Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kraków. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kraków. Pokaż wszystkie posty

sobota, 29 listopada 2014

„Krakowskie tramwaje na kartkach pocztowych”





Jacek Kołodziej „Krakowskie tramwaje na kartkach pocztowych”


Historia kartki pocztowej sięga końca lat 60-tych XIX stulecia. Jako forma korespondencji widokówka narodziła się w Austrii i Niemczech. Pierwsze pocztówki z widokami Krakowa pojawiły się ok. 1892 r. W albumie Jacka Kołodzieja na ponad stu stronach znajdziemy 165 reprodukcji pocztówek pochodzących ze zbiorów kilkunastu kolekcjonerów oraz Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie. Niemal każda z nich z nich przedstawia poruszające się ulicami miasta tramwaje.

Najstarsze widokówki, których reprodukcje zamieszczono w niniejszym wydawnictwie pochodzą z przełomu XIX i XX w. Znajdziemy tu także karty pocztowe z lat dwudziestych i trzydziestych, okresu II wojny światowej, lat PRL-u oraz czasów współczesnych. Jacek Kołodziej w swej publikacji poświecił również wiele miejsca na przedstawienie historii komunikacji publicznej w mieście. Szczególny nacisk położył oczywiście na rozwój linii tramwajowych w podwawelskim grodzie.


Fot. 1. Zwężenie obok kościoła św. Idziego około 1915 roku, 
źródło: „Krakowskie tramwaje na kartkach pocztowych,” s. 47.


Wędrówkę śladem historii tramwajów krakowskich rozpoczynamy na Rynku Głównym, gdzie już w 1882 r. położono szyny pierwszej linii tramwajowej łączącej Most Podgórski z Dworcem Kolejowym. Na początku XX wieku krakowskie linie tramwajowe zostały zelektryfikowane. Rynek krakowski pożegnał się torami w latach 1962-64, choć tramwaje przestały jeździć obok Sukiennic i Kościoła Mariackiego już w 1952 r. Mijamy Bramę Floriańską, Barbakan i Dworzec Kolejowy. Następne strony albumu przenoszą nas na ulice Basztową, Szewską, Piłsudskiego, Grodzką, Stradomską, Sławkowską, Długą, Karmelicką, Zwierzyniecką, Dietla, Wielicką i Aleję 3 Maja. Zaglądamy na Plac Wszystkich Świętych, Plac Inwalidów, Plac Wolnica i Rynek Podgórski. Nie zapomniał autor także o krakowskich mostach, po których przejeżdżały tramwaje już od 1913 r. Ostatnim przystankiem na trasie wycieczki po historii Krakowa zapisanej na kartkach pocztowych jest Plac Centralny w Nowej Hucie dokąd tramwaje dowoziły pracowników od 7 listopada 1952 r.



Fot. 2. Kolorowa kartka pocztowa z 1915 roku, 
źródło: „Krakowskie tramwaje na kartkach pocztowych,” s. 56.


Przeglądając bogato ilustrowany album zwracamy uwagę nie tylko na kursujące ulicami miasta tramwaje konne lub elektryczne. Mamy również okazję popatrzeć na Kraków sprzed kilku dziesięcioleci. Choć zawierucha wojenna szczęśliwie ominęła miasto, to wiele z budowli dziś już nie istnieje. Na planach miasta pojawiły się setki nowych ulic, placów i skwerów. Omnibusy konne są już tylko jedną z atrakcji dla turystów z rożnych krańców świata. Ulicami miasta spacerują panowie w melonikach oraz damy w efektownych sukniach. Staroświeckie szyldy nad witrynami zachęcają do odwiedzenia sklepów i kawiarni, niestety, już tylko na starych czarnobiałych, sepiowanych lub ręcznie kolorowanych widokówkach, których znakomity wybór znajdziemy w niniejszym wydawnictwie. Polecam.


