął?”, pomysł i jego fabularna realizacja była domeną żony, ja w znacznie mniejszym stopniu wpływałem na losy bohaterów. „Fabryka Pokory” z kolei, choć to moja książka, wiele ma żonie do zawdzięczenia, włącznie z kolejami losów niektórych bohaterów. Żona też pilnowała, aby wodze fantazji nie zawiodły mnie o krok za daleko, w sfery nieprawdopodobieństwa, w tym również psychologicznego.

Przeczytałem „Pruską zagadkę”, „Fotografię” oraz „Fabryki Pokory”. Muszę przyznać, że dla mnie to nie skomplikowana intryga kryminalna, lecz klimat dawnych lat, ukazanie tempa ówczesnego życia i ludzkich namiętności oraz detale obyczajowe są tym, co uważam za znak firmowy Pańskiej twórczości. Co jest według Pana najważniejsze w pracy nad kryminałem retro?

Miłość do epoki, na pierwszym miejscu. Trzeba dane czasy czuć, mieć pragnienie ich dalszego poznawania i pokorę w stosunku do odmienności, jakie sprawiają, że to już przeszłość. Niby ludzie są wciąż tacy sami, nie zmienia się ich natura, ale… nasi przodkowie, twierdzę, byli zupełnie inni niż my, inaczej też patrzyli na otaczający świat, co było wynikiem ich życia w określonej, dziś nam niedostępnej, rzeczywistości. Ważne jest też, wspomniane wcześniej, zamiłowanie do poszukiwania detali z rozmaitych sfer życia, które sprawiają, że książka w pewnym sensie, na sposób niedoskonały oczywiście, jest obrazem minionych czasów

Co jest najtrudniejsze podczas pracy nad kryminałami, których akcja rozgrywa się w pierwszych latach ubiegłego stulecia?

Najżmudniejsze są owe poszukiwania historyczne, natomiast najtrudniejsze jednak ucieleśnienie fabuły w taki sposób, aby zainteresowała czytelników, a tu efektów nigdy nie można być pewnym. To już zresztą nie dotyczy wyłącznie powieści historycznej.

Czy sięga Pan po powieści (retro)kryminalne innych polskich autorów? Jeśli tak, które ceni Pan najwyżej? 

Nie jestem namiętnym czytelnikiem powieści kryminalnej, czytam rozmaite książki, a wiele z nich może się przydać, mówiąc cynicznie, przy budowaniu określonych elementów moich własnych książek. Jednak duże wrażenie zrobiły na mnie „Erynie” Marka Krajewskiego. Oddanie klimatu epoki, siła budowania postaci i zaskakujące zwroty akcji, wszystko to buduje wartość książki. Zamierzam też bliżej zapoznać się z książkami Marcina Wrońskiego – jego bohater, Zygmunt Maciejewski, zachęca mnie do bliższej znajomości.

Czy pojawią się kolejne tomy przygód inspektora Brauna, a jeśli tak, czy nadal będzie on rozwiązywał sprawy kryminalne w tak bliskim Panu mieście - Wejherowie?

W tej chwili nawet nie bardzo wiadomo, czy Ignaz Braun przeżył swoją ostatnią akcję, w każdym razie jego sytuacja w ostatnim rozdziale „Fabryki Pokory” jest nie do pozazdroszczenia. Zobaczymy…

Dziękuję za rozmowę.


Recenzje wszystkich powieści Piotra Schmandta 
z cyklu „Sprawy inspektora Brauna” 
znajdziecie na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI:

„Pruska zagadka”

„Fotografia”

„Fabryka Pokory”



poniedziałek, 4 stycznia 2016

“Bóg zasnął?”




Olga Podolska-Schmandt, Piotr Schmandt “Bóg zasnął?”


Piotr Schmandt jest autorem znakomitej trylogii kryminalnej „Sprawy inspektora Brauna”, której akcja rozgrywa się w pierwszych latach ubiegłego wieku w Wejherowie. W 2011 r. ukazała się inna powieść autora „Gdański depozyt”, której fabuła osnuta jest wokół poszukiwań skrzyni z kosztownościami ukrytej w pałacowym parku. Tłem tej książki jest Wolne Miasto Gdańsk, a wydarzenia w niej przedstawione nie pozostają bez związku z nieuchronnie zbliżającym się wybuchem II wojny światowej. Po czterech latach autor wraz z małżonką Olgą Podolską-Schmandt postanowili dać drugie życie niektórym z bohaterów „Gdańskiego depozytu”. Owocem ich wspólnej pracy jest powieść „Bóg zasnął?”

