środa, 29 kwietnia 2015

„Tajemnice Nalewek”



Henryk Nagiel „Tajemnice Nalewek”


Nalewki to nazwa jednej z najważniejszych ulic dawnej Warszawy. To ulica, przy której na przełomie XIX i XX stulecia kwitł handel i którą z trudem można było się przecisnąć między tłumami mieszkańców załatwiających sprawunki lub prowadzących różne, nie zawsze legalne interesy. Nic więc dziwnego, że ów klimat zainspirował warszawskiego prawnika i dziennikarza Henryka Nagiela do napisania kryminału, którego akcja ogniskuje się wokół tej legendarnej dziś ulicy.

Już pierwsze strony, przedstawiające barwny opis tętniących gwarem Nalewek dają przedsmak uczty, jaka czeka na miłośników dawnych kryminałów. Powieść rozpoczyna się od rzutu okiem na firmę bankiera Abrahama Ejtelesa. To właśnie jej klientów i pracowników pewnego wrześniowego dnia 1877 r. zaniepokoiła zamknięta kasa oraz zniknięcie głównego kasjera, Mojżesza Halbersona. Po komisyjnym otwarciu kasy stwierdzono brak dwóch milionów złotych. W tym samym dniu policja odkrywa, że stary, doświadczony kasjer nie żyje. Poszlaki wskazują na to, że sprawcą przestępstw jest pracownik zawiadujący działem towarowym firmy pana Ejtelesa, niejaki Jan Strzelecki. Nie wszyscy są jednak przekonani o winie lubianego powszechnie pracownika. Grupka jego przyjaciół postanawia znaleźć prawdziwych winowajców i tym samym oczyścić Janka ze stawianych mu zarzutów.

Pierwsze skrzypce w śledztwie gra zdolny i przebiegły agent policyjny zwany „Frygą.” Dzielnie sekunduje mu przyjaciel podejrzanego, adwokat „Julek.” „Fryga” narażając niejednokrotnie życie, odkrywa ciemną stronę Nalewek: kłamstwa, intrygi, dramaty sprzed lat, oszustwa, zbrodnie i niewygasłe namiętności drzemiące w poważnych z pozoru handlarzach i bankowcach. Nie brakuje w powieści wątków miłosnych, wszak książka przed laty klasyfikowana była jako romans. Urzeka nieco archaiczny język, tej rozbudowanej, wielowątkowej powieści. Książka ukazała się w 1888 r. i jest obok „Sępa” jedyną znaną powieścią kryminalną tego autora. Właśnie w tej drugiej powieści możemy ponownie spotkać się z bohaterami „Tajemnic Nalewek.”[1]

Kamienice i oficyny dawnych Nalewek łączyła sieć piwnic, przejść i mrocznych korytarzy, a nalewkowskich kupców labirynt skomplikowanych powiązań, interesów, sekretów rodzinnych i tajemnic z przeszłości. Ulica Nalewki nie przetrwała II wojny światowej.  Niemiecki okupant zburzył setki kamienic, oficyn i magazynów, w których żydowscy przedsiębiorcy składowali towary. Po Nalewkach pozostały jedynie wspomnienia, zdjęcia, oraz powieść Henryka Nagiela, którą wszystkim czytelnikom zafascynowanym historią dawnej Warszawy serdecznie polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-09-1
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 423




[1] Recenzja powieści „Sęp” Henryka Nagiela: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2015/01/sep.html 

sobota, 25 kwietnia 2015

Trylogia Aleksandra Błażejowskiego (zapowiedź)



Już 30 kwietnia 2015 r. w serii „Unikaty” wydawnictwa CM 
ukaże się długo oczekiwana trylogia klasyka polskiej powieści kryminalnej 
Aleksandra Błażejowskiego:



1. Aleksander Błażejowski „Walizka P.Z.”


W willi na Grunewaldzie w Berlinie w tajemniczych okolicznościach zostaje zamordowany baron Teitelberg. Śledztwo w tej sprawie podejmuje radca policji Blindow. Odkrywa on, że Teitelberg był właścicielem zagadkowej teczki z literami „P. Z.”, która została skradziona. Blindow podejmuje nierówną walkę z nieznanym sprawcą, który ciągle wymyka się policji. Szybko okazuje się, że odnalezienie tajemniczej walizki „P. Z” jest dużo ważniejsze niż rozwikłanie sprawy morderstwa. Niestety baron Teitelberg jako jedyny znał prawdziwe znaczenie zaginionej teczki i wszystkie jej sekrety zabrał do grobu. Czy doświadczony detektyw zdoła pochwycić mordercę, odnaleźć walizkę i odkryć jej tajemnicę?

Źródło:



2. Aleksander Błażejowski „Tajemnica doktora Hiwi”


Tajemnica doktora Hiwi to druga część trylogii Błażejowskiego, przedstawiająca dalsze losy bohaterów Walizki P.Z. oraz zaginionej teczki. Baronowa Luiza Teitelberg przebywa wraz z księciem Strogowem w hotelu Adlon, gdzie rozwija się ich romans. Baronowa próbuje zacząć nowe życie z kochankiem, chociaż tajemnica śmierci jej męża nie została dotąd rozwikłana. Tymczasem w Berlinie nagle wybucha straszna epidemia, na którą nie ma lekarstwa. Gdy wydaje się, że miasto jest stracone, do przybywa niego tajemniczy lekarz z Japonii, doktor Hiwi. Podejmuje on rozpaczliwą próbę wynalezienia lekarstwa na nieznaną chorobę, która dziesiątkuje Berlin. Czy japoński uczony zdoła ocalić miasto i zapobiegnie dalszemu rozprzestrzenianiu się choroby? 

Źródło:



3. Aleksander Błażejowski „Tekturowy człowiek”


Tekturowy człowiek stanowi zakończenie trylogii Błażejowskiego i przynosi rozwiązanie wątków z Walizki P. Z. oraz Tajemnicy doktora Hiwi. Kiedy książę Strogow, czyli Andrzej Raszczyc, ujawnia baronowej Luizie swoje prawdziwe nazwisko, ta bez słowa opuszcza Warszawę i znika bez śladu. Raszczyc postanawia za wszelką cenę odnaleźć ukochaną i wyrusza jej śladem do Wiednia. Sprawę komplikuje pojawienie się pięknej Eriki, córki Luizy, która zaczyna fascynować Andrzeja. Na jego drodze staje również mroczny i zagadkowy „Tekturowy człowiek”, który prześladuje go na każdym kroku.  Raszczyc będzie musiał zmierzyć się ze strasznym przeciwnikiem i przeszłością, by odnaleźć ukochaną. Nie podejrzewa nawet, że wszystko powiązane jest z dawną zbrodnią w Berlinie.

