"Na dno szybu. Od Oberschlesien do Górnego Śląska"
Leszek Adamczewski "Na dno szybu. Od Oberschlesien do Górnego Śląska"
„Na dno szybu. Od Oberschlesien
do Górnego Śląska” to zbiór siedemnastu reportaży historycznych poświęconych
wydarzeniom, które niezbyt często poruszają w swoich opracowaniach badacze historii
II wojny światowej. Podobnie jak w innej książce Leszka Adamczewskiego, którą nie
tak dawno miałem okazję przeczytać i zrecenzować „Skarby w cieniu swastyki”[1] znajdziemy
tu kilka opowieści o zaginionych w czasie wojennej i powojennej zawieruchy dobrach
polskiej kultury narodowej. Dużo miejsca Autor poświęcił także dziejom Górnego
Śląska w tym tragicznym okresie.
Leszek Adamczewski odbrązowił
historię obrony wieży spadochronowej w Katowicach oraz przedstawił swoje
spojrzenie na niemiecką prowokację i napad
na radiostację w Gliwicach w 1939 r. Kilka reportaży dotyczy rabowania i
wywożenia ze śląskich zakładów przemysłowych wszystkiego co tylko miało
jakąkolwiek wartość. Tu oczywiście prym wiedli czerwonoarmiści, choć również i
hitlerowcy wywozili co się dało, aby tylko nie wpadło w ręce wrogiej armii. To
co ocalało zostało zniszczone podczas bombardowań Śląska przez samoloty
aliantów.
W książce Adamczewskiego
przeczytamy również o trudnościach związanych z budową obozu koncentracyjnego
Auschwitz, o życiu więźniów i ich katów. Zajrzymy do sztolni wykutych w Górze
Świętej Anny, tajemniczych tuneli kopalnianych oraz do skrytki katedry w Nysie.
Wsiądziemy do pociągu specjalnego Adolfa Hitlera i poznamy historię człowieka,
który być może uniemożliwił niemieckim naukowcom skonstruowanie bomby atomowej.
Będziemy świadkami dramatycznego finału miłości Polki i Ślązaka niemieckiego
pochodzenia zakończonej tzw. „ceremonią pohańbienia.”
Autor powraca także do poszukiwań
słynnej Bursztynowej Komnaty, które tym razem na początku lat 90-tych ubiegłego
wieku prowadzono w okolicach kościoła świętego Jerzego w Podlesiu. Komnata jak
wiemy poszukiwana jest od dziesiątków lat. Zapewne jeszcze kilka pokoleń odkrywców
będzie próbować zlokalizować ten mityczny już niemal skarb. Dlatego dziwi mnie
nieco przekonanie Autora, który za najbardziej prawdopodobną hipotezę dotyczącą
dziejów tego zabytku uważa zniszczenie go przez żołnierzy Armii Czerwonej. Oparta
jest ona głównie na relacji członka brygady trofiejnej Komitetu ds. Sztuki przy
Radzie Komisarzy Ludowych prof. Aleksandra Briusowa, który rzekomo znalazł
szczątki spalonej Komnaty w czerwcu 1945 r. Sam Leszek Adamczewski pisze, że
„władze radzieckie traktowały Briusowa jako osobę niezrównoważoną psychicznie.
Stąd też spalenie komnaty przez czerwonoarmistów uważano za mało prawdopodobną
hipotezę.”[2]
Dlaczego więc Autor zaufał właśnie słowom tego człowieka, skoro jak pokazuje
historia, również ta najnowsza, niewiele warte są słowa urzędników
posługujących się językiem Puszkina. Jeżeli nie można zaufać tym, którzy
podejmują decyzje na wysokich szczeblach, nie można brać niemal za pewnik słów
osoby, która na ich rozkaz okradała podbite ziemie z najcenniejszych zabytków. Przez
kilkadziesiąt historia Bursztynowej Komnaty obrosła setkami legend. Dlatego moim
zdaniem każda hipoteza dotycząca jej losów jest prawdopodobna w takim samym
stopniu, a więc prawdopodobieństwo zniszczenia jej przez żołnierzy radzieckich
jest takie samo jak ukrycie jej przez Briusowa i jego pomocników.
Największą
zaletą książki jest nieco inne, świeże spojrzenie Autora na znane nam wydarzenia
historyczne oraz zamieszczenie w niej wielu wątków pomijanych przez
oficjalną historiografię. Choć od zakończenia II wojny światowej upłynęło już
kilkadziesiąt lat, nadal wiele pytań dotyczących tamtych tragicznych dni
pozostaje bez odpowiedzi. Na szczęście dzięki dociekliwości i pracowitości takich
osób jak Leszek Adamczewski istnieje szansa, że choć kilka z tych białych plam
zostanie wymazanych.
Wydawnictwo: Replika
ISBN: 978-83-7674-165-9
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 329
Moja ocena: 5+/6
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 329
Moja ocena: 5+/6
Całkiem ciekawa książka, może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńSkoro uważano owego Briusowa za chorego psychicznie, to może faktycznie coś wiedział? To by pasowało do rozpowszechnionej w ZSRR tradycji wykorzystywania psychiatrii do ośmieszania/izolowania niewygodnych osób.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam postświątecznie :) REB@
Któż to wie. W każdym razie nie sądzie, abyśmy doczekali kiedykolwiek rozwiązania tajemnicy Bursztynowej Komnaty...
OdpowiedzUsuńŚwięta, święta i po świętach. pozdrawiam :)