Wydawnictwo: Eurosprinter
ISBN: 978-83-63652-07-4
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 104


sobota, 18 października 2014

„Muzy Młodej Polski”





Monika Śliwińska „Muzy Młodej Polski”


Mimo, że na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego stulecia centrum życia kulturalnego ziem polskich przeniosło się z konserwatywnego Krakowa do Warszawy, w podwawelskim grodzie nadal pozostało wielu wybitnych artystów. Niestety, twórczość ich była często niedoceniania przez współczesnych, przez co indywidualności tej miary co choćby Stanisław Wyspiański wiodły skromny żywot, wielokroć przymierając głodem. Na szczęście zamożniejsze rodziny mieszczańskie udzielały wsparcia ubogim przedstawicielom świata sztuki. Monika Śliwińska w książce „Muzy Młodej Polski” przedstawia dzieje jednej z takich krakowskich familii, która stała się ostoją m.in. dla wspomnianego wcześniej Wyspiańskiego. Eliza i Stanisław Pareńscy, bogaci mieszczanie, przeznaczali znaczną część swoich dochodów na działalność dobroczynną oraz na pomoc potrzebującym artystom.


O bohaterkach książki opowiada autorka, Monika Śliwińska


Pani Eliza wcześnie dostrzegła talent drzemiący w młodym Wyspiańskim. Kupując jego obrazy, umożliwiała podreperowanie skromnego budżetu malarza i dramaturga. Została także matką chrzestną syna Stanisława Wyspiańskiego. Profesor Stanisław Pareński, wzięty internista, prowadził dochodową praktykę lekarską, której poświęcał dużo czasu, stąd też ciężar prowadzenia domu oraz salonu wzięła na swoje barki jego żona Eliza. Ich dom na Wielopolu był zawsze otwarty dla krakowskiej cyganerii artystycznej. Bywali w nim co prawda uniwersyteccy przyjaciele pana domu, ale także m.in. Adam Asnyk, Władysław Reymont, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Stanisław Przybyszewski, Władysław i Tadeusz Żeleńscy, Jacek Malczewski, Leon Wyczółkowski, Józef Mehoffer, czy Ludwik Solski. Autorka oczywiście nie skąpi nam charakterystyk tych barwnych postaci.




Fot. 1. Eliza Mühleisen, źródło: „Muzy Młodej Polski,” s. 31.

Fot. 2. Zofia Pareńska, 1903 rok, źródło: „Muzy Młodej Polski,” s. 15.


Mimo wielu zasług państwa Elizy i Stanisława, to nie oni a ich trzy córki są pierwszoplanowymi postaciami niniejszej książki. W Marynie kochało się wielu artystów, wśród nich utalentowany malarz Stanisław Wojtkiewicz, który bywał częstym gościem Pareńskich po śmierci Wyspiańskiego. Zarówno Wojtkiewicz jak i Wyspiański dość wcześnie pożegnali się ze światem doczesnym. Zdążyli jednak przed śmiercią uwiecznić na płótnie wizerunki wszystkich swoich muz z Wielopola, a portrety Maryny, Zosi i Elizy znalazły się w bogatej rodzinnej kolekcji obrazów pani domu. Najpiękniejszą z trzech sióstr, była najmłodsza, wrażliwa i delikatna Lizka. Ona też najczęściej zostawała przedstawiana na portretach. Maryna i Zosia zostały pod własnymi imionami uwiecznione w „Weselu” Wyspiańskiego przechodząc tym samym wraz autorem do historii literatury polskiej. Dzięki Monice Śliwińskiej mamy możliwość zapoznania się z kulisami powstania słynnego dzieła.


Fot. 3. Antonina Domańska (pierwsza z lewej), Eliza Pareńska (w środku), X Szabowska, 
1880 rok, źródło: „Muzy Młodej Polski,” s. 62.


Losy rodziny Pareńskich oraz bywalców ich salonu są oczywiście również pretekstem do przedstawienia życia towarzyskiego Krakowa na przełomie XIX i XX wieku. Poznajemy kłopoty dnia codziennego ówczesnych ludzi sztuki, ich problemy finansowe, zdrowotne a także rozterki miłosne. Na tym tle mamy okazję do obserwowania dzieciństwa, lat szkolnych oraz okresu dojrzewania trzech panien, przyszłych „Muz Młodej Polski.” Monika Śliwińska nie zakończyła jednak swej opowieści wraz z odzyskaniem niepodległości przez Polskę. Dzieje bohaterów książki śledzimy także poprzez okres dwudziestolecia międzywojennego, tragiczny czas okupacji aż do lat PRL-u. Autorka wzbogaciła publikację dziesiątkami fotografii z archiwów rodzinnych i zbiorów muzealnych. Zamieszczono w niej także wiele reprodukcji obrazów oraz fragmentów pamiętników i niepublikowanych dotychczas listów. Polecam.