Źródło:


Patronem medialnym trylogii Aleksandra Błażejowskiego 
oraz serii „Unikaty” jest oczywiście ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA

Zapraszam na stronę wydawnictwa CM:

oraz na profil FB serii „Unikaty”:

---

Wkrótce pojawi się także pierwsza publikacja specjalna 
z serii „Kryminały przedwojennej Warszawy”:
„Przedwojenny słownik polsko-złodziejski” (wraz z rozmówkami!). 
Z pewnością ułatwi zrozumienie niektórych książek. 
Szczegółowe informacje na profilu FB serii:




Polecam!


czwartek, 23 kwietnia 2015

„Dwór Artusa w Toruniu”




Paweł Wiliński „Dwór Artusa w Toruniu”


W Ministerstwie Kultury i Sztuki istnieje komórka, do której zadań należy poszukiwanie zaginionych dzieł sztuki. Jedynym jej pracownikiem jest Paweł Daniec, bohater powieści „Dwór Artusa w Toruniu.” Kiedy pewnego letniego poranka do biura zajmowanego przez Pawła wchodzi sekretarka z prośbą aby zgłosił się do gabinetu wiceministra, zdziwiony urzędnik jest pełen nienajlepszych przeczuć. Wkrótce potem dowiaduje się, że przełożony ma dla niego bardzo nietypowe zlecenie. Daniec ma reprezentować ministerstwo na uroczystych obchodach osiemdziesięciolecia urodzin znanego pianisty Ambrożego Bilewicza. Recital artysty zostanie zorganizowany w toruńskim Dworze Artusa. Kilka dni później Paweł Daniec wsiada do wehikułu i wyrusza do malowniczego nadwiślańskiego grodu.

Nie jest mu jednak dane wysłuchać koncertu Bilewicza. Niestety, tuż przed występem muzyk w zagadkowych okolicznościach rozstaje się z życiem. Na domiar złego, ktoś kradnie obraz utalentowanego, młodego malarza ze znajdującej się w tym samym budynku galerii. Po sekcji zwłok, która wykazała, że przyczyną śmierci pianisty był atak serca, miejscowa policja umarza śledztwo. Podkomisarz Palka jest jednak przekonany, że ktoś przyczynił się do zgonu Bilewicza. Prosi więc Dańca o pomoc w rozwiązaniu zagadki jego śmierci, a w zasadzie zleca mu prowadzenie nieformalnego śledztwa w tej sprawie.

„Dwór Artusa w Toruniu” to druga książka Pawła Wilińskiego wydana w „samochodzikowej serii,” z którą miałem okazję spędzić kilka wieczorów. W ubiegłym roku autor przyznał w wywiadzie, że to najlepsza powieść w jego dotychczasowym dorobku.[1] Być może tak jest, choć inna jego książka, którą przeczytałem („Sekret drewnianej kapliczki”) również zasługuje na wysoką ocenę.[2] Trzeba jednak przyznać, że autorowi udało się sprawić czytelnikom dość dużą niespodziankę. Zamiast spodziewanych żmudnych i pełnych niebezpieczeństw poszukiwań dóbr kultury ukrytych w latach ostatniej wojny, osią fabuły jest nieformalne śledztwo związane z tajemniczą śmiercią wirtuoza klawiatury, prowadzone oczywiście przez detektywa-muzealnika z Warszawy.

Powieść jest także zaproszeniem do urokliwego Torunia, którego uliczkami spacerujemy wraz z bohaterami książki. Paweł Wiliński znalazł miejsce na przedstawienie rysów historycznych wielu zabytkowych obiektów, w sąsiedztwie których pojawiają się postacie występujące na kartach książki. Myślę, że część tych opisów można by pominąć, a część skrócić bez większego uszczerbku dla rozwoju fabuły. Musimy także przymknąć oko na zalążek powieści, czyli na fakt powierzenia zwykłemu ministerialnemu urzędnikowi nieformalnego śledztwa w sprawie kryminalnej. Zapewne żaden policjant nigdy by tego nie uczynił, a jeśli znalazłby się taki ryzykant, byłby to zapewne ostatni dzień jego kariery zawodowej.

Mimo to trzeba przyznać, że w powieści nie brakuje składników dzięki którym chętnie sięgamy po powieści Zbigniewa Nienackiego oraz jego licznych kontynuatorów. W towarzystwie Pawła pojawiają się piękne kobiety. Nie brakuje pościgu, porwań, szczypty humoru. Paweł Daniec jest tu sympatyczną, choć rozbrajająco naiwną postacią, bardzo podobną do swego słynnego poprzednika i mentora Tomasza NN. To obok ciepłego, nastrojowego klimatu, chyba jeden z największych plusów niniejszej książki.  Choć de facto „Dwór Artusa w Toruniu” jest powieścią kryminalną, to jednak zdradzę, że imponująca budowla nie jest jedynie miejscem śmierci Ambrożego Bilewicza, lecz skrywa także historyczną zagadkę, z której rozwiązaniem będą musieli zmierzyć się bohaterowie powieści. Polecam.


Wydawnictwo: Warmia
Seria wydawnicza: Pan Samochodzik i …
ISBN: 978-83-60586-42-6
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 170


sobota, 18 kwietnia 2015

„Wywiadowczynie I wojny światowej” (zapowiedź)




Michał Godlewski „Wywiadowczynie I wojny światowej” (zapowiedź)


W serii „Unikaty” wydawnictwa CM
ukazują się trudno dostępne i zapomniane tytuły w bardzo niewielkich nakładach.

Już 24 kwietnia 2015 r. ukaże się kolejny tom 
w ramach cyklu szpiegowskiego:

Michał Godlewski „Wywiadowczynie I wojny światowej.”


Podczas pierwszej wojny światowej, gdy mężczyźni walczyli na froncie, nie wszystkie kobiety czekały z utęsknieniem na ich powrót. Niektóre jako sanitariuszki opatrywały rannych i przynosiły ukojenie w bólu, inne pracowały w kuchniach polowych lub w inny sposób usiłowały pomóc mężczyznom. Były też takie, które codziennie narażały swoje życie, by dostarczyć tajne informacje swoim rządom. Zajmowały się one zawodowym szpiegostwem. Kobiety te trzymały się w cieniu, ale ich praca była niezwykle ważna dla krajów, którym służyły.