Autorzy ukazują powikłane losy trzech kobiet: Wandy, Marii i Marty. Dramatyczne, pełne napięcia relacje między nimi są wynikiem tragicznych wydarzeń jakie zaistniały na Pomorzu w schyłkowym okresie zmagań wojennych. Maria, zostaje zgwałcona przez pijanego żołnierza w radzieckim mundurze. Tuż po tym traumatycznym przeżyciu kobieta zabija napastnika. Kiedy po dziewięciu miesiącach rodzi się Marta, matka oddaje dziewczynkę na wychowanie mieszkającej z nią Wandzie, a sama decyduje się opuścić Polskę i przez zieloną granicę ucieka do Niemiec. Wanda opiekuje się dzieckiem, traktuje je jak własne. Zapewnia dziewczynce, to co najlepsze, na miarę swoich skromnych możliwości. Kiedyś jednak musi nadejść dzień, którego przybrana matka Marty obawia się jak ognia. Dzień, w którym Marta zada jej jedno, nieuniknione pytanie…

Wraz z Wandą i Martą obserwujemy proces kształtowania się nowej, socjalistycznej rzeczywistości na ziemiach polskich. Kobiety starają się odnaleźć własne miejsce w trudnych powojennych czasach. Mimo, że nie czująca więzi emocjonalnej z córką Maria przebywa w kraju po drugiej stronie żelaznej kurtyny, wybór jaki dokonała wywiera niezmywalne piętno na życie i wybory dojrzewającej Marty. Przed bohaterkami piętrzy się szereg trudności, lęków i obaw. Bezustannie zadają sobie nowe pytania, zdając sobie sprawę, że na wiele z nich nie ma jednoznacznej podpowiedzi. Poza postaciami bohaterów, książkę Olgi Podolskiej-Schmandt i Piotra Schmandta z „Gdańskim depozytem” nie łączy zbyt wiele detali. Sprawia to, że mogą po nią sięgnąć również osoby, które nie miały wcześniej okazji przeczytać wspomnianej wyżej powieści.


Wydawca: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-74-3
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 234



poniedziałek, 21 grudnia 2015

„Fabryka Pokory”




Piotr Schmandt „Fabryka Pokory”


Sześć lat po pierwszej wizycie w Wejherowie, as berlińskiej policji Ignaz Braun ponownie przybywa w rodzinne strony swojej małżonki Bernadety. Mamy jesień 1906 r. Tym razem pretekstem do przyjazdu jest dzień Wszystkich Świętych. Niestety, pobyt inspektora w miasteczku upływa nie tylko na odwiedzinach grobów bliskich żony oraz beztroskich spotkaniach z żyjącymi członkami jej sympatycznej rodziny. Podobnie jak przy okazji poprzednich odwiedzin, policjant musi zmierzyć się z rozwiązaniem niespodziewanej kryminalnej zagadki. Tym razem mieszkańcami Wejherowa wstrząsa wiadomość o zaginięciu Ludwisi i Janeczki, córeczek Wacława Ruszkowskiego, jednego z pracowników fabryki cygar i papierosów Pawła Pokory.
   
Braun spotyka znajomych policjantów z miejscowego komisariatu. Z zadowoleniem obserwuje jak zmienili się przez lata, okrzepli i nabrali doświadczenia funkcjonariusze, z którymi przed laty dane mu było współpracować. Jego radość mąci jednak wieść o problemach zdrowotnych zaprzyjaźnionego komisarza Renscha. Przebyty przez szefa wejherowskiej policji zawał, sprawia, że przełożeni odstawiają doświadczonego detektywa na boczny tor, przysyłając w zastępstwie ambitnego i zasadniczego Otto Lamberta. To właśnie z nowym, choć tymczasowym komisarzem, nasz dobry znajomy Ignaz Braun będzie musiał ułożyć poprawne stosunki, nieformalnie wspierając go w poszukiwaniach dwóch zaginionych dziewczynek.