Wydawnictwo: Iskry
ISBN: 978-83-244-0377-6
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 416


sobota, 3 maja 2014

"Przypadek Ritterów"


Adam Węgłowski "Przypadek Ritterów"


Wiosną 1882 r. w małej wiosce Lutcza leżącej nieopodal Rzeszowa zostają znalezione okaleczone zwłoki kobiety. 35-letniej Franciszce Mnich poderżnięto gardło oraz wycięto narządy płciowe. Lekarze orzekli ponadto, że ze zmasakrowanego ciała został usunięty kilkumiesięczny płód. Jak ustalono w czasie śledztwa, Mnichówna tamtego dnia udała się do Żydów Ritterów po mleko. Później nikt z sąsiadów jej nie widział. Próbowano ustalić kto był ojcem nienarodzonego dziecka, brano pod uwagę m.in. miejscowych księży. Jedna z sąsiadek złośliwie opowiadała, „że musiało to być niepokalane poczęcie, bo przecie Franki brzyduli żaden facet i kijem by nie tknął.”[1] W końcu ustalono, że sprawca musiał być Izraelitą a mord ma charakter rytualny.

Sprawą zainteresował się bogaty panicz o antysemickich poglądach  Kamil Kord. Pisze on artykuły na temat procesu Ritterów do rodzinnej gazety.  Z czasem nabiera coraz większych wątpliwości co do tego czy faktycznie Żydzi są sprawcami zbrodni i próbuje dociec prawdy. Pomaga mu w tym oficer policji z Lutczy - Ponar oraz przyjaciel ojca - Ernest Ochorowicz. Okazuje się także, że nie wszystkim zależy aby to prawdziwy morderca został skazany. Kord z Ponarem wplątują się niebezpieczną grę.

Powieść oparta jest na wydarzeniach, które ponad sto lat temu rozegrały się w Lutczy, Rzeszowie i Krakowie. Sprawa Ritterów odbiła się wtedy głośnym echem na ziemiach Cesarstwa Austrowęgierskiego. Jedynie główni bohaterowie powstali w wyobraźni autora.  Adam Węgłowski na kartach książki wspomniał także o innej głośnej sprawie, która przed laty rozpalała wyobraźnię i bulwersowała mieszkańców podwawelskiego grodu. Chodzi o sprawę uwięzienia w ciemnej celi klasztoru karmelitanek bosych zakonnicy Barbary Ubryk.[2] Przeczytamy też o antysemickich poglądach sławnego mistrza pędzla Jana Matejki a miłośnicy XIX-wiecznego Krakowa również znajdą dla siebie kilka ciekawostek.

Nieco w tle poprowadzony jest wątek romansowy, który jednak nie pozostaje bez wpływu na przemianę wewnętrzną młodego dziennikarza. Mamy okazję zapoznać się również z dawnymi metodami śledczymi, które nie są jeszcze wolne od zabobonów i uprzedzeń. Ciekawość czytelnika rozbudzają pierwsze, niemal gotyckie fragmenty książki rozgrywające się na starym paryskim cmentarzu. Warta podkreślenia jest również zimowa scena zaatakowania przez wilki powozu, którym podróżował Kamil Kord. Trochę szkoda, że autor nie wykorzystał do końca atutów jakie daje magiczny, stary Kraków, czy też malownicza galicyjska wioska. Przesunięcie środka ciężkości książki w stronę bardziej plastycznego oddania realiów takich miejsc mogłoby niewątpliwie wzbogacić klimat powieści.

Adam Węgłowski jak sam pisze w notce zamieszczonej na ostatnich stronach, jest od dzieciństwa miłośnikiem powieści kryminalnych. Ponadto w „Przypadku Ritterów” autor pozostawił sobie kilka furtek, przez które nasz bohater Kamil Kord będzie mógł przedostać się na karty kolejnych tomów. A my pewnie znów za jakiś czas będziemy wraz z nim rozwiązywali następną kryminalną zagadkę.