Michał Godlewski przypomina historie tych odważnych wywiadowczyń, które dzięki swoim niezwykłym talentom i działalności szpiegowskiej w znacznym stopniu wpłynęły na wygląd powojennej mapy Europy.

Źródło:


Patronat medialny nad książką objęła ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA


Zapraszam na profil FB serii oraz Wydawnictwa CM
gdzie znajdziecie najnowsze informacje wszystkich tomach:




Polecam!



czwartek, 16 kwietnia 2015

„Czarny adept”




Stanisław Wotowski „Czarny adept”


Warszawa, lata dwudzieste ubiegłego wieku. Po mieście krążą się plotki o pojawieniu się niebezpiecznej sekty. Na jej czele stoi tajemniczy mag, zwany czarnym adeptem. Członkowie sekty spotykają się na zakonspirowanych zebraniach, w czasie których mają ponoć miejsce orgie i inne niecne praktyki. Na domiar złego, w Warszawie dochodzi do szeregu samobójstw młodych, zamożnych kobiet. Rodziny ofiar, chcąc uniknąć skandalu nie ujawniają żadnych okoliczności tragedii, odmawiają także współpracy z policją. W tym samym czasie do znanego autora książek o tematyce okultystycznej zgłasza się zapłakana, młoda dziewczyna – Rena Łomnicka, córka bogatego fabrykanta.

Panna Rena zaobserwowała dziwne zachowanie swej starszej siostry. Energiczna dotychczas Mary stała się bowiem ponurą, smutną i apatyczną osobą. Kiedy Rena przypadkowo znalazła zgubioną przez siostrę karteczkę z tajemniczym rysunkiem nabrała przekonania, że Mary wpadła w sidła jakiegoś tajnego stowarzyszenia. Nie mogąc sama pomóc bliskiej osobie, postanowiła poszukać dla niej ratunku u specjalisty od  zjawisk nadprzyrodzonych.

„Czarny adept” to kolejna książka Stanisława Wotowskiego, w której pojawiają motywy okultystyczne. Konstrukcja powieści jest nieco zbliżona do innego kryminału tego autora „Sekta diabła.” I tu i tam mamy bowiem do czynienia z omotaniem pięknych niewiast przez demonicznego przywódcę sekty. I tu i tam bliska osoba zwraca się o pomoc do znawcy zagadnień tajemnych, który toczy walkę o wyrwanie ofiary ze szponów wszechmocnej organizacji.

Tłem klimatycznej powieści są mroczne uliczki, zaułki, kamienice oraz spelunki międzywojennej stolicy. Bohater, nieodporny na wdzięki pięknych kobiet, nieco naiwny i dobroduszny badacz nauk tajemnych ma wiele problemów, aby skutecznie rywalizować z przebiegłym czarnym adeptem. Ten zaś wykorzystując sobie tylko znane sztuczki potrafi wykaraskać się niemal z każdej zastawionej na niego pułapki. Uczestniczymy w przerażających, wyuzdanych obrzędach oraz seansach z duchami, w których to lubował się zresztą sam autor powieści. Możemy z dużą dozą pewności przyjąć, że postać głównego bohatera była inspirowana barwnym, pełnym przygód życiorysem  Stanisława Wotowskiego. Warto bowiem przypomnieć, że Wotowski nie tylko zgłębiał tajniki okultyzmu, a zdobytą wiedzę wykorzystywał pisząc poczytne powieści, lecz był również właścicielem biura detektywistycznego. Polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-10-7
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 148



poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Siedem pytań do Amosa Oskara Ajchela (część 2)





Amos Oskar Ajchel – autor książek przygodowo-sensacyjno-historycznych, 
m.in. kontynuacji przygód Pana Samochodzika „Lwy ze Starej Wody.”




8. Który z autorów kontynuacji przygód Pana Samochodzika wydawanych przez Warmię najlepiej oddaje klimat powieści znany z twórczości Zbigniewa Nienackiego?

Niestety na to pytanie nie umiem odpowiedzieć. Spróbowałem kilku i… Podejrzewam jednak, że żaden. Nienacki to nie tylko temat i postacie. To styl pisania, budowania zdań, konstruowania powieści. To wszystko razem tworzy pewien klimat, ale też chyba i legendę. Mam wielki sentyment do tamtych książek, do kontynuacji – żadnego. W moim odczuciu sama seria od strony edytorskiej też nie zachwyca.

9. Jak doszło do powstania książki „Lwy ze Starej Wody”?

Jak wspomniałem, sam nie jestem zwolennikiem (jak na ironię) kontynuacji. Sami fani PS wskazują na wiele wynikających z tego trudności i niekonsekwencji. Postanowiłem jednak przeprowadzić swoisty eksperyment i wziąć udział w tej procesji. Temat od dawna kiełkował mi w głowie, bo tajemnicze zabytki Dolnego Śląska to ciągle temat niewyczerpany, a bardzo bliski memu sercu. Wszystkie opisane w książce miejsca znam bardzo dobrze i mój stosunek do nich został w całej jaskrawości oddany w „Lwach”. Zwłaszcza w powiązaniu z przedziwną i tragiczną historią tamtych terenów. Wydaje mi się, a właściwie powinienem otwarcie się przyznać, że postać Dańca była tu jedynie pretekstem. Właściwie Daniec, ale tylko jako nazwisko, stał się jakimś biednym zakładnikiem, którego koniecznie trzeba było wmieszać do tej przygody. Podejrzewam też, że gdyby ktoś wpadł na pomysł „kontynuacji” to akcja „Lwów” mogłaby obejmować zupełnie inne postacie: Sherlocka Holmesa, kapitana Żbika, czy nawet Tytusa, Romka i A’tomka. A tak poważnie, rzeczywiście powiązanie z kontynuacją jest żadne i w najlepszym wypadku stanowi moją własną wizję owego „drugiego życia Pana Samochodzika”. A więc Lwy to takie moje własne rozliczenie z przeszłością, historią regionu, ludzi, których znałem, postaci o których słyszałem. I wszyscy oni mają swoje autentyczne pierwowzory właśnie wśród znanych Wałbrzyszan, a nie w książkach Nienackiego. Trochę to pokrętne, ale tak chyba jest. Sporą część akcji tworzą owe poniemieckie fotografie. Rzeczywiście, posiadam ich bardzo dużo i ich zestawianie z powojenną rzeczywistością bardzo mnie zawsze fascynowało. I to chyba w skrócie cały przepis na Lwy.
 
10. Czy pod wpływem sugestii wydawcy dokonałeś jakichś znaczących zmian w pierwotnej wersji fabuły?

Nie. Miałem chyba jakby wolną rękę, co też poniekąd wynika z kondycji samego pomysłu, a może raczej projektu. Może by ktoś napisał książkę „Projekt Pan Samochodzik”? Moim zdaniem po tych wszystkich kontynuacjach, zwłaszcza tych, gdzie – jak to ktoś napisał na forum – Daniec zwykle był bucem – ów bohater cierpi na liczne zaburzenia osobowościowo-behawioralne, jest zupełnie pozbawiony kultury osobistej, wdzięku, i zdecydowanie bardziej nadaje się na przywódcę separatystów niż na detektywa muzealnika. Nawiązując do komiksów o Tytusie współczesnego Dańca trzeba by było najpierw uczłowieczyć. Tak na marginesie, gdzieś czytałem, jakimi obostrzeniami objęto autorów tych najwcześniejszych kontynuacji i miałem bardzo mieszane odczucia. Teraz, już po wydaniu książki, mam wrażenie, że mimo wszystko, cały ten proces kontynuacji bardziej ociera się o chałturę niż literaturę. Sam Daniec wydaje mi się nieciekawy, przeźroczysty, jak niechciany towarzysz wycieczki, zaś dużo barwniejszą postacią jest choćby Rabczyk.

11. Czy możesz nam zdradzić trochę z tajników Twojego warsztatu pisarskiego?

Jeśli idzie o mój główny cykl, to zwykle zaczynam od zebrania sporej ilości materiałów. Głównie są to stare książki, które kupuję na Allegro, eBay-u albo w antykwariatach. Wiele bardzo cennych źródeł stanowią dostępne dziś cyfrowe postaci starych książek. Potem szukam samej akcji, w którą chciałbym wpleść tło historyczne. Z pisaniem bywa różnie. Nieraz wcześnie rano, nieraz wieczorami. Generalnie potrzebuję do tego spokoju i dobrego klimatu. Największą trudnością jest konieczność bycia konsekwentnym, aby nie zdarzyło się tak, że bohaterowie trzy razy wypili to samo wino, albo, żeby bohater wiedział o tym, co wcześniej powiedział. Wymaga to więc wielokrotnego czytania wszystkiego od początku. Pojawiają się typowe problemy w rodzaju: jak zakończyć sensownie akcję, albo jak nie powiedzieć za szybko wszystkiego. Bardzo też staram się być wiarygodny. Stąd sporo czasu poświęcam czytaniu i studiowaniu różnych źródeł: starej prasy, wspomnień, dokumentów, zdjęć. A kiedy siadam do klawiatury, wszystko już dzieje się jakby samo i zaczyna żyć własnym życiem. Mam w tym wiele przyjemności, bo często sam nie wiem, jak się książka ostatecznie skończy.

12. Na Twoim blogu znalazłem informację, że jesteś fanem staropolskich dworów i zamków. Zabytkowe obiekty  często pojawiają się w Twoich powieściach. Czy również w jakiś inny sposób przejawia się Twoja pasja?

Zbieram zdjęcia, książki i wszelkie informacje o polskich zabytkach, czasem prowadzę korespondencję z osobami i instytucjami, które w jakiś sposób zawiadują tymi obiektami. Jeśli czas pozwala odwiedzam te miejsca. Jak wspomniałem, kolekcjonuję także stare fotografie, które okazują się bardzo pomocne, jak to miało miejsce w przypadku „Lwów”. Swego czasu z niektórymi obiektami byłem związany zawodowo.

13. Którą z powieści poleciłbyś jako pierwszą lekturę tym z czytelników, którzy nie mieli jeszcze okazji przeczytać żadnej z Twoich książek?

Zdecydowanie poleciłbym książkę „Szlachczonka”. Jest bardzo dynamiczna, pełna niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji. Pod wieloma względami jest to moja najlżejsza w formie powieść. No i jest w bibliotekach .

14. Jakie jest więc Twoje credo literackie?

W „Uroczysku” jest taki niezwykły fragment: „Poszedłem potem do Nemsty i serdecznie mu podziękowałem. Poznałem wtedy jego ogromny pokój na piętrze brzydkiej, wielopiętrowej kamienicy, pokój podobny do muzeum albo wielkiej graciarni, gdzie z pozoru bez ładu i składu na podłodze, na niezliczonej ilości półek, półeczek i stoliczków walały się książki, szczątki glinianych garnków, misek, przeróżne skorupy, jakieś stare ostrogi, monety, połamane miecze i setki innych przedmiotów nie znanego mi pochodzenia i przeznaczenia. Tego dnia odkryłem w sobie utajoną dotąd skłonność do staroświecczyzny. Poczułem się w tym pokoju dobrze, jak nigdzie indziej, a słuchając opowiadań Nemsty o jego skorupach i garnkach — byłem prawie szczęśliwy.” Ten właśnie fragment w pełni oddaje moje uczucia. Kiedy w bardzo młodym wieku przeczytałem Niesamowity Dwór i ja "odkryłem w sobie utajoną dotąd skłonność do staroświecczyzny". I tak już zostało. W jakimś sensie jest to moje credo literackie.

Dziękujemy za rozmowę.





piątek, 10 kwietnia 2015

„Kozłówka w moich wspomnieniach”





Antoni Belina Brzozowski „Kozłówka w moich wspomnieniach”

„Niezwykły gość”


„Kozłówka w moich wspomnieniach” to niezwykłe wydawnictwo, stwarzające unikalną okazję do poznania życia mieszkańców pałacu nie tylko w okresie jego świetności, lecz także w trudnych czasach niemieckiej okupacji. Wypełniona fotografiami ze zbiorów rodzin Brzozowskich, Zamoyskich oraz archiwów muzealnych publikacja umożliwia czytelnikom wzięcie  udziału w dziesiątkach wydarzeń oraz spotkań w wieloma zapomnianymi już postaciami, którzy skorzystali z gościnności rodziny Zamoyskich.

A jaki związek z urokliwym pałacem ma autor wspomnień? Otóż Jadwiga i Maria Brzozowskie poślubiły braci Aleksandra zwanego Leszkiem oraz Michała Zamoyskich, ostatnich właścicieli pałacu w Kozłówce. Bratem panien Brzozowskich był z kolei Antoni Belina Brzozowski, który miesiąc przed śmiercią, w 1995 r. zakończył spisywanie wspomnień, wydanych przez Muzeum w Kozłówce trzy lata później. Wspomnienia obejmują lata 1924-1942.



Fot. 1. Gabinet Adama Zamoyskiego w 1931 r., 
źródło: „Kozłówka w moich wspomnieniach”, s. 38.