Podobnie jak najlepsza moim zdaniem powieść serii o przygodach inspektora Brauna, czyli „Pruska zagadka”, także niniejszy tom emanuje smakami i zapachami dawnego Wejherowa. Wraz z inspektorem Braunem odwiedzamy dobrze znane kąty, jak też zupełnie nowe miejsca, jak np. tytułową fabrykę polskiego przemysłowca i patrioty Pawła Pokory. Wiele akapitów poświęcił autor na ukazanie życia rodzinnego Ignaza Brauna oraz przeżywającego dramat Wacława Ruszkowskiego. Sceny rozgrywające się w tajemniczej siedzibie grupy spirytystycznej zapewne wielu miłośnikom przedwojennych kryminałów kojarzyć się mogą z twórczością Stanisława Wotowskiego, jednego z klasyków tego gatunku.

Warto dodać, że w powieści Piotra Schmandta pojawiają się bohaterowie, którzy przed ponad stu laty przechadzali się uliczkami dawnego Wejherowa. Mam tu na myśli właściciela fabryki oraz członków jego rodziny. Co ciekawe, autorowi udało się dotrzeć do potomków Pawła Pokory, o czym dowiadujemy się z podziękowań zamieszczonych na końcu książki. Zapewne spotkania te przyczyniły się w znacznej mierze do wzbogacenia treści o liczne informacje związane z prywatnym życiem ich przodka, funkcjonowaniem zakładu, a tym samym do udoskonalenia kształtu niniejszej powieści. Mam nadzieję, że Piotr Schmandt na tyle polubił stworzoną przez siebie postać berlińskiego detektywa, że za czas jakiś znajdzie pretekst, aby wysłać go ponownie do niewielkiego kaszubskiego miasteczka, aby wspomóc miejscowych funkcjonariuszy w rozwikłaniu kolejnej sprawy kryminalnej. Polecam.


Wydawca: Oficynka
Seria wydawnicza: Sprawy inspektora Brauna
ISBN: 978-83-64307-75-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 393

piątek, 11 grudnia 2015

„Fotografia”




Piotr Schmandt „Fotografia”


„Fotografia” jest drugim tomem serii kryminalnej Piotra Schmandta, której bohaterami są berliński policjant, inspektor Ignaz Braun oraz niewielkie miasteczko Wejherowo. Muszę zaznaczyć, że najlepiej sięgnąć po wszystkie powieści serii we właściwej kolejności. Co prawda detektyw na kartach każdej z książek rozwiązuje inną zagadkę, ale w „Fotografii” pojawiają się nawiązania do pierwszej części serii, pojawia się także kilku znanych nam już bohaterów, z kwiatem miejscowej policje na czele.

Akcja powieści rozgrywa się pięć lat po pierwszej wizycie inspektora na Kaszubach. Mamy zatem rok 1906. Po przyjęciu zorganizowanym u pani Neiss, na które zaproszenie otrzymał także nasz policjant, zostaje zamordowany fotograf, który wykonywał zdjęcia bawiących się gości. Na fotografiach znaleźli się przedstawiciele miejscowej elity, przyjaciele pani domu oraz kilka osób, które podobnie jak inspektor odwiedzili miasto.






Theodor Pratz to spokojny, szanowany staruszek, który bez reszty poświecił się swojemu zawodowi. Fotografia była nie tylko jego profesją, lecz przede wszystkim pasją. Wielokrotnie przemierzał uliczki Wejherowa, zatrzymując na szklanej kliszy czar szybko upływających chwil. Towarzyszył narodzinom, ślubom oraz innym uroczystościom rodzinnym. Nic więc dziwnego, że mieszkańców dręczy pytanie: dlaczego nie mający żadnych wrogów fotograf został zamordowany?

Śledztwo prowadzi oczywiście inspektor Braun przy pomocy kilku policjantów z wejherowskiego komisariatu. Inspektor przesłuchuje podejrzanych, wśród których są głównie uczestnicy pechowego, zakończonego smutnym epilogiem przyjęcia. Znalezienie motywu zabójstwa okazuje się być bardzo trudną, skomplikowaną sprawą. Znajomi Ignaza wierzą w zdolności inspektora, on sam jednak nie jest zadowolony z postępów śledztwa, zakładał bowiem, że po kilku dniach uda mu się wytropić mordercę, a tymczasem zakończenie sprawy wydaje się być bardzo odległe.

Na tych, którzy poświęcą kilka wieczorów i rozwiążą wraz sympatycznym inspektorem „Pruską zagadkę”[1] oraz sprawę zabójstwa starego fotografa mam bardzo dobrą wiadomość. Doskonały detektyw Ignaz Braun po raz kolejny zawita do Wejherowa. Recenzję „Fabryki Pokory”, taki bowiem nosi tytuł nowa, trzecia już część serii Piotra Schmandta wydana przez „Oficynkę”, zamieszczę niebawem na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI. Polecam.


Wydawca: Oficynka
Seria wydawnicza: Sprawy inspektora Brauna
ISBN: 978-83-64307-12-6
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 320

niedziela, 6 grudnia 2015

„Pruska zagadka”




Piotr Schmandt „Pruska zagadka”


W ostatnich latach na rynku księgarskim pojawiło się wiele kryminałów retro, których akcja rozgrywa się w Warszawie, Gdańsku lub Lwowie. Na retrokryminalnej mapie Polski zagościły także Poznań, Bydgoszcz i Kalisz. Niezbyt często autorzy decydują się na umiejscowienie akcji swych powieści na prowincji. Ryzyko takie podjął Piotr Schmandt wysyłając swojego bohatera do Wejherowa. Właśnie w tym mieście na początku 1901 r. doszło do makabrycznej zbrodni, której nie potrafił rozwikłać lokalny aparat policyjny. Zamordowano gimnazjalistę Johanna Wendersa. Po kilku dniach w okolicy zaczęto znajdować fragmenty jego ciała. W celu rozwiązania tej trudnej sprawy, z berlińskiego Wydziału Zabójstw przyjeżdża młody, zdolny inspektor Ignaz Braun. Okazuje się, że motywy do dokonania morderstwa mogło mieć co najmniej kilkunastu mieszkańców miasteczka. Inspektor rozpoczyna śledztwo, przesłuchuje podejrzanych, poznaje stosunki panujące w mieście. Odkrywa mroczne tajemnice zamordowanego młodzieńca oraz ciemne sprawki najbardziej szanowanych obywateli Wejherowa.




Piotr Schmandt mieszka w Trójmieście, pracował również w Muzeum Wejherowa stad też widoczna pieczołowitość autora w oddaniu szczegółów powieści. Wiele budowli, sklepów oraz hotel istniało w rzeczywistości. W książce zostały także wykorzystane prawdziwe nazwiska dawnych mieszkańców miasta. Poznajemy całą galerię typów ludzkich: szefa policji, posterunkowego, rzeźnika, piekarza, nauczycieli, burmistrza, kolejarza, rolnika, zaniedbywaną żonę, katolików, protestantów i starozakonnych.

Na klimat książki wpływają skrupulatnie przedstawione detale. Wiemy dokładnie co bohaterowie jedli na obiad, jak ubierali się, niemal czujemy zapachy kuchni, którą odwiedził inspektor Braun. Wędrujemy wraz z inspektorem dróżkami Kalwarii Wejherowskiej. Śledztwo toczy się w okresie świąt wielkanocnych, mamy więc okazję uczestniczenia w obrzędach religijnych, zasiadamy przy świątecznym stole z osobami, z którymi zaprzyjaźnił się policjant. Jest w śród nich również ponętna panna, która zawróciła nieco w głowie rzeczowemu i ułożonemu przedstawicielowi prawa. Wszystkie, pozornie drugoplanowe elementy powieści autor przedstawił tak plastycznie, że są one nie mniej interesujące od samego śledztwa.

„Pruska zagadka” jest pierwszą z trzech powieści jakie ukazały się w serii „Sprawy inspektora Brauna”. Piotr Schmandt stworzył niezwykle udany kryminał, nic więc dziwnego, że powieść doczekała się już drugiego wydania. Wydawnictwo Oficynka postanowiło wznowić tę książkę wraz z kolejnym tomem pt. „Fotografia”. Trzecia powieść „Fabryka Pokory” ukazała się po raz pierwszy. Już niebawem recenzje wszystkich tomów znajdziecie w ZAPOMNIANEJ BIBLIOTECE. Polecam.


Wydawca: Oficynka
Seria wydawnicza: Sprawy inspektora Brauna
ISBN: 978-83-64307-11-9
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 581