Wydawnictwo: Szara Godzina
ISBN: 978-83-933462-3-3
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 239

Moja ocena: 4/6


[1] Adam Węgłowski „Przypadek Ritterów, „ s. 32.
[2] O sprawie Barbary Ubryk przeczytacie m.in. w „Pitawalu Krakowskim”: http://ksiazkiprzygodowe.blogspot.com/2013/12/pitaval-krakowski-stanisaw-salmonowicz.html

środa, 15 stycznia 2014

"Sekret Kroke"


Małgorzata i Michał Kuźmińscy "Sekret Kroke"


Akcja debiutanckiej powieści Małgorzaty i Michała Kuźmińskich „Sekret Kroke” toczy się kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej. Do Krakowa przyjeżdża niemiecki szpieg, książę Michaił Romanow. Otrzymuje on zlecenie odnalezienia tajemniczego manuskryptu, który może zmienić losy świata. Manuskrypt chroniony przez Bractwo Alchemików, prawdopodobnie ukryty jest w którymś z antykwariatów na krakowskim Kazimierzu. Romanow ma przed sobą trudne zadanie do wykonania. W tym samym celu bowiem podwawelski gród odwiedzili również dwaj inni poszukiwacze manuskryptu. Jednym z nich jest „przedstawiciel”  Watykanu, zakonnik Carlos, drugi to Maciek Messer, słynny warszawski nożownik, wynajęty przez bogatego kolekcjonera zza oceanu.

Romanow to pijak, lubieżnik, uważający się za najgorszego szpiega na świecie. Stara się uprzedzić konkurentów i za wszelką cenę wypełnić swą misję. Giną kolejni antykwariusze. Krwią spływają ulice spokojnej dotychczas żydowskiej dzielnicy. Razem z Romanowem przemierzamy krakowskie zaułki, odwiedzamy domy publiczne, uciekamy przed policją, odkrywamy kolejne zwłoki właścicieli żydowskich antykwariatów. Ciągle czujemy na swych plecach oddech Carlosa i Messera. Z zakonnikiem przesiadujemy długie godziny w klasztornej bibliotece szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia do prowadzenia dalszych poszukiwań. Messer „oprowadza” nas po warszawskich i krakowskich melinach, pełnych gotowych na wszystko, niebezpiecznych rzezimieszków.

Pewnego wieczora skrzyżują się drogi szpiega i Rebeki, pięknej córki żydowskiego właściciela antykwariatu. Od tej chwili cyniczny Romanow troszczy się nie tylko o swoje bezpieczeństwo, lecz dba aby i jego towarzyszce nie spadł ani jeden włos z głowy.

W powieści Kuźmińskich możemy odnaleźć wiele aluzji do innych dzieł i bohaterów literackich. I tak np. oficer polskiego kontrwywiadu to Tomasz Wilmowski (nazwisko znane wszystkim miłośnikom cyklu powieściowego dla młodzieży Alfreda Szklarskiego). Niezbyt podobały mi się natomiast dość krótkie podrozdziały i związane z tym częste przeskoki akcji. Zastosowanie takich zabiegów literackich sprawia, że szczególnie pierwszą część powieści czyta się niczym komiks. Tym bardziej, że na kartach książki nie brakuje licznych strzelanin i mordobicia.

„Sekret Kroke” to udane pełne humoru połączenie powieści szpiegowskiej, romansu i kryminału zabarwionego mocnym odcieniem sepii. Polecam.


Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 978-83-247-1452-0
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 397

Moja ocena: 4+/6


piątek, 27 grudnia 2013

"Pitaval krakowski"


Stanisław Salmonowicz, Janusz Szwaja, Stanisław Waltoś "Pitaval krakowski"


Często sięgam po powieści historyczne, lubię od czasu do czasu przeczytać dobry kryminał, którego akcja dzieje się kilkadziesiąt lat temu. Wszystkie najlepsze cechy tych gatunków łączy w sobie „Pitaval krakowski” Stanisława Salmonowicza, Janusza Szwai i Stanisława Waltosia. Pitaval to zbiór relacji z głośnych przed laty procesów sądowych. Podczas lektury „Pitavalu krakowskiego” mamy okazję niemal trzydzieści razy zanurzyć się w przeszłość i otrzeć o dramatyczne przeżycia dawnych mieszkańców podwawelskiego grodu.