Uczestniczymy zatem w obchodach Świąt Bożego Narodzenia oraz Wielkanocy, gościmy na uroczystościach zaślubin i polowaniach. Zaglądamy również do folwarku kozłowieckiego, gdzie wraz z pracownikami i młodym Antonim poznajemy trudy rolniczej profesji. Uwagę zwraca niezwykła wręcz dokładność i skrupulatność z jaką autor odtworzył wygląd i wyposażenie pałacu. Warto pamiętać, że Antoni Belina Brzozowski w okresie pobytu w Kozłówce był zaledwie kilkunastoletnim chłopcem.

W książce przedstawiono także dalsze losy rodziny Zamoyskich na emigracji. Uzupełniono ją również dodając wykresy genealogiczne, umożliwiające doprecyzowanie zawartych w niej informacji. Publikacja „Kozłówka w moich wspomnieniach” zdobyła I nagrodę i medal Prezydenta Miasta Lublina w konkursie na najpiękniej wydaną książkę w Lublinie w 1998 roku.



Fot. 2. Kaplica pałacowa, ok. 1910 r., źródło: „Niezwykły gość”, s. 51.


W pałacu w Kozłówce w okresie wojny znalazło schronienie bardzo wiele osób. Byli wśród nich ludzie kultury, naukowcy, duchowni. Do najznamienitszych rezydentów należał niewątpliwie ksiądz Stefan Wyszyński, który dotarł tam latem 1940 r. Przyszły Prymas Tysiąclecia przebywał u rodziny Zamoyskich kilkanaście miesięcy. Nie zachowało się zbyt wiele relacji związanych tym wydarzeniem, tym bardziej cenna po latach wydaje się książka „Niezwykły gość.” Zawarte w niej wspomnienia są zapewne jedną z pierwszych prób udokumentowania tego „wojennego epizodu” z życia niespełna czterdziestoletniego wówczas kapłana.

Stefan Wyszyński pełnił nieformalną funkcją duszpasterza osób ukrywających się w pałacu oraz okolicznych partyzantów, którzy często odwiedzali Kozłówkę. Prowadził rekolekcje dla mieszkańców oraz pracowników. We wspomnieniach osób, które spotkały go na swej drodze pozostał jako osoba zakochana w liturgii, cechująca się niezwykłą skromnością oraz brakiem przywiązania do spraw materialnych. Nie skorzystał m.in. z propozycji otrzymywania dodatkowych posiłków, gdyż pragnął dzielić niedolę i trudy okupacyjnej egzystencji na równi z innymi mieszkańcami Kozłówki. Podobnie jak wspomnienia Antoniego Beliny Brzozowskiego, również niniejsze wydawnictwo jest bogatą kopalnią informacji o funkcjonowaniu pałacu Zamoyskich w pierwszych latach II wojny światowej. Polecam.


Wydawca: Muzeum Zamoyskich w Kozłówce

„Kozłówka w moich wspomnieniach”
ISBN: 83-905057-5-4
Rok wydania: 1998
Liczba stron: 125

„Niezwykły gość”
ISBN: 83-912588-2-3
Rok wydania: 2000
Liczba stron: 79



środa, 8 kwietnia 2015

"Spotkania z Zabytkami" numer 3-4/2015



W najnowszym numerze czasopisma "Spotkania z Zabytkami":


W numerze 3-4 (marzec-kwiecień, 2015) znajdą Państwo teksty zapowiadające obchody Międzynarodowego Dnia Ochrony Zabytków (21-22 kwietnia w Białymstoku) i I Kongres Muzealników Polskich (23-25 kwietnia w Łodzi), a także artykuł o spotkaniu teorii z praktyką: „Karta Wenecka i zasady konserwacji zachowawczej a współczesne problemy ochrony ruin zamków w Polsce”. Pokazujemy zabytki Stargardu Szczecińskiego oraz Syłgudyszek na Litwie, jak również fryz heraldyczny zdobiący Wały Chrobrego w Szczecinie czy osiemnastowieczny kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kłodawie. Kolejnym tematem jest nieznany autoportret Józefa Brandta (fragment obrazu tego artysty „Jarmark w Bałcie na Podolu” zdobi okładkę bieżącego numeru). O introligatorskim zdobieniu brzegów kart książek, dającym nieraz piękny efekt, można przeczytać w dziale „Zbiory i zbieracze”, podobnie jak o prowadzonej od 15 lat w „Rzeczpospolitej” rubryce kolekcjonerskiej Janusza Miliszkiewicza oraz o pewnym ciekawym obrazie, który wzbogacił zbiory Muzeum Narodowego w Szczecinie. Przybliżamy aktualne wystawy, m.in. „Skarby z kraju Chopina”, „Sztuka chińska w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie”, „Zegary w zbiorach Zamku Królewskiego na Wawelu”, oraz przypominamy o obchodach 250-lecia teatru publicznego w Polsce. 


Szczegółowy spis treści:


"Spotkania z Zabytkami" na Facebooku:


wtorek, 7 kwietnia 2015

Siedem pytań do Amosa Oskara Ajchela (część 1)




AMOS OSKAR AJCHEL, autor książek przygodowo-sensacyjno-historycznych, 
m.in. kontynuacji przygód Pana Samochodzika - „Lwy ze Starej Wody.”





1. Twoje książki są trudne do zdobycia. Czy mógłbyś więc przybliżyć je nieco naszym czytelnikom?

Głównym nurtem mojej twórczości jest cykl książek sensacyjno-przygodowych przynajmniej z jednym tym samym bohaterem (alter ego), której główną osnową są dzieje staropolskiej Biblii.

Pierwsza książka (TdwR) przedstawia historię tworzenia, krótkiego działania i wreszcie zamknięcia (przez podstępne knowania lokalnego proboszcza) niewielkiego muzeum, umieszczonego w wiejskim dworku, którego to muzeum celem było prezentowanie ekspozycji poświęconej różnym wydaniom staropolskiej Biblii właśnie.

Druga jej część: Geniza Retro – przedstawia dalsze losy zbiorów muzealnych z muzeum w Romanach, przeniesionych do pokrzyżackiego zamku na Mazurach (w fikcyjnej miejscowości) oraz do pobliskiej komandorii, gdzie czasowo prezentuje się zbiory połączone z cyklem prelekcji. Książka zawiera, oprócz przygód, sporo wiedzy na temat tego, jak na przestrzeni stuleci powstawały różne tłumaczenia Biblii.

Trzecia powieść (już nie tak ściśle związana z dwoma pierwszymi, ale z tymi samymi po części bohaterami) to opowieść o nieco szaleńczej podróży, pełnej przygód, humoru i zaskakujących zwrotów akcji, w której bierze udział kierownik muzeum i doktor neurologii. Celem jest skompletowanie wszystkich kart pochodzących ze zdefektowanego wydania Biblii Leopolity.

Na blogu: 
w zakładce „biblioteki” wymieniono kilkanaście placówek Bibliotek Publicznych w kraju, gdzie książka powinna być dostępna (nawiasem mówiąc, są to biblioteki w miejscowościach związanych z akcją książki). Znakomitą, moim zdaniem, recenzję zamieścił użytkownik Paweł na stronie http://lubimyczytac.pl/ksiazka/188722/szlachczonka





Czwarta książka: Danzig Breslau Danzig to powieść poświęcona dziejom Biblii gdańskiej. Jej akcja jest dwutorowa: część dzieje się w okresie II wojny światowej, część współcześnie. Geograficznie zaś ma miejsce w Gdańsku i Wrocławiu (również w okresie Breslau), zahaczając o inne miejsca Dolnego Śląska, i odrobinę o Warszawę. Powieść zawiera też pewien wątek melodramatyczny. Z tą książką wiąże się też zabawna sytuacja. Otrzymałem email, w którym poradzono mi, abym zmienił tytuł, bo będzie to wprowadzać w błąd wielbicieli niejakiego Marka Krajewskiego. Napisałem wtedy na blogu, że przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że musiałbym także zmienić tytuł powieści Kryptonim Wirydarz, ponieważ słowo kryptonim już zawarł w swoim tytule Pan P. Bojarski. Musiałbym także zmienić tytuł Tajemnicy dworu w Romanach ze względu na Moniuszkę, Nienackiego, Łozińskiego i parę innych osób. Zaś Zamek murowany na kwadranguł mógłby sugerować czytelnikom, że to jakaś odnaleziona powieść F. Kafki. Nagle jednak mnie olśniło, bo doszedłem do wniosku, że w tytule Geniza Retro chyba nie musiałbym nic zmieniać, no chyba, że w grę wchodziłby Pan M. Wroński z Lublina, jako popularyzator tak zwanych kryminałów retro. Została mi jedynie Szlachczonka, dla której nie mogłem nigdzie znaleźć żadnych skojarzeń. I wtedy pojąłem, że aby się utrzymać na powierzchni potopu literackiego muszę wymyślać coraz dziwniejsze tytuły, tak, aby nikomu z niczym się nie kojarzyły. A kiedy już wydawało mi się, że jestem uratowany, wówczas otrzymałem mnóstwo e-maili z pretensjami, że tego tytułu - Latopis rybajdyły z Trywieży - nikt nie jest w stanie przeczytać, a pytanie o taką książkę w księgarniach kilka razy groziło wezwaniem pogotowia.”

Kolejna pozycja, piąta: Kryptonim Wirydarz również ma dwa plany akcji: przedwojenna Łomża, gdzie główną postacią jest niejaki komisarz Fijałkowski i jego zabawny współpracownik, posterunkowy Brana. Ta część zawiera sporo ciekawych informacji, opartych na autentycznych wydarzeniach z historii miasta. Drugi wątek, współczesny, to oczywiście główny bohater serii (alter ego), który wraz z trzema innymi towarzyszami pracuje w dziwacznej i nieco tajemniczej placówce w okolicach Hajnówki, w fikcyjnej miejscowości o nazwie Alcuny, gdzie w wolnych chwilach główny bohater kompletuje informacje o czasach, kiedy ukazywały się pierwsze, wówczas jeszcze niewielkie fragmenty Biblii w języku polskim.. Oczywiście w finale oba wątki łączą się ze sobą ściśle. Książka do kupienia w jednej z łomżyńskich księgarni „Domu Książki”.

Siódma powieść: (po Lwach ze Starej Wody), czyli Latopis rybajdyły z Trywieży, oprócz wątku sensacyjno-przygodowego i historycznego koncentruje się na historii Psałterzy: floriańskiego i puławskiego, bardzo cennych dzieł religijno-literackich z XIV i XV wieku. Wątek przygodowy (to również jest powieść o dwutorowej akcji: współcześnie i w okresie II wojny światowej) rozciąga się od Afryki, poprzez Brazylię, Argentynę, Rumunię i Generalną Gubernię. Sporo miejsca poświęcono też historycznej działalności Cyryla i Metodego, natomiast główny bohater (alter ego) tym razem zamieszkuje fikcyjną miejscowość Trywież na głębokim Podlasiu.

W pytaniu padło stwierdzenie, że moje książki są trudno dostępne. Być może. Ale kiedy ukazały się Lwy ze Starej Wody, z ciekawości obdzwoniłem wałbrzyskie księgarnie i okazało się, że żadna nie posiada książki. Samochodzików nie ma już też w Empiku, ani w Merlinie czy Matrasie (chyba tylko te stare). Tak naprawdę Lwy można kupić od Warmii i kilku księgarni internetowych, lub na Allegro. Chyba nie jest to wyjątek, jeśli chodzi o „kontynuacje”. Coraz częściej więc jedynym „dostawcą” jest po prostu wydawca, względnie Internet. Na moim blogu jest też informacja, jak dotrzeć do książek, a ja nigdy nie odmawiam kontaktu emailowego.

2. Jakie są Twoje dalsze plany literackie. Czy pracujesz nad kolejnym tomem „Pana Samochodzika”?

Obecnie przygotowuję jeszcze jedną książkę z cyklu „Pan Samochodzik”, nie wiem jednak, jak zostanie przyjęta przez Warmię, bo sam pomysł ciągnięcia tak zwanych „kontynuacji” mimo wszystko wciąż wydaje mi się dość karkołomny. Mam więc plan B, czyli jeśli oficyna Warmia nie będzie zainteresowana, wówczas najprawdopodobniej utworzę drugi cykl przygodowy, poświęcony stricte zabytkom, dziełom sztuki i antykom, według własnego pomysłu, który to cykl będzie miał – podobnie jak ten historyczno-biblijny – stałego głównego bohatera. Mam już i tak sporo pomysłów, więc to tylko kwestia czasu na realizację.

3. Czy będzie to ktoś w rodzaju współczesnego Pana Samochodzika?

Kiedyś nawet ktoś nazwał moje książki ‘biblijnym Panem Samochodzikiem’
Mimo najszczerszych i najgorliwszych starań pisarzy, czytelnicy i tak będą ciągle nawiązywać do ikon popkultury, takich jak Indiana Jones, Sherlock Holmes, czy właśnie Pan Samochodzik, więc nawet jeśli odpowiem, że nie, że nie będzie to nikt w rodzaju Pana Samochodzika, to i tak porównania nie uniknę. Z drugiej strony  wydaje mi się, że mimo wszystko określenie w rodzaju „prawdziwy” Pan Samochodzik jest dość trudne do sprecyzowania. Z moich własnych doświadczeń czytelniczych wynika, że nawet u Nienackiego jego bohater w każdej książce jest nieco inny, zaś sama postać Pawła Dańca tak naprawdę jest w moim odczuciu wielkim nieporozumieniem i nie ma nic wspólnego z Panem Samochodzikiem.

4. Jakie książki czytywałeś w dzieciństwie?

Lekturę zacząłem w przedszkolu oczywiście od Tytusa, Romka i A’tomka, części VIII o aparaciku do przenoszenia się w czasie, na swój sposób pozycji quasi historycznej. Potem jeszcze w którejś późniejszej części była mowa o „przybywaniu na odsiecz zabytkom”. Myślę, że to dość silnie już wtedy wpłynęło na moje zamiłowanie do tego typu zagadnień, choć jeszcze chyba nie zdawałem sobie z tego sprawy. Również komiks „Kajko i Kokosz” wzbudził moją fascynację słowiańszczyzną, kulturą łużycką, archeologią, bo jakiś taki klimat zawsze niosły. Kiedy po latach odkryłem, że cykl „Kajko i Kokosz” był w jakimś sensie plagiatem francuskiego Asteriksa, zdumiałem się, bo Asteriks przy Kajku i Kokoszu wydał mi się płytki, strasznie komercyjny i zupełnie pozbawiony inteligentnego poczucia humoru. Potem oczywiście Nienacki, Niziurski, Bahdaj, czyli typowa „klasyka”. Jakoś nie wyszło mi ze Szklarskim, ale w szkole podstawowej, do której chodziłem, i ten autor miał swoich zagorzałych fanów. Oczywiście przeczytałem sporo książek, ale te wyżej wspomniane chyba najmocniej na mnie wpłynęły i ukształtowały jakiś taki książkowy „smak”. Uwielbiałem też wszelkiego rodzaju encyklopedie i słowniki, głównie „poniemieckie”, bardzo bogato ilustrowane. Niewiele z tego rozumiałem, ale pewnie stąd moje pierwsze fascynacje starymi książkami.




5. Czy wracasz dziś do książek sprzed lat?

Głównie. Niemal ceremonialnie co jakiś czas czytam Niesamowity dwór, Uroczysko (tylko I wydanie), Laseczkę i tajemnicę (kupiłem też świetną wersję audio). Te książki sprawiają mi wielką frajdę, niezmiennie od lat. Osobiście trochę boję się nowych książek. Nienacki uczył delektować się przyrodą, zabytkami, kulturą, sztuką, intelektem… Współcześni autorzy wyrzucili te wartości i zastąpili jest makabrą, okrucieństwem (dla zabawy), spirytyzmem, dewiacjami seksualnymi. Nawet owo już słynne „mordobicie”, które według forumowiczów pojawiało się na kartach kontynuacji, uważam za wielki skandal obyczajowy. I nie pomaga nawet fakt, że w Księdze Strachów sam Tomasz stosował judo przeciw Zenobii. Myślę jednak, że to jest zupełnie inny klimat i zupełnie inny opis niż owo „mordobicie”. W każdym razie nie gra mi to absolutnie. Poza tym coraz częściej sięgam po książki historyczne stricte, dokumentalne, opracowania… Do książek sprzed lat mam wielki sentyment. Po pierwsze, jako bardzo młody człowiek regularnie chodziłem z kolegami do biblioteki publicznej, która była zawsze czymś niezwykłym. Początkowo bibliotekarka sama wybierała dla mnie książki, z czasem jednak wszedłem w drugi stopień wtajemniczenia i pozwolono mi już samemu buszować między regałami. Pamiętam, że byłem zawsze mocno podekscytowany, jak mogłem sam wziąć sobie książkę do ręki i zastanowić się, czy ją wypożyczyć. Po drugie, był to okres przesławnych serii wydawniczych: Klub siedmiu przygód, czyli tak zwana seria z Indianiniem, była też taka seria (chyba to się nazywało klasyka młodych) w białych okładkach, gdzie obok tytułu widniał taki jakby okrągły stempel z wizerunkiem autora. Mogłem coś poplątać, ale na pewno wydano tak kilka książek Marka Twaina, czy Juliusza Verne, których także bardzo ceniłem. Jeszcze dzisiaj wielkie wrażenie robią na mnie barwne książki w twardej oprawie z płóciennym grzbietem, wydawane gdzieś w latach pięćdziesiątych, pełne znakomitych ilustracji wybitnych artystów.

(W serii  „Klasyka Młodych” od 1973 r. ukazywały się książki wydawnictw„Iskry” i „Nasza Księgarnia.” Pierwsze dwa tomy to „Przygody Hucka” i „Przygody Tomka Sawyera” Marka Twaina. Do 1981 r. w serii ukazało się 37 tytułów. Źródło: Elżbieta Mrzygłocka „Serie wydawnicze dla dzieci i młodzieży 1970-1982”,  Warszawa 1985 r. – przyp. red.)

6. Która z powieści Zbigniewa Nienackiego z serii o Panu Samochodziku uważasz za najlepszą?

Zdecydowanie Niesamowity Dwór, bo taki pan Tomasz najbardziej mi odpowiadał. Ponadto, jako swoisty prequel (chociaż późniejsze powiązanie z PS wydaje mi się tylko umownym nieporozumieniem) Uroczysko właśnie, oraz Pozwolenie na przywóz lwa, też tylko I wydanie bez późniejszych rekombinacji. Ostatnio zdobyłem też pierwsze wydanie Laseczki i tajemnicy. Niestety, ale oprócz tego, że jestem namiętnym czytelnikiem, bardzo liczy się dla mnie sama edycja książki. Dlatego właśnie zdobyłem wszystkie I wydania książek Nienackiego dla młodzieży. Bardzo bym chciał, aby ktoś kiedyś wydał oryginalną wersję Zabójstwa rycerza Jędrzeja, najlepiej w twardej oprawie z płóciennym grzbietem i ilustracjami Nowosielskiego . 

7. Tematyka historyczna, Biblia – to nie są chyba tematy, które potrafią zainteresować szersze grono młodych czytelników tak jak 20, czy 30 lat temu. Kto zatem jest adresatem Twoich pierwszych powieści?

Wydaje mi się, że jest to kwestia samego podania tematu. Pamiętam z dzieciństwa, że Krzyżacy Sienkiewicza to była najnudniejsza książka jaką czytałem, a i temat mnie nie zachwycił. Ten sam jednak wątek historyczny, tym razem jako Templariusze, podany przez Nienackiego – zafascynował. Absolutnie nie porównuję książek, jako dzieł literackich, ani autorów, chodzi tylko o ukazanie tematu samego w sobie. To chyba tak, jak z nauczycielami i wykładowcami. To oni, ludzie, a nie przedmioty same w sobie, sprawiały, że w szkole nienawidziliśmy na przykład chemii, czy fizyki, a uwielbialiśmy język polski, czy historię, lub odwrotnie. A przecież i łacina i greka potrafią zafascynować. Z drugiej strony, wydaje mi się, że plastikowy Dan Brown ze swoim Langdonem jest żadnym nośnikiem informacji. W dość prymitywny sposób bazuje na pseudosensacyjnych spekulacjach na poziomie brukowców. Również od strony literackiej nie zachwyca. Kiedyś zobaczyłem kilka książek Browna rozrzuconych na jakimś regale w mega hipermarkecie i od razu poczułem, że to jest właściwe miejsce dla tego typu powieści. Gdyby akcja toczyła się wśród sprzedawców jajek i szkolnych woźnych – nie miałoby to większego wpływu na wartość książki. A taki na przykład (bardzo słabo znany w Polsce) James Herriot stworzył wspaniałe i mądre książki, chociaż ich tłem jest codzienna praca weterynarza i życie hodowców zwierząt. Mógłbym jeszcze wymienić Olivera Sacksa, który w genialny i bardzo przyjemny sposób pisze o najdziwniejszych zakamarkach psychiatrii, neurologii i medycyny w ogóle.  Tak samo jest z Biblią. Jej dzieje, zwłaszcza sensacyjne dzieje Biblii staropolskiej, są równie fascynujące, jak historia dzieł sztuki. 





sobota, 4 kwietnia 2015

Seria „Unikaty” (zapowiedzi)





W serii „Unikaty” wydawnictwa CM ukazują się trudno dostępne 
i zapomniane tytuły w bardzo niewielkich nakładach.

Patronat medialny nad serią objęła ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA

--- 

Dotychczas zostały wydane trzy pozycje:

1. Arkadiusz Francewicz Koszko „Z pamiętników szefa rosyjskiej policji śledczej”
2. Marek Romański „Gród szatana”
3. Adam Nasielski „Dr Maxwell nie odpowiada"

Ich recenzje znajdziecie oczywiście w ZAPOMNIANEJ BIBLIOTECE:



Już niebawem ukażą się nowe tytuły w serii. Będą to:

1. Michał Godlewski „Wywiadowczynie I wojny światowej”
2. Rafał Czeczott „Wojna morska na Bałtyku 1914-1918”

Będziemy mieli także okazję przeczytać trzy książki 
klasyka przedwojennej powieści kryminalnej – Aleksandra Błażejowskiego:

1. „Walizka P.Z.”
2. „Tajemnica dr Hiwi”
3. „Tekturowy człowiek”

---

Zapraszam do odwiedzenia profilu FB serii "Unikaty" oraz Wydawnictwa CM
gdzie znajdziecie najnowsze informacje o wszystkich tomach serii:





Polecam!



czwartek, 2 kwietnia 2015

„Człowiek, który zapomniał swego nazwiska”




Stanisław Wotowski „Człowiek, który zapomniał swego nazwiska”


Przełom lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku. Do podwarszawskiego zakładu dla nerwowo chorych, w niezwykle tajemniczych okolicznościach zostaje przywieziony trzydziestoletni mężczyzna. Młody człowiek stracił pamięć, nie pamięta nawet swojego nazwiska. Dziwne zachowanie kierującego lecznicą doktora Trettera oraz jednego z pielęgniarzy sprawia, iż mężczyzna zaczyna podejrzewać, że z jego pobytem w zakładzie związana jest jakaś podejrzana historia. Zauważa, że podawana mmikstura nie tylko mu nie pomaga, lecz po każdej kolejnej dawce czuje się coraz gorzej. Pewnego dnia korzystając z pomocy dobrodusznej i uroczej pielęgniarki, panny Janiny ucieka z lecznicy z zamiarem znalezienia odpowiedzi na pytanie: kim naprawdę jest?

Rozpoczyna się trudna walka o odzyskanie własnej tożsamości.  Mężczyznę bez nazwiska ściga zawzięty dyrektor Tretter. Osaczają go także nie zawsze dobrze mu życzące osoby z dawnego, zapomnianego świata. Uciekinier zdaje sobie sprawę, że skoro jego prześladowcy są w stanie zrobić wszystko, aby nie odzyskał pamięci i znalazł się ponownie za murami zakładu, jego przeszłość musi skrywać jakąś mroczną zagadkę. Na domiar złego bohater okazuje się łudząco podobno do pewnego oszusta i uwodziciela, co przysparza mu nie tylko nowych kłopotów lecz również kilku zabawnych, czasem nieco nieprawdopodobnych przygód.

Tym razem w powieści Wotowskiego nie znajdziemy często wykorzystywanych przez pisarza motywów okultystycznych. Mamy natomiast okazję zajrzeć do przedwojennych nocnych lokali, czy też uczestniczyć w nocnym pościgu ulicami starej Warszawy. Stanisław Wotowski oprowadza czytelnika nie tylko po ociekających zbytkiem salonach, ale także mieszkaniach skromnie zarabiających urzędników. Pojawia się kilka odrażających postaci płci obojga, którym ucieczka naszego bohatera może przysporzyć poważnych kłopotów. Na szczęście drogi uciekiniera krzyżują się także z życzliwymi osobami, w tym wspomnianą wcześniej Janeczką. Nie zdradzę chyba zbyt wiele gdy dodam, że serca dwojga młodych ludzi zabiją mocniej ku sobie już po pierwszym spotkaniu.

Książka „Człowiek, który zapomniał swego nazwiska” ukazała się rok po głośnej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza „Kariera Nikodema Dyzmy.” Niektóre z wątków pozwalają domniemywać, że być może autor poczytnych kryminałów inspirował się nieco tą niezwykle popularną książką. Z notki „Od autora” zamieszczonej na ostatnich stronach możemy dowiedzieć się, że powieść została oparta na faktach, a podobne przygody stały się udziałem młodzieńca z jednej ze znanych, stołecznych rodzin arystokratycznych. Polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-00-8
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 230