Iście drakońskie kary spadały bowiem już w epoce renesansu na przedstawicieli różnych profesji. I tak niejaką Jadwigę trudniącą się nierządem wrzucono do Wisły a służącą która zabiła swą panią skazano na upieczenie żywcem. Jedna z dawnych Krakowianek za matkobójstwo została „utopiona w worku z zaszytym psem i kotem”[1] a szyja niejednego cudzołożnika poczuła zimnie, stalowe ostrze katowskiego topora.

Bulwersuje nas dziś rozkład moralny części duchowieństwa, a tymczasem już w XVI w. „gorszące wybryki zakonników były na porządku dziennym.”[2] Nie gorsi od nich byli krakowscy żacy, którzy zasłynęli jako „wielce rozpustni, lekkomyślni, knajpiarze, pijacy, oddani szpetnym chuciom, skłonni do bitek i zabójstw.”[3]

Nieco obszerniejsza jest druga część Pitavalu, obejmująca sprawy kryminalne z drugiej połowy XIX w. oraz okresu do wybuchu II wojny światowej. Możemy zapoznać się m.in. z głośną przed laty sprawą długoletniego uwięzienia w klasztorze Karmelitanek Bosych zakonnicy Barbary Ubryk oraz z pierwszymi, nieudanymi próbami wykrycia zbrodniarza za pomocą telepatii, co miało miejsce w 1921 r. Po odzyskaniu niepodległości na przestępców nie czekały aż tak wymyślne kary jak czterysta lat wcześniej. Warto tu wspomnieć o jednej, mianowicie zabójca musiał liczyć się z długoletnim, ciężkim więzieniem, obostrzonym twardym łożem co miesiąc oraz ciemnicą każdego dnia w rocznicę popełnienia zbrodni.

Autorzy wykonali olbrzymią pracę. Nie zawsze mogli dotrzeć do akt sądowych, których wiele zaginęło podczas wojennej zawieruchy i późniejszych dziejowych zakrętów historii, korzystali więc z roczników dawnych czasopism jak np. „Ilustrowany Kurier codzienny,”  „Kurier Poranny” czy „Tajny Detektyw.” Publikacja zawiera kilka wkładek z fotografiami bohaterów: ofiar, katów, miejsc i narzędzi zbrodni. Możemy spojrzeć w oczy „Pięknej Zośce” – jednej z najsłynniejszych krakowskich modelek lat dwudziestych bestialsko zamordowanej przez męża czy też podziwiać wystrojoną w wytworny kapelusz Marię Ciunkiewiczową, która w latach międzywojennych zasłynęła jako jedna z pierwszych oszustek ubezpieczeniowych. Wielu budynków przedstawionych na fotografiach nie znajdziemy już dziś spacerując krakowskimi ulicami. Zdjęcia pochodzą m.in. z Archiwum Miasta Krakowa, Biblioteki Jagiellońskiej, Muzeum Narodowego w Krakowie jak również zbiorów prywatnych. Choć w wielu przypadkach nie było to możliwe względu na brak świadków, czy też źródeł, autorzy często podejmowali próby oceny przebiegów wydarzeń z patrząc na nie z perspektywy dnia dzisiejszego.

Historie przedstawione w „Pitavalu krakowskim” są wciągające niczym najlepsze powieści kryminalne. Wielka w tym zasługa autorów, którzy potrafili przełożyć terminologię akt sądowych na język przystępny dla każdego czytelnika, okraszając go obficie licznymi ciekawostkami z minionych lat. Nie skąpili opisów miasta, kamienic, wnętrz domów, obyczajów i charakterów ludzkich, tworząc barwną kryminalną mozaikę Krakowa na przestrzeni kilku stuleci.


[1] „Pitaval krakowski” s. 71.
[2] Tamże, s. 25.
[3] Tamże, s. 27.




Wydawnictwo: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas
ISBN: 97883-242-1229-3
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 734

Moja ocena: 6/6


-------
Prof. Janusz Szwaja i prof. Stanisław Waltoś opowiadają o „Pitavalu krakowskim”: